czwartek, 31 grudnia 2015

Jeden taniec.

To nie tak, że czegoś mi brak. Chce po prostu coś przeżyć… mocniej, intensywniej z nutką zaskoczenia.  Nie troszczyć się o jutro, doświadczyć bólu, tęsknoty… Teraz liczy się tylko ta chwila.  Jestem samolubna? Być może, ale teraz mnie to nie obchodzi.
-Gotowa?- poczuła jego ciepły oddech na karku.
-Jak nigdy…- wyszeptała.
 
Nieznośna melodyjka rozeszła się po małym pokoju wybudzając ze snu młodą dziewczynę o czarnych włosach. Niezadowolona naciągnęła kołdrę na głowę, lecz irytujący dzwonek nie przestawał grać. Rozdrażniona nastolatka powolnie podeszła do drewnianego biurka by wyłączyć alarm w telefonie. Ziewając ruszyła w stronę kuchni gdzie czekało na nią gotowe śniadanie.
Jej rodzice byli ludźmi sukcesu dla których liczył się rezultat. Matka, redaktor naczelna kultowego magazynu, kobieta elegancka i szykowna. Mimo napiętego grafiku zawsze wracała na noc by przygotować rano swojego małego syna do szkoły. Ojciec nie był tak wspaniałomyślny. Często zostawał w pracy na noc zapominając o swojej rodzinie. Samodzielnie wypracował swoje miejsce w firmie i nie przyjmował słowa sprzeciwu i krytyki nawet od najbliższych.
W trakcie pochłaniania posiłku, dziewczyna znudzonym wzrokiem przeglądała portale społecznościowe na swojej nowej komórce. Inni rodzice dają rady i komplementy, jej woleli wydać więcej pieniędzy niż rozmawiać. Dziewczynie niespecjalnie to przeszkadzało. Zawsze dostawała do co chciała, nie musiała martwić się że czegoś jej zabraknie. Po skończonym posiłku wrzuciła naczynia do zlewu i leniwym krokiem wróciła do pokoju by przygotować się na lekcje.
Do szkoły dostawała się zawsze tak samo. Wsiadała do żółtego autobusu numer 7, którym podjeżdżała pod sam budynek placówki.
Lubiła szkolne poniedziałki gdyż był to jedyny dzień kiedy lekcje zaczynała o 10. Powolnym krokiem sunęła po pustych korytarzach szkoły. W myślach codziennie przeklinała to miejsce nie mogąc się doczekać kiedy je opuści. Czekając na ostatni dzwonek przed rozpoczęciem lekcji usiadła jak zwykle na zimnych schodach koło pokoju pielęgniarki. Wyłączyła muzykę i wyjęła zeszyty by ostatni raz przejrzeć notatki. Do jej uszu dotarła rozmowa, której nie chciała słyszeć gdyż nie interesowało ją życie innych. Dwie rozradowane dziewczyny z młodszej klasy energicznie wyszły z gabinetu dyskutując o tym jak dobrze jest czasem opuścić lekcje z powodu „złego samopoczucia”.  Brunetka odprowadziła je chłodnym wzrokiem choć one nie zwróciły na nią uwagi. Dziewczyna nigdy nie rozumiała takiego postępowania.  Od najmłodszych lat  miała stu procentową frekwencję nie opuszczając lekcji w trakcie choroby i katastrof żywiołowych.  W jej rodzinie wagary były nie do zaakceptowania.   Rozmyślania Koreanki przerwał dzwonek oznaczający przerwę, a zarazem początek jej nowego tygodnia nauki.
Ławka na samym środku klasy. To samo miejsce od lat. Klasa nazywała to Słoneczną Teorią Panny Kwon, która stała się „centrum” klasy. Wszyscy zawsze wiedzieli gdzie siedzi najlepsza uczennica. Nie szczególnie jej to przeszkadzało, ale nie mogła też powiedzieć, że to kochała. Było jej to obojętne. Jak większość rzeczy.
Pierwsza lekcja, matematyka. Dziewczyna zawsze wszystko dokładnie notowała, mimo że uczyła się tego kilkadziesiąt miesięcy temu w prestiżowym gimnazjum.
Gdy zaczęła się druga godzina poświęcona funkcją i wzorom dziewczyna nieśmiało podniosła rękę.
-Widzisz jakiś błąd na tablicy?- Spytał młody nauczyciel, który zawsze liczył się ze zdaniem dziewczyny, która zawsze otrzymywała 100% na jego testach.
-Źle się czuję nauczycielu. Mogę iść do higienistki?
-Oczywiście, Kim pójdzie z tob…
-Nie trzeba, dam sobie radę.- Brunetka szybko zabrała swój telefon z biurka po czym opuściła salę. Z dziwnym podekscytowaniem szła do dobrze jej znanego pomieszczenia. Pielęgniarki akurat nie było w pokoju więc dziewczyna bez pytania zajęła jedno z łóżek. Za zasłoną leżał kolejny pacjent lecz nie bardzo chciała wiedzieć kto.Dziewczyna pustym wzrokiem wpatrywała się w biały sufit i nim się spostrzegła zmorzył ją sen. Był to długi, spokojny odpoczynek. Obudziły ją ostre promienie zachodzącego słońca pod wpływem których dziewczyna gwałtownie usiadła. Spanikowanym wzrokiem rozejrzała się dookoła, a jej wzrok spotkał się z obcą parą  ciemnych oczu.  Nieznajomy wpatrywał się w dziewczynę otępiałym wzrokiem.
-Kim jesteś?!-  Koreanka pierwszy raz od bardzo dawna się zdenerwowała.
-Uczniem tej cudownej szkoły.- odpowiedział z ironią w głosie.- A ty? Dość długo tu śpisz.
-Skąd wiesz ile tu jestem?- Jej głos znowu nabrał beznamiętnej barwy.
-Bo jestem tu jeszcze dłużej. Lekcje się skończyły, pielęgniarka gdzieś poszła my też powinniśmy wracać.
-Taki mam zamiar.-  Dziewczyna szybko wyskoczyła z łóżka i ruszyła w kierunku swojej klasy. Nieznajomy powolnym krokiem podążał za nią. W trakcie gdy dziewczyna zbierała swoje rzeczy chłopak odpalił papierosa opierając się o framugę drzwi.
-Więc to ty jesteś Słoneczną Panną Kwon, która wie wszystko? Nigdy bym cię nie poznał na korytarzu… ciekawe co ty masz ze słońca.- zaśmiał się pod nosem, a brunetka już przy nim stała.
-To ty jesteś tym palantem co tylko z nazwy jest uczniem naszej klasy?- odpowiedziała z przekąsem, mierząc chłopaka wzrokiem.- Myślę, że bym poznał.- Uśmiechnęła się szeroko po czym minęła chłopka i ruszyła do wyjścia ze szkoły. Blondyn bez zastanowienia uszył za nią.
-Jak się nazywasz? Kwon…- zaczął głośno myśleć.
-Kwon- Yu- Ri.- dziewczyna zatrzymała się na środku drogi i odwróciła się w stronę chłopaka.- Nie idź za mną i daj mi spokój.
-Spokojnie, spokojnie.- Chłopak odprowadził dziewczynę wzrokiem, śmiejąc się do siebie, paląc kolejnego papierosa.
Kolejny dzień, te same czynności. Rodzice dziewczyny nie dowiedzieli się o jej „chorobie” mimo, że w głębi duszy właśnie tego chciała- zainteresowania, nagany ze strony opiekunów.
Odkąd tylko przekroczyła bramę szkoły, blondyn z gabinetu pielęgniarki szedł z nią ramię w ramię.
-Cześć Yuri.- przywitał się radośnie- dziś się już lepiej czujesz.- puścił dziewczynie oczko czym jeszcze bardziej ją zdenerwował.
-Czy jesteśmy na tyle blisko by mówić do siebie po imieniu?
-Tak.- odpowiedział bez namysłu.- chociaż ty nie znasz mojego imienia. Jestem Jack…
Dziewczyna wtopiła się w idący tłum niż chłopak skończył mówić.
Głośny dzwonek ginący wśród chaosu na korytarzu ogłosił nową lekcję. Brunetka z kamienna twarzą wpatrywała się w czystą jeszcze tablicę, nie zwracając uwagi na wchodzących uczniów. Nauczyciel rozpoczął zajęcia od rutynowej kontroli obecności.
-Zapomniał pan o mnie, a z tego co wiem jeszcze należę do tej klasy.- męski głos z tyłu klasy przykuł uwagę wszystkich.
-Aaa Wang Jackson... co to za okazja, że zechciał pan uczestniczyć na mojej lekcji?- Nonszalancja ucznia irytowała wykładowcę.
-Dziewczyna.- Chłopak uśmiechnął się szeroko słysząc szmery zachwytu koleżanek z klasy.- Proszę kontynuować.
Nauczyciel z trudem opanował zdenerwowanie po czym rozpoczął lekcję. Koreanka nie zwracała uwagi na Chińczyka doskonale wiedząc, że świdruje ją wzrokiem. Do końca dnia dziewczyna unikała kontaktu z blondynem. Nie chciała mieć żadnych uciążliwych relacji z kimkolwiek.
-Złapałem cię.- Jackson chwycił dziewczynę za ramię gdy ta tylko opuściła teren szkoły.
-Czego ty ode mnie chcesz?!- Brunetka od razu uwolniła się od uścisku.
-Lepiej się poznać... zabawić...
-Jestem dla ciebie jakąś atrakcją w zoo? Bawi cię to wszystko?
-Czemu od razu się denerwujesz? Nie chcesz mieć nowego przyjaciela.
-Nowego, ani starego. Nie potrzebuje przyjaciół.- Dziewczyna ruszyła przed siebie, ale chłopak zaraz ją dogonił.
-Wooo daebak! Twój chłodny ton dodaje ci więcej elegancji.- Dziewczyna nie miała już siły aby protestować. W ciszy szła z chłopakiem w dół ulicy.
Mijały kolejne tygodnie, a dziewczyna powoli przyzwyczajała się do obecności głośnego blondyna dla którego zaczepianie Koreanki stało się nawykiem.
-Co tym razem masz na lunch?- Chińczyk usiadł na miejscu obok brunetki.
-To co zwykle.- Odpowiedział z lekkim uśmiechem sympatii. Coraz częściej przyłapywała się na uśmiechu się.
-Umiesz na sprawdzian z historii?- Spytał mimochodem przeżuwając kanapkę z kurczakiem.
-To dziś?- Dziewczyna odstawiła swój posiłek.
-Po twojej minie wnioskuję, że zapomniałaś.- Zaśmiał się krótko.- Chcesz się zerwać?- Wyszeptał jej do ucha. Widząc mieszane uczucia na jej twarzy pociągnął ją do góry, a gdy już złapała równowagę zaciągnął ją na tył budynku.- Teraz decyduj. Pierwszy w życiu oblany sprawdzian, czy pierwsze... czekaj, drugie wagary?- Jego białe zęby ukazały się w szerokim uśmiechu.
-Nie gadaj tylko prowadź.
-Tak jest księżniczko.
Ulice wypełnione różnorodnymi zapachami i kolorami, bardziej puste niż zwykle. Dziewczyna pierwszy raz chodziła po mieście o tej godzinie, ale nie miała wyrzutów sumienia krocząc koło nieobliczalnego blondyna.
-Pierwszy raz jesteś w Seulu? Nie zachowuj się jak bohaterka dram, która po latach niewoli nareszcie może oddychać.
-A co jeśli tak właśnie jest?- Koreanka pierwszy raz tak szczerze i radośnie się roześmiała. Poczuła smaczek wolności, której wcześniej nie znała.
Do domu wróciła późnym wieczorem, lecz i tak nie zwrócił na to uwagi. Dziewczyna przyzwyczaiła się już do takiego miejsca spraw. Powłóczystym krokiem ruszyła do łazienki by umyć włosy.
Z czasem pojedyncze wagary stały się codziennością dziewczyny. Godzina, dwie... czasem cały dzień. Koreanka nigdy nie nudziła się w otoczeniu swojego najlepszego przyjaciela. Jedynego przyjaciela.
Pewnego dnia po powrocie do domu na dziewczynę czekali jej rodzice. Nie byli jak zwykle zajęci swoimi sprawami, lecz z kamiennymi twarzami siedzieli na kanapie. W pierwszej chwili Koreanka chciała ich ominąć, ale czujne oko patki nie pozwoliło jej przejść.
-Yuri... usiądź z nami na chwilę, dobrze?- Głos kobiety lekko drżał, ale twarz pozostawała niewzruszona.- Wszystko w porządku...? Dziś dostaliśmy telefon w sprawie twoich...
-Czegoś ci brakuje? Ktoś cię prześladuje? To jakiś bunt?!- Ojciec dziewczyny coraz bardziej się denerwował.- Czemu do cholery musisz niszczyć dobre imię naszej rodziny swoimi wygłupami?
-Chodzi wam o moje wagary?- Dziewczyna nonszalancko rozsiadła się w kanapie.- Szkoła mnie nudzi i ogranicza. Czemu mam dorównywać swój poziom do tych pół mózgów?
-Jak ty się zachowujesz?- Mężczyzna wstał ze swojego miejsca.
-Tak jak mnie wychowaliście!- Dziewczyna również wstała, lecz szybko upadła od uderzenia ojca w twarz. Tego się nie spodziewała. Przecież zawsze była jego ukochaną córeczką.- Nienawidzę was!- Yuri wbiegła do swojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
Bezsilnie opadła na łózko po czym wyjęła swój telefon i szybko wybrała numer chłopaka.
-Możemy się teraz spotkać?- Spytała, będąc blisko płaczu.
-Nie za późno? Mówiłaś, że nie chcesz wychodzić na miasto gdy robi się ciemno.
-Cofam to. Przyjdź po mnie... proszę.- Pierwsze łzy spłynęły po policzkach dziewczyny, która od razu się rozłączyła.
Po kilkunastu minutach chłopak czekał już pod oknem brunetki, która ruchem ręki nakazała ciszę. Sama wyszła przez okno, a gdy była na dole ubrała buty i kurtkę, którą wcześniej zrzuciła chłopakowi.
-Gdzie chcesz iść o tej godzinie?
-Chodźmy do klubu.- Koreanka oplotła swoje ramiona na karku chłopaka.
-Nigdy nie chciałaś ze mną iść...- Chińczyk nieśmiało objął ją w tali.
-Ale teraz chcę. Proszę zabierz mnie ze sobą.- Blondyn z rozbawioną minął pociągnął dziewczynę do jednej z bocznych uliczek.
-Gotowa?- Poczuła jego ciepły oddech na karku.
-Jak nigdy…- Wyszeptała. Po przekroczeniu wejścia dziewczynę przywitała przytłaczając nikotynowa mgła i zapach alkoholu. W pierwszej chwili chciała się wycofać, ale ciepły uścisk chłopaka dodawał jej odwagi.
-Zatańczysz?- Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało, podając swoją dłoń blondynowi. Przestała zwracać uwagę na nieprzyjemne zapachy i otaczających ją spoconych ludzi. Pozwoliła by rządziła chwila i jeden namiętny taniec. Jackson nieśmiało zbliżył swoje usta do warg dziewczyny. Ta nie protestowała oddając się uczuciu. Chłopak powoli schodził niżej całując szyję i dekolt Koreanki by po chwili wrócić do jej wiśniowych ust. Mieszanki zapachowe unoszące się w powietrzu działały odurzająco. Yuri nawet nie zwróciła uwagi gdy chłopak pociągnął ją odizolowaną część klubu. Przyspieszone oddechy, nieregularne tempo i ogłuszając muzyka. Dziewczyna odzyskała jasność umysłu gdy jej nagie rozgrzane plecy dotknęły lodowatej ściany.
-Nie mogę...- Wyszeptała odpychając chłopaka.- Przepraszam...- Szybko naciągnęła sukienkę na drżące ramiona i wybiegła z zatłoczonego pubu, zapominając że ma nagie stopy. Chińczyk szybko zabrał resztę jej rzeczy i ruszył za nią.
-Yuri, zaczekaj!- Wysapał.- Nic się nie stało! Nie uciekaj...- Próbował ją zatrzymać, lecz na próżno. Dziewczyna nie chciała go słyszeć.  

To była chwila. Jeden błysk świateł, pisk opon, niemy krzyk dziewczyny, wrzask przechodniów, łzy chłopka.

Chińczyk niespokojnie wiercił się na jednym z krzeseł, na korytarzu prowadzącym na ostry dyżur. Modlił się po cichu by dziewczynie nic się nie stało.
-To ty?!- Z modłów wyrwał go wysoki kobiecy głos.- Ty to zrobiłeś naszej córce?- Nie opierał się atakom matki dziewczyny. Wiedział, że ponosił częściową winę za wypadek i kobieta potrzebuje się wyżyć.. gdyby mógł, sam by się pobił...
-Kochanie uspokój się. Poczekajmy na wynik operacji.- Mężczyzna w średnim wieku trzymający małego chłopca za rękę, odciągnął drżącą kobietę od blondyna.- Z tobą porozmawiamy później.
Chwilę oczekiwania przerwał zamaskowany lekarz, który ruchem głowy wskazał na powodzenie zabiegu. Cała czwórka odprowadziła pielęgniarkę wiozącą nieprzytomną jeszcze dziewczynę. 
-Ty możesz już iść i... nigdy więcej się nie pojawiać.- Kobieta dzielnie zastawiła wejście do pokoju przed blondwłosym chłopakiem.
-Czy... czy mogę się tylko pożegnać?- Spytał drżącym głosem.
-Kochanie pozwól mu... ale mam nadzieję, ze już nie pokarzesz jej się na oczy.- Dodał ostrym głosem do chłopaka, który posłusznie skinął głowa po czym wszedł do ciemnej sali, w której leżała jego najlepsza przyjaciółka.
-Wybacz mi Yuri... to moja wina...- Wyszeptał jej do ucha, które ucałował na do widzenia. Wychodząc, niemo pożegnał się z opiekunami dziewczyny znikając na kolejne dwa lata. 

Gdy dziewczyna  opuściła szpital jej zaległości były zbyt duże by mogła przejść do kolejnej klasy. W głębi duszy nie płakała za utraconym czasem, lecz stratą tak cennego przyjaciela, który rozpłynął się w powietrzu. Przez kolejny rok Koreanka posłusznie chodziła do szkoły nie opuszczając żadnych zajęć, podporządkowując się rodzicom, lecz gdy tylko osiągnęła pełnoletność opuściła rodzinne gniazdo, na rzecz małego pokoju na dachu. Koniec szkoły nastał dla dziewczyny, która wróciła do swojego starego systemu- brak znajomości, bardzo szybko. Nawet się nie spostrzegła gdy stała na podium odbierając świadectwo z wyróżnieniem. Po uroczystości, samotnie ruszyła do parku obok placówki z zazdrością oglądając jak świeżo upieczone absolwentki obdarowywane są z każdej strony tonami kwiatów.
-Złość piękności szkodzi.- Usłyszała dziwnie znajomy głos tuż obok ucha.- Tego szukasz?
Dwa kolorowe bukiety wyłoniły się za głowy dziewczyny, tuż na wysokości jej oczu. Koreanka uniosła wzrok, a jej oczy spotkały się z ciemnym spojrzeniem Chińczyka. Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku.- Wybacz, że kazałem ci czekać.
Po tych słowach, chłopak złączył ich usta w delikatnym, pełnym tęsknoty pocałunku.

 Czytam > komentuje= doceniam pracę.

Dawno nic nie pisałam, dlatego mam wiele wątpliwości co do tego opowiadania. 
Mam nadzieję, że się wam podoba i zostawicie po sobie jakiś ślad. 
Czekam na wasze opinie ^w^

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU.
Życzę wam i sobie bym skończyła w tym roku opowiadanie z VIXX x"3 

5 komentarzy:

  1. Bardzo fajne opowiadanie ;3 Jackson idealnie mi pasuje do takiej roli xxd
    Podoba mi się ;3
    Życzę weny i Szczęśliwego Nowego Roku ^^

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję >m<
      Ufff.. długo zastanawiałam się kogo obsadzić w tej roli xP
      <3

      Usuń
  2. Awww *.* to było słodkie ^^ świetny scenariusz ;D życzę weny i czekam na następny <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam do nowego, kpopowego katalogu :))
    http://katalog-kpop-jpop.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń