piątek, 8 kwietnia 2016

Dla Ciebie.

Deszcz rytmicznie uderzał o blaszane parapety okien, a zmoknięte kundle skomlały w ukryciu. Stare schody skrzypiały pod ciężarem gości. Zgarbiony mężczyzna  z łysiejącą głową i twarzą pokrytą zmarszczkami powoli prowadził kolejnego nieświadomego lokatora do mieszkania na poddaszu.
-Jak się panu podoba?- Lekko ochrypły głos staruszka był ledwo słyszalny.
-Metraż odpowiedni, okolica przyjemna… czemu wynajmuje pan to tak tanio?
-Trudno znaleźć najemcę.
-Dlaczego?- Odpowiedź lekko zmieszała chłopaka.- Są problemy z sąsiadami?
-Nic z tych rzeczy. Współlokatorzy są bardzo mili... Sam się pan przekona.- Mężczyzna zaśmiał się radośnie, a kąciki jego oczu uniosły się. Zakłopotany najemca uśmiechnął się nerwowo po czym ruszył za właścicielem podpisać sporządzoną wcześniej umowę umowę. 

***

Popijając wodę, Donghae obserwował jak rosły mężczyzna, który pomagał mu w przeprowadzce zamyka za sobą drzwi.  Ze zrezygnowaniem rozejrzał się po poddaszu zawalanym różnymi kartonami i torbami. Chłopak odstawił do połowy pusta butelkę na blat i zabrał się do pracy. Pochłonięty organizowaniem swojej nowej przestrzeni nie dostrzegł małej karteczki z napisem „Witaj” przyczepionej do okna. Ostatnie krople wczorajszego deszczu spływały leniwie po szybie tworząc cienkie smugi.

***

Spocony, zmęczony, zakurzony chłopak z ulgą usiadł na wąskiej kanapie. Z satysfakcją oglądał efekty swoich działań. Brudne poddasze jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zamieniło się w przytulne mieszkanie.  Brunet rozciągnął się i sięgnął po swoją butelkę. Pamiętał, że nie wypił wszystkiego, ale opakowanie było puste.
Tej nocy Koreańczykowi przyśnił się ogród pełen kwiatów. Słyszał nawołujący  go słodki głos, ale nie widział mówcy, którego szukał do końca. To był naprawdę przyjemny sen. 

*** 

Nad ranem mężczyznę obudził mocny podmuch wiatru. Otworzył leniwie oczy i odwrócił się w stronę niedomkniętego okna. Niechętnie wyczołgał się z pod kołdry by domknąć szczelinę. Gdy się odwrócił dostrzegł zapalone światło w łazience do której od razu ruszył. Dokręcił cieknący kran i przetarł wilgotną podłogę. Nie był pewien co się dzieje, ale miał wrażenie, że nie jest sam. Nim wyszedł z łazienki poczuł zapach świeżo zaparzonej kawy. Szybko wybiegł do salonu, ale tak jak się spodziewał… nikogo nie zastał.

*** 

-Oppa, twój nowy dom jest super!- Roześmiany chłopak domknął drzwi za swoją rozradowaną dziewczyną.- Masz stąd piękny widok!- Koreanka podbiegła do okna, Donghae ruszył za to  do kuchni rozpakować zakupy.
-Co byś zjadła?
-Cokolwiek zrobisz! Och masz nawet jakiś obraz… czy to Picasso?
-Botticelli…
-Oj…- Dziewczyna przygryzła wargę i spojrzała w ziemię.- Ale wiesz… malowali podobnie! Co tam jest?- Dodała szybko, próbując zmienić temat.
-Łazienka. Czuj się jak u siebie.

***
Gdy dziewczyna wyszła chłopak rozsiadł się wygodnie na kanapie z lampką wina w ręce. Zamkną oczy i cieszył się ciszą, którą przerywały co jakiś czas dziwne szmery.
-Ja też mogę wina?- Gdy usłyszał obcy, męski głos tuż obok siebie upuścił kieliszek. Rozejrzał się zmieszany dookoła, ale nikogo nie zauważył.- Och… tyle się zmarnowało…
-Kim jesteś!-  Chłopak gwałtownie się podniósł szukając swojego rozmówcy.
-Twoim współlokatorem… chociaż to raczej ty mieszkasz u mnie.- Cichy śmiech rozszedł się po pomieszczeniu.
-Wychodź tu natychmiast!- Donghae już nie ściszał swojego głosu.
-Spokojnie… nie pobij mnie tylko.- Na chwilę zapadła grobowa cisza, którą przerwał radosny głos.- Tu jestem.
Koreańczyk odwrócił się szybko, a jego oczom ukazał się roześmiany blondyn.  Nieznajomy chłopak uśmiechał się z wyższością. Brunet wywrócił się boleśnie gdy przerażony zaczął się wycofywać.
-Kim…Kim jesteś?
-Twoim współlokatorem.- Nieznajomy mówił wolno i wyraźnie.- Staruszek ci nie mówił? Ajć… zawsze zapomina o najważniejszym.
-Jesteś duchem?- Chłopak z trudem się podniósł.
-Wow! Ale jesteś spostrzegawczy… szkoda, że masz taką ignorancką dziewczynę.
-Min jest w porządku…
-Czy ja coś mówię?- Blondyn w mgnieniu oka znalazł się na kanapie.- Mogę tego wina?

***


-Pobudka…- Brunet nieznacznie się poruszył zasłaniając twarz kołdrą.- Kto rano wstaje ten je śniadanie….
-Daj mi spokój Eunhyuk… Dzisiaj mam wolne.
-Ale mi się nuuuudzi.- Blondyn położył się na chłopaku, ale ten tego nie poczuł. Po miesiącu znajomości można ich było nazwać przyjaciółmi. Donghae przyzwyczaił się do nagle pojawiającego się współlokatora. Było mu raźniej z radosnym chłopakiem, który troszczył się o Koreańczyka jak matka o swoje dzieci.

***

-Min nie przyjdzie?- Blondyn ze znudzeniem oglądał nieznany mu program rozrywkowy.
-Zerwałem z nią.- Brunet ze skupieniem kroił kolejny kawałek marchewki.
-Czemu?!- Eunhyuk gwałtownie się podniósł i odwrócił do swojego przyjaciela.
-Miałem ją po dziurki w nosie. Nic ją nie interesowało, nie miała swojego zdania… ciągle tylko jęczała i narzekała. Nawet Budda miałby jej dość.
-Powinniśmy to uczcić!- Blondyn w mgnieniu oka znalazł się przy swoim współlokatorze.-Winko? Soju? Piwko?
-Na co masz tylko ochotę… ale dopiero w sobotę. Dzisiaj pracuję.

***

Słońce powoli zachodziło, a Eunhyuk niecierpliwie oczekiwał swojego kompana. Pierwszy raz od bardzo dawna znalazł przyjaciela dla którego mógłby zrobić wszystko. Gdyby jeszcze tylko żył, mógłby za niego umrzeć.
-Wróciłem!- Donghae radośnie pomachał siatką z alkoholem w stronę swojego towarzysza. Na początku bał się i nie rozumiał blondyna, ale z czasem ten niepozorny duch stał się cząstką niego. Nie umiał sobie wyobrazić jak mógłby żyć dalej bez swojego towarzystwa.

***


Granatowe niebo ubrało już gwieździstą szatę, kilka opróżnionych butelek walało się na ziemi.
-Przyjacielu…-  Eunhyuk przerwał ciszę.-  Co byś chciał zrobić dzień przed śmiercią?
Brunet popatrzył się na niego pytająco, lecz jego towarzysz patrzył w tylko sobie znane miejsce.
-Chciałbym siedzieć tak jak teraz.- Odpowiedział po chwili namysłu.- Pić piwo z przyjacielem.
-Nie z rodziną?
-Umarła już dawno.
-Przepra…
-Nie trzeba. Nie wiedziałeś.
Blondyn skulił się i lekko posmutniał. Mimo, że tyle już mieszkał z Koreańczykiem to czuł jakby w ogóle go nie znał. Poczuł się zraniony, że przyjaciel nie dzieli się z nim swoimi wszystkimi troskami.
-A ty, co byś zrobił gdybyś na jeszcze jeden dzień mógł wrócić do życia?
-Kupił bym ci kwiaty.- Blondyn odpowiedział bez zastanowienia.- W końcu bardzo je  lubisz, prawda?

***


Eunhyuk najbardziej nie lubił czasu gdy Donghae był w pracy. Wtedy najmocniej odczuwał, że nie należy już do tego świata. Kiedyś wychodził na spacery, ale przestał gdy zauważył, że nikt go nie dostrzega i nic nie może zrobić. Jedynymi osobami, które były w stanie go zauważyć byli jego współlokatorzy, którzy niestety szybko uciekali. Ludzie boją się tego co niewyjaśnione i starają się tego unikać.
Po przeczytaniu książki, którą chłopak znał na pamięć, blondyn położył się na kanapie i włączył telewizor. O tej godzinie nie leciało zazwyczaj nic ciekawego; powtórki dram, bajki dla dzieci i filmy obyczajowe, które widział miliony razy. Już chciał wyłączyć urządzenie, ale coś go tknęło i przełączył jeszcze jeden kanał.
Na ekranie pojawiła się scena potwornego wypadku. Karetki, policja i straż pożarna z trudem ogarniały sytuację. Kobiecy głos relacjonował wszystko na bieżąco. Eunhyuk wysilił wzrok aby lepiej zobaczyć poszkodowanych. Zamarł gdy dostrzegł samochód Donghae. Blondyn spadł z kanapy i na czworakach podszedł do ekranu. Gdy zakrwawiony chłopak mignął przez chwilę na monitorze Eunhyuk nie miał już wątpliwości. Z prędkością światła pobiegł do szpitala.

***


Oszołomiony Eunhyuk czekał przed salą operacyjną. Był wściekły, że nie może nic zrobić. Był w stanie podnosić lekkie przedmioty, ale nie mógł zadzwonić do opiekunów chłopaka. Nawet gdyby chciał nie wiedziałby jaki numer wykręcić. Łzy złości i bezradności spłynęły po jego bladych policzkach. Modlił się w duchu by operacja się udała i by brunet szybko wrócił do zdrowia.

***

Otyły doktor monotonnym głosem tłumaczył młodej pielęgniarce jak ma postępować z poszkodowanym. Eunhyuk jak cień podążał za ciałem swojego nieprzytomnego przyjaciela. Uważnie obserwował dłonie lekarki gdy podpinała wszystkie urządzenia do ciała chłopaka. Opiekun cały czas się nie pojawił.

*** 

Blondyn dzień i noc pilnował swojego śpiącego kompana. Mówił do niego z nadzieją, że zaraz się obudzi. Opowiadał mu o śmiesznych sytuacjach, które zauważył na szpitalnych korytarzach i o uroczej dziewczynie, która śpi w pokoju obok. Tylko lekki ruch klatki piersiowej Donghae wskazywał, że jeszcze żyje. Eunhyuk nie tracił nadziei.

***

Chłopak nie przyjmował do wiadomości, że Donghae może się nie obudzić. Nie słuchał szeptów smutnych lekarek. Gdy zostawał sam z nieprzytomnym brunetem miał wrażenie, że jest bardziej żywy niż jego kompan.
Delikatnie głaskał jego włosy i coraz bardziej zapadnięte policzki. Cieszył się jedynie, że Koreańczyk nie może dostrzec jego łez.

*** 

Księżyc  już od godziny królował na niebie. Na chłodnych korytarzach szpitala zapanowała martwa cisza. Eunhyuk jak zwykle siedział na parapecie i przyglądał się śpiącemu brunetowi. Miał nadzieję, że jego przyjaciel ma chociaż dobre sny. Czerwona linia równomiernie podnosiła się i opadała pokazując tętno chłopaka. Rytmiczne dźwięki wydobywające się z urządzeń coraz bardziej usypiały Eunhyuka. Mimo, że był duchem to lubił spać…  choć nigdy nic mu się nie śniło.
Ostry pisk wybudził chłopaka z lekkiego snu. Z przerażeniem obserwował jak lekarz podpina elektrody do wątłego ciała bruneta. Kryzys został zażegnany, ale Eunhyuk wiedział, że nie może już czekać.
 
***

Pierwsze promienie niedzielnego słońca przebiły się przez cienką, szpitalną zasłonkę budząc delikatnie chłopaka. Chciał poruszyć ręką, lecz miał z tym pewien problem. Jego ciało było ciężkie i obolałe. Gdy lekarze wykonali rutynowe badania, a chłopak całkowicie odzyskał świadomość, z utęsknieniem wypatrywał swojego przyjaciela lecz nigdzie nie mógł go dostrzec.

*** 

Po tygodniu Donghae został wypisany. W drodze do domu zastanawiał się co robi Eunhyuk. Był niezadowolony, że jego stan był opisywany jako „jeśli się obudzi to będzie cud”, a jego przyjaciel nie pojawił się nawet w szpitalu.
Gdy brunet otworzył mieszkanie od razu zawołał blondyna, lecz nie usłyszał odpowiedzi. Obszedł całe poddasze lecz nigdzie nie dostrzegł choćby śladu obecność Eunhyuka. Zmartwiony usiadł na kanapie, ale jego chwila zadumy nie trwała długo. Niechętnie podszedł otworzyć drzwi swojemu gościowi.
-Witaj, mogę  na chwilę wejść?
Donghae bez zastanowienia wpuścił właściciela kamienicy.
-W czym mogę panu pomóc?
-Chciałem ci to dać- staruszek podał młodzieńcowi bukiet.
-Różowe kwity?...- na twarzy Koreańczyka pojawiło się zmieszanie.
-To nie są byle jakie kwiaty, to goździki. On chciałby ci je dać. Naprawdę ci dziękuję, że dzięki tobie ten chłopiec odnalazł spokój ducha i prawdziwego przyjaciela…
-Czy od odszedł?- Brunet z trudem wypowiedział słowa, które najbardziej go męczyły.  Mężczyzna nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się smutno. Ukłonił się po czym wolnym krokiem ruszył starymi schodami w dół. Donghae jeszcze przez jakiś czas słyszał skrzypienie starego domu.
-Tss głupek... powinniśmy się jeszcze napić...


Czytam > komentuje= doceniam pracę

 Wiem... opowiadanie jest słabe, a ja długo nic nie pisałam...
WYBACZCIE MI TuT
Postaram się jeszcze bardziej abyście już nie musieli czekać... jeszcze raz przepraszam TuT 

3 komentarze:

  1. To opowiadanie nie jest słabe! Pewnie nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo mi się podoba ;3 zakochałan się w dualogach w tym opowiadaniu, są takie proste i naturalne ;3 jeszcze Eunhyuk i Donghae to kolejnt plus opowiadania :D mam nadzieję, że nie będziesz miała już aż tak długiej przerwy ;p fighting!

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Co się dzieje z Twoim blogiem sis? :<

    OdpowiedzUsuń