-Jak się panu podoba?- Lekko ochrypły głos staruszka był
ledwo słyszalny.
-Metraż odpowiedni, okolica przyjemna… czemu wynajmuje
pan to tak tanio?
-Trudno znaleźć najemcę.
-Dlaczego?- Odpowiedź lekko zmieszała chłopaka.- Są
problemy z sąsiadami?
-Nic z tych rzeczy. Współlokatorzy są bardzo mili... Sam
się pan przekona.- Mężczyzna zaśmiał się radośnie, a kąciki jego oczu uniosły
się. Zakłopotany najemca uśmiechnął się nerwowo po czym ruszył za właścicielem
podpisać sporządzoną wcześniej umowę umowę.
***
Popijając wodę, Donghae obserwował jak rosły mężczyzna,
który pomagał mu w przeprowadzce zamyka za sobą drzwi. Ze zrezygnowaniem rozejrzał się po poddaszu
zawalanym różnymi kartonami i torbami. Chłopak odstawił do połowy pusta butelkę
na blat i zabrał się do pracy. Pochłonięty organizowaniem swojej nowej
przestrzeni nie dostrzegł małej karteczki z napisem „Witaj” przyczepionej do
okna. Ostatnie krople wczorajszego deszczu spływały leniwie po szybie tworząc
cienkie smugi.
***
Spocony, zmęczony, zakurzony chłopak z ulgą usiadł na
wąskiej kanapie. Z satysfakcją oglądał efekty swoich działań. Brudne poddasze
jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zamieniło się w przytulne
mieszkanie. Brunet rozciągnął się i
sięgnął po swoją butelkę. Pamiętał, że nie wypił wszystkiego, ale opakowanie
było puste.
Tej nocy Koreańczykowi przyśnił się ogród pełen kwiatów.
Słyszał nawołujący go słodki głos, ale
nie widział mówcy, którego szukał do końca. To był naprawdę przyjemny sen.
***
Nad ranem mężczyznę obudził mocny podmuch wiatru.
Otworzył leniwie oczy i odwrócił się w stronę niedomkniętego okna. Niechętnie
wyczołgał się z pod kołdry by domknąć szczelinę. Gdy się odwrócił dostrzegł
zapalone światło w łazience do której od razu ruszył. Dokręcił cieknący kran i
przetarł wilgotną podłogę. Nie był pewien co się dzieje, ale miał wrażenie, że
nie jest sam. Nim wyszedł z łazienki poczuł zapach świeżo zaparzonej kawy.
Szybko wybiegł do salonu, ale tak jak się spodziewał… nikogo nie zastał.
***
-Oppa, twój nowy dom jest super!- Roześmiany chłopak
domknął drzwi za swoją rozradowaną dziewczyną.- Masz stąd piękny widok!-
Koreanka podbiegła do okna, Donghae ruszył za to do kuchni rozpakować zakupy.
-Co byś zjadła?
-Cokolwiek zrobisz! Och masz nawet jakiś obraz… czy to
Picasso?
-Botticelli…
-Oj…- Dziewczyna przygryzła wargę i spojrzała w ziemię.-
Ale wiesz… malowali podobnie! Co tam jest?- Dodała szybko, próbując zmienić
temat.
-Łazienka. Czuj się jak u siebie.
***
Gdy dziewczyna wyszła chłopak rozsiadł się wygodnie na
kanapie z lampką wina w ręce. Zamkną oczy i cieszył się ciszą, którą przerywały
co jakiś czas dziwne szmery.
-Ja też mogę wina?- Gdy usłyszał obcy, męski głos tuż
obok siebie upuścił kieliszek. Rozejrzał się zmieszany dookoła, ale nikogo nie
zauważył.- Och… tyle się zmarnowało…
-Kim jesteś!- Chłopak
gwałtownie się podniósł szukając swojego rozmówcy.
-Twoim współlokatorem… chociaż to raczej ty mieszkasz u
mnie.- Cichy śmiech rozszedł się po pomieszczeniu.
-Wychodź tu natychmiast!- Donghae już nie ściszał swojego
głosu.
-Spokojnie… nie pobij mnie tylko.- Na chwilę zapadła
grobowa cisza, którą przerwał radosny głos.- Tu jestem.
Koreańczyk odwrócił się szybko, a jego oczom ukazał się
roześmiany blondyn. Nieznajomy chłopak
uśmiechał się z wyższością. Brunet wywrócił się boleśnie gdy przerażony zaczął
się wycofywać.
-Kim…Kim jesteś?
-Twoim współlokatorem.- Nieznajomy mówił wolno i
wyraźnie.- Staruszek ci nie mówił? Ajć… zawsze zapomina o najważniejszym.
-Jesteś duchem?- Chłopak z trudem się podniósł.
-Wow! Ale jesteś spostrzegawczy… szkoda, że masz taką
ignorancką dziewczynę.
-Min jest w porządku…
-Czy ja coś mówię?- Blondyn w mgnieniu oka znalazł się na
kanapie.- Mogę tego wina?
***
-Pobudka…- Brunet nieznacznie się poruszył zasłaniając
twarz kołdrą.- Kto rano wstaje ten je śniadanie….
-Daj mi spokój Eunhyuk… Dzisiaj mam wolne.
-Ale mi się nuuuudzi.- Blondyn położył się na chłopaku,
ale ten tego nie poczuł. Po miesiącu znajomości można ich było nazwać
przyjaciółmi. Donghae przyzwyczaił się do nagle pojawiającego się
współlokatora. Było mu raźniej z radosnym chłopakiem, który troszczył się o
Koreańczyka jak matka o swoje dzieci.
***
-Min nie przyjdzie?- Blondyn ze znudzeniem oglądał
nieznany mu program rozrywkowy.
-Zerwałem z nią.- Brunet ze skupieniem kroił kolejny
kawałek marchewki.
-Czemu?!- Eunhyuk gwałtownie się podniósł i odwrócił do
swojego przyjaciela.
-Miałem ją po dziurki w nosie. Nic ją nie interesowało,
nie miała swojego zdania… ciągle tylko jęczała i narzekała. Nawet Budda miałby
jej dość.
-Powinniśmy to uczcić!- Blondyn w mgnieniu oka znalazł
się przy swoim współlokatorze.-Winko? Soju? Piwko?
-Na co masz tylko ochotę… ale dopiero w sobotę. Dzisiaj
pracuję.
***
Słońce powoli zachodziło, a Eunhyuk niecierpliwie
oczekiwał swojego kompana. Pierwszy raz od bardzo dawna znalazł przyjaciela dla
którego mógłby zrobić wszystko. Gdyby jeszcze tylko żył, mógłby za niego
umrzeć.
-Wróciłem!- Donghae radośnie pomachał siatką z alkoholem
w stronę swojego towarzysza. Na początku bał się i nie rozumiał blondyna, ale z
czasem ten niepozorny duch stał się cząstką niego. Nie umiał sobie wyobrazić
jak mógłby żyć dalej bez swojego towarzystwa.
***
Granatowe niebo ubrało już gwieździstą szatę, kilka
opróżnionych butelek walało się na ziemi.
-Przyjacielu…- Eunhyuk
przerwał ciszę.- Co byś chciał zrobić
dzień przed śmiercią?
Brunet popatrzył się na niego pytająco, lecz jego
towarzysz patrzył w tylko sobie znane miejsce.
-Chciałbym siedzieć tak jak teraz.- Odpowiedział po
chwili namysłu.- Pić piwo z przyjacielem.
-Nie z rodziną?
-Umarła już dawno.
-Przepra…
-Nie trzeba. Nie wiedziałeś.
Blondyn skulił się i lekko posmutniał. Mimo, że tyle już
mieszkał z Koreańczykiem to czuł jakby w ogóle go nie znał. Poczuł się
zraniony, że przyjaciel nie dzieli się z nim swoimi wszystkimi troskami.
-A ty, co byś zrobił gdybyś na jeszcze jeden dzień mógł
wrócić do życia?
-Kupił bym ci kwiaty.- Blondyn odpowiedział bez
zastanowienia.- W końcu bardzo je
lubisz, prawda?
***
Eunhyuk najbardziej nie lubił czasu gdy Donghae był w pracy.
Wtedy najmocniej odczuwał, że nie należy już do tego świata. Kiedyś wychodził
na spacery, ale przestał gdy zauważył, że nikt go nie dostrzega i nic nie może
zrobić. Jedynymi osobami, które były w stanie go zauważyć byli jego
współlokatorzy, którzy niestety szybko uciekali. Ludzie boją się tego co
niewyjaśnione i starają się tego unikać.
Po przeczytaniu książki, którą chłopak znał na pamięć,
blondyn położył się na kanapie i włączył telewizor. O tej godzinie nie leciało
zazwyczaj nic ciekawego; powtórki dram, bajki dla dzieci i filmy obyczajowe,
które widział miliony razy. Już chciał wyłączyć urządzenie, ale coś go tknęło i
przełączył jeszcze jeden kanał.
Na ekranie pojawiła się scena potwornego wypadku.
Karetki, policja i straż pożarna z trudem ogarniały sytuację. Kobiecy głos
relacjonował wszystko na bieżąco. Eunhyuk wysilił wzrok aby lepiej zobaczyć
poszkodowanych. Zamarł gdy dostrzegł samochód Donghae. Blondyn spadł z kanapy i
na czworakach podszedł do ekranu. Gdy zakrwawiony chłopak mignął przez chwilę
na monitorze Eunhyuk nie miał już wątpliwości. Z prędkością światła pobiegł do
szpitala.
***
Oszołomiony Eunhyuk czekał przed salą operacyjną. Był
wściekły, że nie może nic zrobić. Był w stanie podnosić lekkie przedmioty, ale
nie mógł zadzwonić do opiekunów chłopaka. Nawet gdyby chciał nie wiedziałby
jaki numer wykręcić. Łzy złości i bezradności spłynęły po jego bladych
policzkach. Modlił się w duchu by operacja się udała i by brunet szybko wrócił
do zdrowia.
***
Otyły doktor monotonnym głosem tłumaczył młodej
pielęgniarce jak ma postępować z poszkodowanym. Eunhyuk jak cień podążał za
ciałem swojego nieprzytomnego przyjaciela. Uważnie obserwował dłonie lekarki
gdy podpinała wszystkie urządzenia do ciała chłopaka. Opiekun cały czas się nie
pojawił.
***
Blondyn dzień i noc pilnował swojego śpiącego kompana.
Mówił do niego z nadzieją, że zaraz się obudzi. Opowiadał mu o śmiesznych
sytuacjach, które zauważył na szpitalnych korytarzach i o uroczej dziewczynie,
która śpi w pokoju obok. Tylko lekki ruch klatki piersiowej Donghae wskazywał,
że jeszcze żyje. Eunhyuk nie tracił nadziei.
***
Chłopak nie przyjmował do wiadomości, że Donghae może się
nie obudzić. Nie słuchał szeptów smutnych lekarek. Gdy zostawał sam z
nieprzytomnym brunetem miał wrażenie, że jest bardziej żywy niż jego kompan.
Delikatnie głaskał jego włosy i coraz bardziej zapadnięte
policzki. Cieszył się jedynie, że Koreańczyk nie może dostrzec jego łez.
***
Księżyc już od
godziny królował na niebie. Na chłodnych korytarzach szpitala zapanowała martwa
cisza. Eunhyuk jak zwykle siedział na parapecie i przyglądał się śpiącemu
brunetowi. Miał nadzieję, że jego przyjaciel ma chociaż dobre sny. Czerwona
linia równomiernie podnosiła się i opadała pokazując tętno chłopaka. Rytmiczne
dźwięki wydobywające się z urządzeń coraz bardziej usypiały Eunhyuka. Mimo, że
był duchem to lubił spać… choć nigdy nic
mu się nie śniło.
Ostry pisk wybudził chłopaka z lekkiego snu. Z
przerażeniem obserwował jak lekarz podpina elektrody do wątłego ciała bruneta.
Kryzys został zażegnany, ale Eunhyuk wiedział, że nie może już czekać.
***
Pierwsze promienie niedzielnego słońca przebiły się przez
cienką, szpitalną zasłonkę budząc delikatnie chłopaka. Chciał poruszyć ręką,
lecz miał z tym pewien problem. Jego ciało było ciężkie i obolałe. Gdy lekarze
wykonali rutynowe badania, a chłopak całkowicie odzyskał świadomość, z
utęsknieniem wypatrywał swojego przyjaciela lecz nigdzie nie mógł go dostrzec.
***
Po tygodniu Donghae został wypisany. W drodze do domu
zastanawiał się co robi Eunhyuk. Był niezadowolony, że jego stan był opisywany
jako „jeśli się obudzi to będzie cud”, a jego przyjaciel nie pojawił się nawet
w szpitalu.
Gdy brunet otworzył mieszkanie od razu zawołał blondyna,
lecz nie usłyszał odpowiedzi. Obszedł całe poddasze lecz nigdzie nie dostrzegł
choćby śladu obecność Eunhyuka. Zmartwiony usiadł na kanapie, ale jego chwila
zadumy nie trwała długo. Niechętnie podszedł otworzyć drzwi swojemu gościowi.
-Witaj, mogę na
chwilę wejść?
Donghae bez zastanowienia wpuścił właściciela kamienicy.
-W czym mogę panu pomóc?
-Chciałem ci to dać- staruszek podał młodzieńcowi bukiet.
-Różowe kwity?...- na twarzy Koreańczyka pojawiło się
zmieszanie.
-To nie są byle jakie kwiaty, to goździki. On chciałby ci
je dać. Naprawdę ci dziękuję, że dzięki tobie ten chłopiec odnalazł spokój
ducha i prawdziwego przyjaciela…
-Czy od odszedł?- Brunet z trudem wypowiedział słowa,
które najbardziej go męczyły. Mężczyzna
nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się smutno. Ukłonił się po czym wolnym
krokiem ruszył starymi schodami w dół. Donghae jeszcze przez jakiś czas słyszał
skrzypienie starego domu.
-Tss głupek... powinniśmy się jeszcze napić...
Czytam > komentuje= doceniam pracę
Wiem... opowiadanie jest słabe, a ja długo nic nie pisałam...
WYBACZCIE MI TuT
Postaram się jeszcze bardziej abyście już nie musieli czekać... jeszcze raz przepraszam TuT
To opowiadanie nie jest słabe! Pewnie nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo mi się podoba ;3 zakochałan się w dualogach w tym opowiadaniu, są takie proste i naturalne ;3 jeszcze Eunhyuk i Donghae to kolejnt plus opowiadania :D mam nadzieję, że nie będziesz miała już aż tak długiej przerwy ;p fighting!
OdpowiedzUsuńhttp://cnbluestory.blogspot.com/
O jakie to wspaniałe!
OdpowiedzUsuńCo się dzieje z Twoim blogiem sis? :<
OdpowiedzUsuń