piątek, 19 lutego 2016

Samotna wyprawa cz. II (Rozdział dziewiętnasty)

Wybacz...
Wybacz...
 Wybacz...
Na nic więcej mnie nie stać...
 Im dalej posuwałaś się na przód, tym więcej ran pojawiało się na twoim ciele. Z każdej strony otaczał cię ciernisty las. Z trudem dostrzegałaś granatowe niebo. Po raz kolejny uciekałaś nie znając powodu. Miałaś tego serdecznie dość, ale nie umiałaś się zatrzymać. Odnosiłaś wrażenie, że gra już trwa i nie ma odwrotu.
Wiał coraz mocniejszy wiatr, a ty z trudem poruszałaś się do przodu. Z utęsknieniem wypatrywałaś zielonej równiny i prostej drogi prowadzącej w nieznane. Las przerzedzał się, a ty odzyskiwałaś nadzieję. Z radością przywitałaś mocne promienie złotego słońca. Poczułaś jak napełnia cię nowa energia. Z ulgą ruszyłaś po piaszczystej drodze w nieznanym ci kierunku.

Księżyc powoli wyłaniał się zza horyzontu, a zmęczenie chwytało cię w swoje ramiona. Posuwałaś się coraz dalej, ale krajobraz zmieniał się nieznacznie. Gdy mrok opanował krainę dostrzegłaś niepozorną, licha chatkę po prawej stronie, tam gdzie chowało się słońce. Umysł mówił "nie", ale nogi same zadecydowały. Nim się spostrzegłaś stałaś już przed drewnianymi drzwiami. Niepewnie zapukałaś, ale nikt ci nie odpowiedział. Powtórzyłaś czynność, ale słyszałaś tylko swój oddech. Nacisnęłaś klamkę, a ta ustąpiła bez problemu. W środku panował przeszywający mrok. Gdy przekroczyłaś próg chaty przypomniałaś sobie o prezencie od Leo. Światło wydobywające się z kamyków nadało kształt przedmiotom wewnątrz. Dostrzegłaś stare, rozpadające się łóżko, krzywy stół i mały taboret. Na jednej z czterech ścian wisiała krzywo powieszona półka. Zmęczenie wygrało ze zdrowym rozsądkiem i już po chwili leżałaś na twardym materacu.

Po wyczerpującym marszu, stara chałupa wydawała ci się lepsza niż nie jeden pałac. Długo wylegiwałaś się na posłaniu. Gdy otworzyłaś oczy zorientowałaś się, że jest już środek dnia, a w pomieszczenie coś się zmieniło. Poderwałaś się gwałtownie w każdej chwili gotowa do obrony. Wyostrzyłaś wszystkie swoje zmysły by po chwili usłyszeć dźwięk rąbanego drewna. Ostrożnie zsunęłaś się z łóżka i na czworakach podeszłaś do drewnianego okna wychodzącego na tył domu. Nieopodal lasu dostrzegłaś męską sylwetkę. Białe włosy nieznajomego lśniły w promieniach słońca.

Postanowiłaś po cichu opuścić to miejsce i dalej udać się w nieznane tak aby białowłosy mężczyzna cię nie dostrzegł. Cały czas kucając starałaś się przedostać do drzwi, ale na twoje nieszczęście zahaczyłaś ręką o nogę  niestabilnego stołu, który upadł z głośnym hukiem. Nim zdążyłaś zareagować, nieznajomy już stał w progu chaty.
-[Twoje imię] wszystko w porządku?- Nie musiała patrzeć w jego twarz by rozpoznać swojego białowłosego przyjaciela.
-Ravi!- Szybko wstałaś i podbiegłaś do chłopaka.- Jak dobrze cię widzieć.
Koreańczyk uśmiechnął się ciepło.
-Ciebie również. Musiałaś wiele przejść.
-Myślałam, że umrę. Tyle się działo! Leo...- Nagle ugryzłaś się w język. "Czy mogę mu zaufać?" Na zewnątrz zawiał mocniejszy wiatr. 

  Rozdział osiemnasty <♡> Rozdział dwudziesty
 
Czytam > komentuje= doceniam pracę.

2 komentarze:

  1. Z każdym rozdziałem jest coraz ciekawej ;; bardzo spodobały mi się Twoje opisy z początku tego rozdziału ;3 i wrócił Ravi!!! :D czekam na kolejny rozdział ^^

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń