piątek, 6 czerwca 2014

Wena przychodzi gdy sklep jest zamknięty.

Kolejna nieprzespana noc. 
Kolejny dzbanek kawy. 
Znowu puste kartki. 




Przetarłaś zaspane oczy. Chciałaś jedynie położyć głowę na miękkiej poduszce i spać, ale nie mogłaś. Termin oddania kolejnego rozdziału Cię gonił. Byłaś w trakcie pisanie książki, ale wena Cię opuściła, a wszystko przez twojego byłego chłopaka. Pisałaś romans. Historię miłosną. Twoja korektorka mówiła, że jest świetna. Jak z bajki. Taka właśnie była twoja miłość. Była tak nieprawdopodobna, że nie mogła trwać wiecznie. Po tym jak rzucił Cię twój chłopak chciałaś aby główny bohater książki wpadł pod samochód lub zginął w inny sposób, ale redakcja się nie zgodziła. Nikt Cię nie rozumiał. Nawet twoi przyjaciele. Nikt nie chciał przyjąć do wiadomości, że nie masz siły pisać tego typu książek ze złamanym sercem. Twój chłopak był twoim natchnieniem, jego uśmiech popychał Cię do przodu. Z nim u boku miałaś siłę tworzyć. Teraz nie miałaś na nic ochoty, a czas nie ubłaganie leciał do przodu. Z drzemki w którą właśnie zapadłaś wybudził Cię dzwonek przy twoich drzwiach. Niechętnie poszłaś je otworzyć. Nie miałaś ochoty nikogo widzieć.

Przed drzwiami stała kobieta drobnej budowy o siwych włosach, była to właścicielka kamienicy

-Dzień dobry pani.

-Witaj... mam małą sprawę...- przerwałaś jej.

-Proszę się nie martwić czynsz zapłacę do końca miesiąca.

-Na pewno?

-Oczywiście. Już kończę książkę...- kobieta westchnęła zrezygnowana.

-Dobrze. Masz czas do końca miesiąca i ani dnia dłużej.

-Dobrze.

-Jeśli się spóźnisz z zapłatą to będziesz się musiała wyprowadzić.

-Rozumiem.

-Dobrze, dobrze idź już lepiej pisać. Nie będę Ci przeszkadzać.

-Do widzenia.

-Do widzenia. -uśmiechnęłaś się lekko, a następnie zamknęłaś skrzypiące drzwi.

Naprawdę chciałaś zacząć pisać, chciałaś skończyć tą książkę lecz nie miałaś pomysłu na zakończenie. Przeciągnęłaś się i ziewnęłaś. Dopiero teraz zauważyłaś jaki syf panuje w mieszkaniu. Zebrałaś z biurka wszystkie opakowania po słodyczach, opakowania od pizzy i wyrzuciłaś je do kosza. Dzbanki po kawie włożyłaś do zlewu. Mimo że przeszkadzał Ci brud to nie miałaś siły zmywać naczyń. Nigdy tego nie lubiłaś.  Odsłoniłaś zasłony i wpuściłaś promiennie słoneczne do pokoju. Dano tego nie robiłaś. Otworzyłaś okna wpuszczając w ten sposób trochę świeżego powietrza. Gdy twoje oczy przyzwyczaiły się do rażącego światła zobaczyłaś jak wyglądasz. Potargane włosy, których chyba nie myłaś od miesiąca, stary dres z plamami od kawy i sosu, podkrążone oczy. Gdyby twoja mama Cię zobaczyła od razu kazałaby Ci wracać na rodzinną wieś. Nigdy nie wspierała Cię w twoich marzeniach. Uważała, że z pisarstwa nie a się wyżyć i coraz częściej chciałaś przyznać jej rację. Mimo coraz mniejszej wiary w swoje cele postanowiłaś się nie poddawać. Chciałaś wyjść z cienia swojej "idealnej" siostry. Miała wszystko; urodę, inteligencje, wiedz, a wszystko co robiła zawsze jej wychodziło. Ty byłaś jej całkowitym przeciwieństwem. Chodząca porażka. Zawsze miałaś dwie lewe ręce i wszystko niszczyłaś. Na szczęście w liceum twój nauczyciel od literatury odkrył, twój pisarski talent. Wysłał twoją pracę na międzynarodowy konkurs dzięki czemu otworzyły Ci się drzwi do kariery sławnej pisarki... Wtedy miałaś jeszcze wsparcie swojego ukochanego... Teraz byłaś sama jak palec na tym szarym świecie.

Twój wygląd Cię przeraził, dlatego postanowiłaś się trochę ogarnąć. Umyłaś włosy, twarz, wrzuciłaś dres do prania i wyjęłaś świeże ubrania z szafy.  Gdy się odświeżyłaś poczułaś głód. Na twoje nieszczęście w lodówce nic nie było. Niechętnie wyszłaś z mieszkania. Zamknęłaś drzwi na zamek, a następnie skierowałaś swoje kroki na klatkę schodową. Wychodząc minęłaś dwóch sąsiadów, których nigdy wcześniej nie widziałaś. Szybkim krokiem skierowałaś się do najbliższego sklepu który jak się okazało był właśnie w remoncie "Ja to mam szczęście". Nie często wychodziłaś więc nie znałaś okolicy, a jedyny sklep który jeszcze kojarzyłaś był w drugiej dzielnicy. Zła na cały świat ruszyłaś w  stronę marketu który znajdywał się kilometr od twojego mieszkania. " Przynajmniej nie pada, ale znając moje szczęście zaraz może zacząć"  Lekko zdyszana weszłaś do pomieszczenia. „Jednak dziś może zdarzy się coś miłego. Nie będę stać w kolejce. Prawie nikogo nie ma". Twój koszyk szybko się napełnił "śmieciowym żarciem". Nie umiałaś gotować, ani nie miałaś na to czasu. Gdy chciałaś już iść do kasy zobaczyłaś, że jest promocja na twoje ulubione mleko bananowe. Od razu skierowałaś swoje kroki do lodówki z napojami. Gdy miałaś już wszystko nareszcie mogłaś zapłacić. Odwróciłaś się na pięcie i z impetem wpadłaś na wysokiego mężczyznę. Przez ten nieszczęsny wypadek całe twoje zakupy spadły na podłogę. Mleko rozlało się na białą posadzkę. Ze spuszczoną głową zaczęłaś zbierać rozsypane produkty.

-Przepraszam- wymamrotałaś pod nosem.

-Nie! To ja powinienem przeprosić.- miał niski, przyjemny głos. Szybko się schylił i zaczął Ci pomagać. Przez ułamek sekundy wasze oczy się spotkały. Ich głębia przez moment Cię zahipnotyzowała.

-Przepraszam...

-Już mówiłem żebyś nie przepraszała.- uśmiechnął się promiennie.

-Co tu się dzieje!- z zaplecza przyszła głośno mówiąca kobieta.

-Mały wypadek. Proszę się nie martwić już posprzątaliśmy- odpowiedział jej nie znajomy. Kobieta zmierzyła was wzrokiem. Nawet na nią nie patrzyłaś. Zabrałaś koszyk i poszłaś do kasy. Szybko zapłaciłaś za zakupy i wyszłaś ze sklepu. Do domu wróciłaś biegiem. Zatrzasnęłaś drzwi, a zakupy rzuciłaś w kąt pokoju. Szybko otworzyłaś laptopa i zaczęłaś pisać. Od dawna nie miałaś takiej weny. Gdy skończyłaś, poczułaś się spełniona. Przetarłaś oczy, które zaczęły już Cię piec. Ze zdziwieniem stwierdziłaś, że jest już po północy. Zadowolona z siebie poszłaś spać.

Następnego dnia umówiłaś się z korektorka na spotkanie. Postanowiłyście, a raczej ona, że pójdziecie do małej kawiarni obok centrum. Mimo tej bliskości żadne hałasy dnia codziennego tam nie dochodziły. Kawiarenka żyła własnym tempem.  Przy wejściu przywitał was stosunkowo niski mężczyzna

-Unnnie popatrz jaki ładny chińczyk...- nie mogłaś wyjść z podziwu.

-Haha... to Xiumin narzeczony właścicielki i jest Koreańczykiem.

-Serio?!

-Tak.  Haha... zajmijmy się lepiej książką...

-Ne.

Usiadłyście przy stoliku w kącie, w cieniu małego drzewka.

-Czego byś się napiła?

-A co polecasz?

-Kawę!- nie chętnie myślałaś o kolejnej dawce kofeiny, ale nie znałaś tego miejsca więc postanowiłaś zaufać swojej unnie.

-Może być...

-Świetnie- ruchem ręki przywołała chłopaka.

-Witajcie. W czym mogę służyć.

- Witaj Baozi, dawno się nie widzieliśmy! Poproszę dwie kawy według twojego przepisu.

-Już się robi!- uśmiechnął się promiennie.

Korektorka zaczęła czytać kolejny rozdział, a ty jeszcze obserwowałaś jak przed chwilą poznany chłopak przytula swoją ukochaną i szepcze jej coś do ucha. W głębi serca, tęskniłaś za tym. Twoje przemyślenia przerwał głos kobiety siedzącej na przeciwko.

-To jest świetne. I ta sytuacja w sklepie! Nareszcie wrycia stara [twoje imię]

-Dziękuję...

-Skąd bierzesz takie pomysły?

-Sama nie wiem...

Waszą rozmowę przerwał uśmiechnięty młodzieniec.

-Wasze kawy.

-Dzięki Xiu. Jesteś najlepszy!

-Dziękuję. Mam nadziej, ze twojej towarzyszce również posmakuje.- puścił do ciebie oczko przez co się zarumieniłaś. Napój był naprawdę pyszny. Kawa jaką dotychczas piłaś nie mogła się z tą równać. Twoja korektorka cały czas czytała tekst, a ty zaczęłaś bawić się już pustą filiżanką. Nagle drzwi się otworzyły, spojrzałaś na przybysza i od razu rozpoznałaś jego ciemne włosy.
-Witajcie wszyscy!- jego niski, ale przyjemny głos szybko rozszedł się po kawiarni. Najwidoczniej Ciebie nie zauważył lub co gorsza nie rozpoznał. Sprężystym krokiem skierował ruszył w stronę blatu.

-Cześć hyung! Jak kręci się interes?

-Witaj Virusku. A jakoś idzie. Co cię tu sprowadza?

-Postanowiłem odwiedzić mojego kochanego hyunga. Dawno się nie widzieliśmy.

-Ostatnio nie miałem czasu.

-Wiem... trzeba się przygotowywać do ślubu z ukochaną...

-Hehe… Też kiedyś powinieneś się zakochać.

-Mam  Baekhyuna!

-Wiesz, że on wyjeżdża?

-Tak. Będę taki samotny...

-Przestań zachowywać się jak dziecko i weź zajmij się swoim życiem. Co ty w ogóle robisz?

-Strzeże? Nic... Nudnawo tak jak was wszystkich nie ma...

-Młody wiesz że to tylko tymczasowe prawda? Chłopcy potrzebują czasu aby wszystko pozałatwiać…

-Wiem, wiem... a wiesz co mi się wczoraj przydarzyło?

-Co takiego?

-Wpadłem na śliczną dziewczynę!

-Ooo czy ja o czymś nie wiem?

-Sam nie wiem. Dziwna była. -Trochę się speszyłaś. Wiedziałaś, że mówił o tobie. Jeszcze bardziej zapadłaś się w fotelu. Nie chciałaś aby Cię teraz zauważył.

-TO JEST GENIALNE!- twoja korektorka miała inne plany. Całemu światu postanowiła oznajmić, że tu jesteś.

-BAOZI CHODŹ TU I POSŁUCHAJ!

-Unnie ciszej. Uspokój się- chciałaś ją uciszyć lecz na próżno. Młody Koreańczyk już stał przy waszym stole.

-Co jest?

-Właśnie widzisz bestseler!

-Naprawdę?

-Tak!- krzykami tej kobiety zainteresował się wysoki chłopak, który zaczął kierowco kroki w stronę waszego stolika.

Szybko się poderwałaś.

-Wybacz unnie. Musze iść.- z kawiarni wybiegłaś jak oparzona.

Biegłaś ile sił w nogach. Cała zdyszana i spocona stanęłaś przed swoim mieszkaniem. Trzęsącymi się dłońmi wyjęłaś klucze i otworzyłaś drzwi. Bez silnie opadłaś na podłogę swojej posesji. Nie mogłaś w to uwierzyć. To był ten sam chłopak. Na nowo poczułaś przypływ weny. Znów zaczęłaś pisać. Wydawało Ci się, że litery same pojawiały się na monitorze. Znów pisałaś do nocy. Zmęczona położyłaś się do łóżka. Dopiero promienie słonecznego słonia Cię obudziły. Chciałaś wsiąść telefon i sprawdzić czemu Cię nie obudził, ale go nie znalazłaś. Z przerażeniem stwierdziłaś, że musiał Ci wypaść w kawiarni gdy wleciałaś w tego chłopaka. "Drugi raz na niego wpadłam i znów musiał mi się coś przydarzy, ugh" Zrobiłaś sobie śniadanie z produktów, które ostatnio kupiłaś. Jadłaś powoli. Mimo że chciałaś odzyskać urządzenie, to nie chciałaś znów wpaść na tego chłopaka. Wrzuciłaś naczynia do zlewu i opuściłaś mieszkanie.
Nie pewnie weszłaś do kawiarni. W raz z przekroczeniem jej progu usłyszałaś przyjemny głos Xiumina

-Witaj z powrotem! Tak Ci smakowała moja kawa? hehe

-Um... była pyszna, ale ja w innej sprawie.

-Tak?- popatrzył na ciebie pytająco.

-Nie widziałeś może mojego telefonu?

-Czarny Samsung z naklejką kotka na obudowie?

-Tak!

-Yeol go zabrał.- Koreańczyk wrócił do swojego poprzedniego zajęcia, do czyszczenia szklanek.

-Kto?- znów na ciebie popatrzył

-Park Chanyeol, zamiennie Yeol. Dla przyjaciół Virus.

-Um więc czemu on zabrał mój telefon?

-Powiedział, że cię zna i że Ci go odda.

-Ale ja go nie znam!- lekko podniosłaś głos.

-Spokojnie. Virusek to honorowy gość.

-Obyś miał rację. Ugh... musze wracać. Jak tu przyjdzie to powiedz żeby zostawił u ciebie telefon. Wrócę niedługo.

-Jesteś zawsze mile widziana.!

-Na razie

-Pa.

Opuściłaś lokal i skierował swe kroki na nowo w stronę mieszkania. Jedyne co Ci zostało to czekanie. Czekanie na jakieś informacje w sprawie twej zguby.

Gdy weszłaś na swoje piętro ze zdziwieniem stwierdziłaś że ktoś czeka pod twoimi drzwiami. Osobnik ten był dużo wyższy niż reszta twoich znajomych. Niepewnie podeszłaś.

-Um... przepraszam. W czy mogę panu pomóc?

-Nareszcie przyszłaś!- przytulił cię mocno. Nie gotowa na takie gest szybko go odepchnęłaś

-Kim jesteś?

-A przepraszam. Nie przedstawiłem się. Jestem Yeol. Park Chanyeol. Miło mi.- zdjął czapkę i nisko się ukłonił.

-Mnie też... chwila! To ty masz mój telefon!

-Tak... przyszedłem Ci go oddać. -wyciągnęłaś rękę

-Dziękuję.

-Za co? Czy powiedziałem że oddam ci go za darmo?

-Jak to?

-Tak to. Nie oddam Ci go.

-Co?!

-Spokojnie. Oddam... ale później.

-Co masz na myśli?

-Spotykamy się już trzeci raz i za każdym razem dzieje się coś złego. Chce Ci to wynagrodzić.

-Phi. Niby jak?

-Spędź ze mną jeden dzień.

-Haha nie mam czasu.- już chciałaś otworzyć drzwi do mieszkania gdy on Cię zatrzymał.- odsuń się.

-Jak chcesz.- odszedł od twoich drzwi i oparł się o ścianę naprzeciwko nich. Już miałaś wejść do mieszkania gdy chłopka jeszcze raz się odezwał.

-Na pewno go nie chcesz?- chwilę się zawahałaś, odwróciłaś się na pięcie i spojrzałaś mu w oczy.

-Jeden dzień?

-Wystarczy!- na jego twarzy zagościł promienny uśmiech.

-Na pewno mi go oddasz po jednym dniu?

-Tak!

-W takim razie... zgoda.

-Naprawdę!

-Tak...- przez moment zastanawiałaś się czy słusznie postąpiłaś.

-Okej! To przyjdź jutr o 8 do kawiarni dziewczyny Xiumina.

-O ósmej?- pomysł tak wczesnego wstawania Ci się nie uśmiechał

-Nie pasuje? To może o... 8:30?

-Dziewiąta.

-Ósma czterdzieści

-8:55

-Ósma pięćdziesiąt

-Ugh... niech Ci będzie.

-Super! Do jutra!- oddalił się sprężystym krokiem, krzyknęłaś za nim.

-Nie zapomnij o telefonie!

-Nie zapomnę! Nie martw się!

Zrezygnowana, a zarazem dziwnie szczęśliwa wróciłaś do mieszkania. Dawno się tak nie czułaś. Chyba nikt nigdy nie nalegał tak na spotkanie z tobą, chyba że korektorka gdy zbliżał się ostateczny termin oddania rozdziału, ale to się nie liczy. Rzuciłaś torbę na kanapę i zaczęłaś pisać. Puste kartki zaczęły się napełniać. Z liter powstawały wyrazy, z wyrazów zdania, z zdań rozdziały. Leniwie się rozciągnęłaś i przetarłaś oczy. Nie było zbyt późno, ale wolałaś nie zaspać. Nienawidziłaś gdy inni się spóźniali więc ty również nigdy się nie spóźniałaś.

Ze słodkiego snu wyrwał Ci ostry dźwięk budzika. Dawno się tak nie wyspałaś. Zjadłaś śniadanie, a następnie ubrałaś się w stare ciuch leżące na krześle. Po chwili namysłu zdjęłaś je i wyjęłaś z szafy świeże rurki, nowy podkoszulek i czyste trampki. W głębi serca nie chciałaś aby miał o tobie złe zdanie. Gdy wychodziłaś kontrolnie zerknęłaś na zegarek. Dochodziła 8:40 a do kawiarni miałaś trochę drogi. Zatrzasnęłaś drzwi i zaczęłaś biec. Biegłaś naprawdę szybko, twoje nogi odmawiały Ci posłuszeństwa. Gdy byłaś na miejscu oddychałaś bardzo szybko. Nie mogłaś złapać oddechu. Nagle usłyszałaś nad sobą znajomy już głos.

-Tak szybko chciałaś się ze mną spotkać że musiałaś biec?

-Nie... lubię się... spó...źniać...-ledwo mogłaś mówić.

-Oddychaj... Ja też nie. Dlatego przyszedłem wcześniej.

-Co?- popatrzyłaś na niego pytająco.

-No... jest dopiero 8;30...

-Co?!- w tym momencie przypomniałaś sobie że twój zegarek śpieszył o jakieś 30 minut.

-No ale skoro już jesteś... możemy iść.- chwycił Cię za rękę i pociągnął w stronę tłumu. Na początku chciałaś mu się wyrwać, ale chłopak nie ustępował. Po wielu nie udanych próbach postanowiłaś ustąpić. To w końcu jeden dzień. Pochodziliście trochę po mieście, zjedliście lody... nawet nie zauważyłaś gdy nadeszła 17...

-Jejku... ale ten czas szybko leci... muszę już iść... mogę odzyskać telefon?

-Jeszcze nie!

-Czemu?

-Chcesz tobą gdzieś jeszcze pójść...

-Gdzie?

-Na diabelski młyn!

-Nie... proszę nie...- ostatnie słowa słabo wyszeptałaś. Od dziecka miałaś straszliwy lęk wysokości. Chłopak nie słuchając twoich zaprzeczań pociągnął Cię w stronę szatańskiego wynalazku. Weszłaś do małego wagonika na nogach jak z waty. Kurczowo złapałaś się ręki wyższego. Byłaś zbyt zajęta swoim strachem by zauważyć jak lekko się uśmiecha. Zaczęliście jechać do góry. Z każdym metrem zaciskałaś oczy coraz mocniej.

-Spokojnie... Otwórz oczy

-Nie!

-Proszę... - coś w jego głosie sprawiło, że postanowiłaś ustąpić, ale od razu wiedziałaś, że zrobiłaś błąd. Zaczęło Ci się kręcić w głowie i poczułaś mdłości. Nie mogłaś oddychać.

-Co się dzieje?

-J... a... j... ja... ma... m lęk wysokości...- wyszeptałaś słabo. Chłopak wstał gwałtownie co sprawiło, że wagonik niebezpiecznie się zachybotał. Popatrzyłaś na niego przerażona, on bez słowa usiadł obok ciebie i objął cię ramieniem. Położył twoją głowę na swoim  ramieniu i zaczął cię lekko kołysać. Uspokoiłaś się. Jego woda kolońska naprawdę pięknie pachniała. Nawet nie zwróciłaś uwagi gdy kolejka się zatrzymała.

-Obudź się- lekko ci poklepał.

-Co...?

-Usnęłaś- uśmiechnął się ciepło. Gdy odzyskałaś jasność umysłu szybko się wyprostowałaś i odchrząknęłaś.

-Chodźmy.

-Jasne.- chłopak złapał Cię za rękę i zaczął iść w stronę twojego domu. Pierwszy raz wydawał Ci się że droga jest zdecydowanie za krótka. Z twoich przemyśleń wyrwał Cię jego miękki głos.

-Jesteśmy.-puścił twoją dłoń, przez co mimowolnie posmutniałaś. - nie wyszło tak dobrze jak chciałem. Na końcu i tak musiałem coś schrzanić.

-Yeol, tak? Nic się nie stało...

-Na pewno? Może lepiej idź już spać. Nie chce abyś się jeszcze przemęczała.

-Tak... dobranoc...- chciałaś aby Cię zatrzymał nie wiedziałaś dlaczego.

-Czekaj!

-Tak?

-Twój telefon...

-Um… dzięki.

-Tia...

-Żegnaj Yeol.

-Do zobaczenia. - weszłaś do mieszkania nawet się nie obracając. Bałaś się, że się popłaczesz. Nie chciałaś aby to się skończyło. Zdjęłaś ubrania i poszłaś pod prysznic. Po kąpieli poczułaś się trochę lepiej. Gdy wzięłaś swój telefon zauważyłaś że masz jedną nieprzeczytaną wiadomość od nieznanego numeru. Nie pewnie ją otworzyłaś

Tutaj Happy Virus Yeol *3*

Dobranoc.

Uśmiechnęłaś się sama do siebie. Odłożyłaś telefon na półkę i zasnęłaś.

---

W następnych tygodniach widywałaś czasem Yeola. Chcąc nie chcąc przywiązałaś się do niego. Pisanie książki szło Ci coraz szybciej.

 [Pewnego dnia]

-[twoje imię] to jest świetne. ta historia jest taka romantyczna... Z skąd ty bierzesz takie pomysły?

-N.. nie wiem...

- Jakie będzie zakończenie?

-Jeszcze nie wiem...

-Lepiej się pośpiesz. Na szczęście nadrobiłaś stracony czas, ale został już tylko tydzień...

-Wiem...

-No nic. Pracuj ciężko, Hwaiting!

-Dzięki unnie.

Po „zebraniu” postanowiłaś wrócić do domu, trochę się odświeżyć i spotkać z Chanyeolem. Potrzebowałaś zakończenia książki, a po „randkach” z Yeolem miałaś dużo weny. Gdy szłaś w stronę kawiarni dziewczyny Xiumina jedna rzecz przykuła twoja uwagę.  Sklep obok twojego mieszkania był już otwarty. Nie ucieszyło Cię to tak jak by to było miesiąc temu. W sklepie w drugiej dzielnicy poznałaś Szczęśliwego Wiruska i byłaś za to wdzięczna. Przyspieszyłaś kroku chciałaś jak najbliżej znaleźć się swojego kochanego olbrzyma. Gdy tyko przekroczyłaś próg kawiarni przywitał Cię przyjemny głos właścicielki.

-Witaj [twoje imię]

-Część. Jesteś sama?

-Tak. Xiu pojechał po kawę.

-Szkoda. Myślałam że się napije czegoś dobrego.

-Nie martw się. Zaraz powinien wrócić.

Siadłaś przy stoliku i zamówiłaś szarlotkę, która była tutejszym specjałem (oczywiście nie licząc kawy) Gdy jadłaś placek nie zdziwiłaś czemu Xiu tak często tu wracał zanim został chłopakiem właścicieli. W głębi serca zazdrościłaś im romantycznego spotkania, pierwszego pocałunku... Twoje spotkanie z Yeolem było po prostu śmieszne.

-I jeszcze się nie całowaliśmy...

-Mówiłaś coś?

-Um nie.- zrobiłaś się cała czerwona. Potrząsnęłaś głową i skończyłaś jeść. –szarlotka była jak zwykle pyszna.

-Dziękuję... o patrz Xiumin już przyszedł. Witaj kochanie.

-Cześć skarbie. Hej [twoje imię].

-Cześć oppa.

-Czekasz na moją kawę?

-W między czasie...-popatrzył na ciebie pytająco.- czekam na Yeola.

-Um... widzisz...

-Oppa? Co się dzieje? Nie lubię owijania w bawełnę.

-Od trzech dni nie mogę skontaktować się z Virusem.

-Co?!

-Spokojnie. Na pewno nic mu nie jest...

-Ja mam być spokojna? Muszę iść!

-Czekaj...

-Nie. Na razie.- szybko wstałaś i wybiegłaś z kawiarni. Zaczęłaś biegać po ulicach poszukując wysokiego mężczyzny o kasztanowych włosach. W między czasie próbowałaś do niego zadzwonić, lecz za każdym razem włączała się automatyczna sekretarka...
-Yeol gdzie jesteś?!

Zaczęło lekko kropić. Mżawka zamieniała się w coraz mocniejszy deszcz. Było Ci zimno i robiło się coraz ciemniej. Zmęczona i zrezygnowana zaczęłaś kierować swoje kroki do domu. Nie miałaś na nic ochoty. Poczułaś się dziwnie pusta. Popatrzyłaś na wystawę sklepu. Był zamknięty. Nie chciało Ci się wraca c do mieszkania.

-Sklepy nie są otwarte w nocy.- ten znajomy głos który tak dobrze znałaś, szybko się odwróciłaś

-Yeol!

-A ja.

-Gdzieś ty był?- rzuciłaś mu się w ramiona. Łzy same zaczęły płynąć. 

-Nie płacz...  Musilem parę spraw załatwić…

-Nigd...

-Co?

-NIGDY MNIE NIE ZOSTAWIAJ!

-Słucham?

-Ja... Ci...

-Nie słyszę...

-JA CIĘ CHYBA KOCHAM!

-Co?

-Ugh...- zrobiłaś się cała czerwona, chciałaś ukryć twarz w dłoniach, ale chłopak Ci nie pozwolił.

-Ja też Cię chyba kocham.- pocałował cię namiętnie.- Nie ja Cię NA PEWNO kocham.

-Przestań…

-Ja prawdę mówię! Chodźmy lepiej do domu bo się rozchorujemy.

Chwycił Cię za dłoń i ruszyliście razem w stronę twojego mieszkania. Gdy weszliście do środka zdjęłaś do buty i do razu zaczęłaś pisać. Po chwili podniosłaś głowę i spojrzałaś na chłopaka.

-Przepraszam. Rozgość się.

-Jasne.

Ty zajęłaś się pisaniem gdy twój, hm… chłopak, zaczął czyścić twoje mieszkanie.

-Jak można mieć taki bałagan?

-Czasem tak bywa.- zaśmiałaś się.

-Słodko się uśmiechasz.- zrobiłaś się cała czerwona. Aby ukryć zażenowanie znów zaczęła pisać.

-SKOŃCZYŁAM!

-Co takiego?

-Książkę! Nareszcie ją skończyłam!

-Piszesz? Mogę przeczytać?

-Nie!

-Czemu? –popatrzył na Ciebie obrażony.

-Bo to… żenujące…

-Co to, twój pamiętnik?

-W pewnym sensie…

-Daj przeczytać…

-Nie.

-Popatrz słoń!

-Co?- w tej chwili chłopak zabrał Ci laptopa. Zaczął czytać na głos.

-„Wtedy on do niej podszedł i obiją ją w pasie. Pochylił się do jej ucha i wyszeptał: Teraz już  będziemy na zawsze razem… Dziewczyna wplotła swoje palce w ciemne włosy wyższego. Teraz nic ich nie rozdzieli…- przestał.

-Oddaj!- zabrałaś mu urządzenie.

-Czy… to o nas?

-T… tak…

-A więc…- Yeol podszedł do ciebie i objął Cię w pasie. Pochylił się do twojego ucha i seksownym głosem wyszeptał

-Teraz już będziemy razem na zawsze…

-Yeol…

-Ne?

-Zostaniesz ze mną do końca tej historii?

-Do końca i o kartkę dłużej.- wplotłaś swoje palce w jego czuprynę.- już na zawsze razem.- pocałował Cię, a ty oddałaś się rozkoszy.

I dla ciebie znalazło się szczęśliwe zakończenie w mieszkaniu obok zamkniętego sklepu.


----
Witajcie ^^ 
Oto kolejne opowiadanie :3 Mam nadziej, że się podoba. >n< 
Kolejny rozdział nowej serii jest w pisaniu. Może mi się uda dodać go do końca weekendu. 
W poniedziałek wyjeżdżam, więc będę miała czas pisać ^-^ 
Podoba się? Zostaw komentarz> to motywuje.+ jeśli masz jakąś uwagę/ radę itp też napisz. Ja się dopiero uczę pisać x.x xD 


Ps. Ktoś rozpoznał do czego nawiązałam? >n< [Opowiadanie o Xiuminie w kawiarni]


10 komentarzy:

  1. Omo *o*
    siostra! Naprawdę się postarałaś!
    Jejciu :3 'Do końca i o kartkę dłużej' To zdanie tak mnie zauroczyło nie wiem.. tak jakby było sentencją(?) tego całego opowiadania!
    PAEFKJAPFAEFOJASPEFO To jest chyba moje ulubione Twoje opowiadanie!!!!!!!
    Serio <3
    Nie wiem co tu jeszcze napisać.. Virusek taki kochany..!!!!!!
    Idź pisać książkę, żeby móc wyżywić 3? 4? (a może i więcej) bachorków xxD
    Czekam na kolejny rozdział tej nowej serii <3
    FIGHTING! <333333333

    OdpowiedzUsuń
  2. Ommomo dziękuję <3
    Chyba się poprawiłam w pisaniu :P
    "Do końca i o kartkę dłużej' to moje >n<
    Może kiedyś napiszę :P

    Dziękuje za wsparcie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. asdfghjkjhgfdsadfguiodsa
    siedze i wyje ♥
    piekne, piękne, piękne, piękne ♥
    dziękuję, dzękuję, dziękuję, dziękuję ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. awww ciesze się, ąe się podoba >m<
      Proszę bardzo :D
      Zostań ze mną ♥

      Usuń
  4. Zdecydowanie to Twoje najlepsze opowiadanie :D jest megasuperfajne i to "Do końca i o kartkę dłużej" ♥ duuużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku. Dziękuję >n<
      Cieszę się, że się podoba~~ Dziękuje za wsparcie. ♥

      Usuń
  5. Przeczytałam wszystkie twoje opo w godzinę i mogę stwierdzić, że jest ogromny postęp. A to opo jest takie piękne *,*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku dziękuję. ^.^

      Zapraszam również do przeczytania nowego powiadania o Krisie ^^

      Usuń
  6. nie ważne jak często to czytam - zawsze najlepsze <3

    OdpowiedzUsuń