czwartek, 9 października 2014

Motyle przylatują jesienią.

Był chłodny jesienny wieczór gdy pierwszy raz ją ujrzałem.
Była jak motyl, piękna, delikatna i... wolna.

Jesień... nareszcie miałem wolne. Promocja Super Junior z najnowszym singlem skończyła się, więc mieliśmy trochę spokoju. Korzystając z okazji postanowiłem na trochę wyjechać. Wszyscy tak zrobili. Część pojechała odwiedzić swoje rodzinny inni przyjaciół lub szkoły do których dawno temu chodzili. Ja wolałem spędzić ten czas sam. Z dala od: reporterów, fleszy aparatów i wielu innych aspektów sławy, które w nadmiarze zaczynają ciążyć. Wyjechałem w środę, rano. Po cichu, bez przyciągania uwagi. Tego dnia, nareszcie mogłem poczuć się jak zwykły szary człowiek. Osobiście nie lubię być jak wszyscy, ale wtedy było to zbawienne. Kiedy szedłem wzdłuż ulicy jakaś grupka dziewczyn patrzyła na mnie chwilę, ale raczej mnie nie rozpoznały. Czułem się coraz lepiej. Na postoju stał tylko jeden autobus, mój autobus. Kupiwszy bilet, zająłem miejsce z tyłu, przy oknie. Przed odjazdem wsiadła jeszcze jakaś staruszka, matka z małym niemowlęciem, ojciec z dwójką, dość głośnych dzieci. Każdy usiadł w "swoim kącie pojazdu". Ucieszyło mnie, że gdy bus ruszył wszystkie dzieci ucichły i zajęły się swoimi sprawami. Podróż minęła mi spokojnie. W między czasie wiele osób wsiadało i wysiadało, ale nikt nie siadał obok mnie. Do same końca dojechałem tylko ja. Grzecznie pożegnałem się z kierowcą i ruszyłem kamienna ścieżką w stronę starego domostwa na szczycie pagórka. Gdy byłem młodszy często tu przyjeżdżałem. Starsze małżeństwo, które sprawowało opiekę nad tym miejscem odkąd pamiętam, przywitało mnie ciepło. Wziąłem swój mały bagaż i wszedłem na najwyższe piętro. Wszystko było tak jak pamiętałem... oprócz jednej rzeczy. Wtedy jeszcze nie umiałem tego nazwać. Już trochę mniej pewnie ruszyłem do "mojego pokoju". Zawsze w nim spałem, jak również nie był on nikomu innemu udostępniany. Kiedy się rozpakowywałem był już wieczór, usiadłem przy oknie. Miałem z stamtąd piękny widok na ogród otaczający posesję, małe miasteczko w oddali, las i jeziora. Stąd można było zobaczyć wszystko. Wtedy pierwszy raz Ją ujrzałem. Dziewczyna o drobnej budowie, ciemnych długich włosach i porcelanowej cerze. Postać jak z  bajki, przechadzała się po swojej krainie. Od razu poczułem sympatie do tej tajemniczej niewiasty. Całkowicie szczęśliwy udałem się na spoczynek. Tamtej nocy śnił mi się motyl. Tak piękny, że aż trudno go sobie wyobrazić. Owad usiadł na mej ręce, zatrzepotał swoimi pięknymi skrzydłami, a następnie odleciał w stronę błękitnego nieba.
Gdy się obudziłem nie wiedziałem co czuję. Nie wiedząc czemu zacząłem się bać. Nie o mnie, ale o coś cenniejszego... coś czego jeszcze nie znałem. Po porannym prysznicu poczułem się zdecydowanie lepiej. Gdy tylko doprowadziłem się do ogólnego ładu ruszyłem w stronę jadalni. Coś co bardzo lubiłem w tym ośrodku, to rodzinna atmosfera. Dzięki wspólnym posiłkom można było ją jeszcze lepiej poczuć. Gdy zszedłem na najniższe piętro, przywitał mnie zapach świeżego chleba. Pełen energii podszedłem do właścicielki aby jej pomóc. W tym małym dworku zawsze panował radosny nastrój. W okresie jesiennym mało ludzi przyjeżdżało tu na wczasy więc przy stole jadłem tylko ja i dwoje staruszków. Stare małżeństwo usiadło na przeciw siebie. W ich oczach było widać miłość, jaką się obdarzają. Uczucie, które trwało i trwa. Ich widok jeszcze bardziej poprawił mi humor. Rozradowanym wzrokiem spojrzałem przed siebie. Przez wielkie okno ujrzałem Ją. Już po raz drugi. Piękna niczym motyl, siedziała na ławce wśród wysokich traw. Z poważną minął, pełna skupienia tworzyła coś swoimi delikatnymi dłońmi. Nie wiedząc czemu szybko się podniosłem i ruszyłem w stronę ogrodu. Gdy dotarłem na miejsce, jej już nie było. Na ławce leżało kilka żurawi z papieru. Ich misterna budowa wprawiła mnie w zachwyt. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Ostrożnie odłożyłem papierowe zwierzę i ruszyłem w głąb ogrodu. Miałem nadzieję, że ujrzę Ją raz jeszcze. Szukałem tej drobnej dziewczyny dobrą godzinę, a i tak jej nie znalazłem. Zrezygnowany wróciłem do jadalni, gdzie zastałem właścicielkę. Kobieta słabym wzrokiem przeglądała jakieś papiery. Szybko poszedłem jej pomóc. Przyjęła mnie radośnie. Razem szybko się z tym uporaliśmy. Przez nieuwagę zrzuciłem jakąś teczkę. Wypadł z niej plik zdjęć. Szybko się po nie schyliłem, ale moją uwagę przykuło jedno zdjęcie. Była na nim Dziewczyna z Ogrodu. Poczułem dziwne ukłucie w sercu. W mojej głowie pojawiła się jedna myśl: "Czemu teraz nie jest taka promienna jak na fotografii?" Nie wiedząc kiedy wypowiedziałem pytanie, które od dłuższego czasu cisnęło mi się na usta:
-Kim ona jest?- wskazałem na podobiznę.
-Ta młoda dama?
-Tak...
-Ach kochane dziecko. Miszka u nas od jakiegoś miesiąca. W połowie września jej rodzice zginęli w katastrofie  lotniczej, gdy wracali z rodzinnego miasta jej ojca... Cudowni ludzie...- staruszka zasłoniła twarz dłońmi.
-Nie wiedziałem... Proszę już nic nie mówić. Nie chciałem poruszać takiego ciężkiego tematu...
-To ja przepraszam- szybko poprawiła siwego koka i zaczęła zbierać resztę dokumentów.- dziękuję za pomoc.
-Przyjemność po mojej stronie. Ja już pójdę.
-Oczywiście... wypoczywaj.
Gdy byłem przy schodach kobieta zawołała mnie jeszcze raz.
-Poczekaj... musisz coś o niej jeszcze wiedzieć...
-Tak?
-Eh... wybacz... zapomniałam- popatrzyła na mnie zmartwiona.
-Zapewne był to mało ważny szczegół... Jak sobie pani przypomni to proszę mi powiedzieć.
-Tak... wybacz.- uśmiechnąłem się lekko, a następnie ruszyłem w stronę mojego pokoju. Gdy otworzyłem drzwi, prawie dostałem zawału. W oknie siedziała dziewczyna, której tyle szukałem. Ostrożnie do niej podszedłem. Nagle się odezwała:
-Masz z tego pokoju najlepszy widok.
-Em... chyba tak... od dziecka był to mój pokój... więc zawsze tu śpię- byłem lekko zmieszany, nie wiedziałem jak mam się zachować.
-To dlatego Właścicielka nie pozwoliła mi tu spać...? Pierwszy raz odkąd tu jestem drzwi zostały otwarte. Wcześniej obserwowałam to okno z ogrodu. Byłam ciekawa jaki jest stąd widok.- jej głos był delikatny i cichy jak szum wiatru, ale mimo to dobrze słyszalny.
- Moja rodzina od wielu pokoleń przyjaźni się z rodem właścicieli dlatego mam swój pokój...
-To wiele wyjaśnia... ale gdzie moje maniery?- oderwała wzrok od szyby i popatrzyła na mnie swoimi dużymi brązowymi oczyma. Uśmiechnęła się lekko, a następnie skłoniła.- jestem Yuki.
-Ja nazywam się Kim Jongwoon, ale możesz na mnie mówić Yesung.
-Yesung... Głos sztuki...?
-Tak... coś w tym styku... Yuki...? Czy to przypadkiem nie znaczy "śnieg" po Japońsku?
-Tak!- odpowiedziała radośnie- jestem w pół japonką.
-Gdybyś mi nie powiedziała to bym się nie domyślił... Bardzo płynnie mówisz po koreańsku.
-Nic dziwnego. Od dziecka mieszkam w tym pięknym państwie. W Japonii byłam zaledwie kilka razy...- pochłonięci rozmową nie zauważyliśmy kiedy nastał wieczór.
-Oppa... naprawdę  miło się z tobą rozmawiało. Będę już szła.
-Dobrze... uważaj na siebie.- nie chciałem jej wypuszczać. Bałem się, że znów zniknie.
-Mogę przyjść jutro?- gdy się wstydziła była jeszcze bardziej słodka.
-Oczywiście! Jesteś zawsze mile widziana.
-Dobranoc.
-Dobranoc Yuki.

Przez kolejne dni żyliśmy jak brat i siostra. Razem jedliśmy, śmialiśmy się, chodziliśmy na spacery...
Pewnego razu spytałem się o papierowe żurawie:
-Po co je robię? Dla mojego marzenia...
-Nie bardzo rozumiem...
-Oh oppa... Widzisz jest japoński przesąd, że jak zrobi się 1000 żurawi to spełnią one twoje życzenie...
- O czym marzysz?
-Nie mogę Ci powiedzieć...- posmutniała lekko.

Mimo, że czas płyną tu wolniej, musiałem wrócić do spalin Seulu. Gdy nadszedł ten dzień, Yuki się nie pojawiła. Szukałem jej w ogrodzie, w domu, nad stawem, w lesie, ale na próżno. Nigdzie jej nie było. Gdy menażer przyjechał, spakowałem swoje rzeczy do bagażnika. Pożegnałem się z właścicielami i po raz ostatni spojrzałem na dom. Była tam. W moim pokoju. Z lekkim uśmiechem wpatrywała się we mnie. Delikatnie mi pomachała. Chciałem do niej pobiec i się pożegnać, ale napięty harmonogram mi nie pozwalał. Odmachałem jej i wsiadłem do czarnego wana. Cała podróż o niej myślałem.

Kolejne tygodnie minęły mi w otoczeniu spoconych członków grupy na sali treningowej. Nie miałem na nic czasu. Ledwo spałem, dużo ćwiczyłem... to nie był czas na wspomnienia o krótkich wakacji...

Z mojej rutyny wyrwał mnie telefon od właścicielki pensjonatu.

Pospiesznie się ubrałem i jak najszybciej pobiegłem do Szpitala Seulskiego. Na oślep odszukałem pokój Yuki.
-Oppa?...- popatrzyła na mnie zmieszana jak tylko stanąłem w drzwiach poniszczenia. Na jej pościeli leżało kilka set małych żurawi. Kolejnego trzymała w swoich drobnych dłoniach. Szybko do niej podszedłem, usiadłem na stołku obok łóżka prawie wywracając stolik.
-Czemu mi nic nie powiedziałaś?- mój głos był pełen żalu.
-Nie chciałam Cię martwić...
-Martwić?!- prawie zacząłem krzyczeć. W ostatniej chwili się powstrzymałem.- Teraz się martwię! Ale o nic się nie martw... zostanę z tobą, aż wyzdrowiejesz.Obiecuję.
-Dziękuję.

Przez kolejne dni, moja mała siostrzyczka słabła w oczach. Jej ruchy stawały się coraz bardziej niezdarne i  powolniejsze, mówiła coraz ciszej, a jej oczy traciły blask. Pewnego wieczoru odezwała się prawie nie słyszalnym głosem.
-Oppa... dziękuję Ci, że dałeś mi rodzinę, którą straciłam, za to że wspierasz mnie nawet teraz. Jestem Ci naprawdę wdzięczna... Mogę mieć do ciebie jeszcze jedną prośbę?...
-Oczywiście! Dla Ciebie wszystko!
-Zaśpiewaj mi...-uśmiechnęła się lekko. Zaśpiewałem jej utwór, który specjalnie dla niej napisałem, ledwo powstrzymywałem łzy.

...Motylu mój piękny, co w trawie się skryłeś...

Mój głos stawał się coraz słabszy, a łzy same zaczęły płynąć.

... Wróć do mnie, wróć i ciesz mnie swym pięknem...

-Oppa... dziękuję.- uśmiechała się, a następnie pogłaskała mnie po moim policzku. Chwyciłem jej dłoń. Gdy ona powoli zasypiała ja cały czas śpiewałem. Gdy rano się obudziłem, za oknem padał śnieg, a ręka Yuki była równie zimna... odeszła. Ze spokojem zawołałem pielęgniarkę. Nie miałem już siły płakać. Pożegnałem się z nią wczoraj, wtedy straciłem całą energię. Już nic we mnie nie zostało.

-Przepraszam. Kim pan był dla zmarłej?- młody lekarz wyrwał mnie z zadumy. 
-Rodziną- odpowiedziałem bez zastanowienia. 
-Proszę wypełnić te dokumenty...
-Oczywiście.- gdy mojego Motyla zabierali, ja zbierałem jej rzeczy. W jednej z szuflad znajdowały się jej wszystkie papierowe żurawie. Uśmiechniętym się gorzko. 

Następnego dnia poproszono mnie o wypowiedzenia przemowy na pogrzebie Yuki.

Nie wiem ilu z was ją znało i jak długo. Ja zdecydowanie za krótko.
Yuki przyszła i odeszła z pierwszym śniegiem.
Była jak motyl; piękna i dostojna, a zarazem słaba i krucha.
Cieszę się, że mogłem ją spotkać i dać jej to co los jej zabrał.
Do końca wierzyła...
Może ten ostatni żuraw by ją uchronił, ale niektórych rzeczy nie da się uniknąć.
...


Dam, dam, dam... skończyłam!
Coś ostatnio wzięło mnie na pisanie smutnych opowiadań...
Mam nadzieję, że wam się podoba. 
Jeśli macie jakieś uwagi/ rady lub po prostu jak wam się podobało- piszcie w komentarzach. Wasze rady są dla mnie ważne.
Wszystkie komentarze czytam i bardzo mnie one cieszą. Aż chce się pisać więcej!

Kolejny rozdział serii o VIXX jest w trakcie pisania, tak jak dwa inne osobne scenariusze ^^
Więc czekajcie ^3^

[Jeśli chcesz dostawać powiadomienia na ask.fm o nowym opowiadaniu daj serduszko przy tej odpowiedzi.]

6 komentarzy:

  1. To było niesamowite,pod koniec prawie płakałam...za krótkie. Mogłaś zrobić to dłuższe, ale takie też jest dobre. Czekam na rozdział opowiadania i scenariusze. Weny życzę i Hwaiting xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba.
      Naprawdę się wzruszyłaś? Najlepszy komplement dla mnie >m<
      Też mi się wydaje trochę, krótkie...
      Dziękuję za wsparcie <3

      Usuń
  2. To było takie piękne ;;
    jedno z najlepszych Twoich opowiadań! Rozwijasz się siostrzyczko ,3
    Przepraszam, że nie odpisałam na tt, ale nie miałam czasu, a potem mi w interakcjach zaginęło ;;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobało <3
      Ćwiczenie czyni mistrza, mam nadzieję, że kolejne opowiadania również Ci się spodobają >m<

      Usuń
  3. Piękne widzę że lubisz te same klimaty jak ja..
    Smutne opowiadania są najpiękniejsze
    Naprawdę mi się podobało
    Masz cudowny styl pisania ..
    Na pewno przeczytam więcej twoich prac.
    Hwaiting <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku cieszę się, że CI się podoba ^-^
      Dziękuję <3

      Usuń