środa, 31 grudnia 2014

Nowy Rok



Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem? Była to zima. Chłodny wiatr muskał moją twarz, a płatki śniegu tańczyły z jej włosach. W tamtym momencie czas się zatrzymał. 

Byłem jak w transie z którego wydobył mnie pisk opon i klakson samochodu, pod który prawie wpadłem. Gruby mężczyzna w garniturze rzucał we mnie wyzwiskami zza kierownicy, ale nie obchodziło mnie to. Nie zwracając na niego uwagi, ruszyłem dalej. Jej piękne orzechowe włosy zniknęły za zakrętem. Ku mojej udręce skręciła w najbardziej ruchliwą i hałaśliwą uliczkę w okolicy. Nie chcąc stracić ją z oczu, przepychałem się wśród przechodniów nie zwracając uwagi na kogo wpadam. W pewnym momencie ktoś złapał mnie za ramię. Gdy się odwróciłem spostrzegłem rozsypane zakupy. Szybko zacząłem je zbierać, lecz nie patrzyłem na to co robię. Nie chciałem zgubić jej w tłumie. Gdy rozsypałem mąkę, purpurowa już ze złości kobieta przepędził mnie ruchem ręki. Jeszcze raz ukłoniłem się przepraszająco. Szybko wróciłem wzrokiem do dziewczyny, lecz jej już nie było. Zrezygnowany, zacząłem błądzić po stoiskach z nadzieją, że na nią wpadnę. Gdy wyszedłem z ostatniego sklepu, spostrzegłem, że zapadł już wieczór. Niechętnie ruszyłem na przystanek, gdzie na szczęście nie musiałem długo czekać na autobus. Jak zwykle usiadłem z tyłu pojazdu koło okna. Oparłem zmęczoną głowę o chłodną szybę. Jej bliskość uspakajała mnie. Na zewnątrz deszcz zaczął mieszać się ze śniegiem. Z upływem czasu ulewa przybrała na sile. Myślałem, że lepiej być nie może, ale los mnie przekonał, że dziś mam szczęście. Na najbliższym przystanku wsiadła starsza pani oraz przemoczona dziewczyna. W młodszej szybko rozpoznałem piękność z przedpołudnia. Ostrożnie wstałem i ruszyłem w jej stronę. Autobus był wyjątkowo pusty, toteż nie miałem problemów z przejściem. W pewnym momencie autobus gwałtownie się zatrzymał, skutkiem czego upadłem na najbliższe siedzenie, a ona na moje kolana. W tamtej chwili czas zatrzymał się dla mnie po raz drugi. Jej szare oczy pochłonęły całkowicie moją uwagę.
-Przepraszam...- jej głos był równie łagodny jak cała twarz. 
-Tak?
-Mógłbyś mnie puścić?- w tym momencie wróciłem na ziemię.
-Tak... przepraszam.- mimo, że nie chciałem musiałem pozwolić jej odejść.
-Obecnie kierowcy są tacy nieostrożni, haha- zaśmiała się nerwowo. Nawet zdenerwowana była piękna.- um, do widzenia.- nim się spostrzegłem, ona już dzielnie kroczyła wzdłuż ulicy. Odprowadziłem ją wzrokiem. Gdy dojechałem na mój przystanek ledwo co stałem. Powłócząc nogami dotarłem do mojego mieszkania. Cieszyłem się, że ten grudzień był wyjątkowo ciepły. Przeklinając brak windy otworzyłem drzwi. Przywitał mnie smród alkoholu. Najwidoczniej mój braciszek znów się świetnie bawił. Zdjąłem stare trampki i od razu wszedłem do łazienki. Długi, ciepły prysznic porządnie mnie odprężył. Z ręcznikiem przewiązanym na biodrach ruszyłem do pokoju. Po drodze minąłem stos puszek, kilka paczek papierosów i kupkę brudnych ubrań. Mój pokój był moją izolatką. Tylko ja miałem do niego wstęp więc panował tu idealny porządek. Szybko ubrałem się w stary dres i usiadłem do komputera. Na bezsensownym patrzeniu się w monitor straciłem 2 godziny mojego cennego życia. Gdy wybiła pierwsza postanowiłem się położyć. Oczywiście nie mogłem zasnąć od razu. Beznamiętnie przeglądałem zawartość mojego telefonu gdy jedno zdjęcie przykuło moją uwagę. Z pozoru zwykła selca mojego durnego przyjaciela Jae-hwana (ale i tak wszyscy nazywamy go Ken, bo tak jest prościej) uchwyciła w tle obiekt moich westchnień. Nie wierzyłem w moje szczęście. Na zdjęciu było idealnie widać jej piękny uśmiech z równymi, białymi zębami. Wyciąłem ten fragment i ustawiłem sobie jako tapetę. Nie pamiętam kiedy wtedy zasnąłem, ale wiem, że miałem piękny sen, gdyż pierwszy raz śniła mi się ona.

---

Mimo, że wczorajszy deszcz trwał dalej, nie zrezygnowałem z mojego treningu. Ubrałem się i szybko opuściłem mieszkanie. Mój brat cały czas spał. Nałożyłem kaptur mojej bluzy i pobiegłem. Lubię deszcz. Jego dźwięk, zapach, dotyk... wszystko uspakaja moje nerwy. Wybiegłem z dzielnicy na której mieszkam i wbiegłem w bardziej uczęszczaną ulicę. Wtedy znów ją ujrzałem. Nie mogąc oderwać od niej oczu prawie wpadłem na słup stojący na mojej drodze. Jej drobna sylwetka zniknęła w sklepie całodobowym. Przebiegłem na drugą stronę ulicy i szybko wszedłem do pomieszczenia. Z głośników leciały "hity", które miały przyciągać również młodszych klientów. Ku mojemu zdziwieniu szarooka piękność weszła na zaplecze gdzie wstęp mieli tylko pracownicy. Dziewczyna utwierdziła mnie w moich przekonaniach gdy po chwili wróciła w służbowej koszulce i zajęła miejsce za kasą. Udając, że przeglądam magazyny cały czas ją obserwowałem. Chcąc, nie chcąc (bardziej chcąc) usłyszałem fragment jej rozmowy z szefem.
-... kończysz dziś pracę o 18?
-Tak szefie.
-Masz parasol? Według prognozy ma padać bez ustanku do jutra.
-Proszę się nie martwić. Poradzę sobie... a znalazł pan nowego pracownika? Odkąd odeszła Suzy ciężko mi samej.
-Wybacz... cały czas nikt się nie zgłosił.
-Rozumiem... O dzień dobry! Czy to wszystko dla pani? Dziękujemy i zapraszamy ponownie!- ich rozmowę przerwała starsza pani. Sprawdziłem ile mam pieniędzy przy sobie, szybko wziąłem sok i ruszyłem do kasy.
-Dzień dobry! Czy to wszystko...- nasze oczy się spotkały- O! To wczoraj na ciebie wpadałam!
-O, rzeczywiście!- próbowałem udawać zaskoczonego, ale chyba nie bardzo mi wyszło.
-Biegasz?- wskazała na mój zimowy dres.
-Codziennie. heh- gdybym wiedział, że na nią wpadnę na pewno ubrałbym się lepiej. 
-Um... To wszystko?
-Tak. Dzięki. 
-Zapraszamy ponownie. 
-Heh na pewno kiedyś jeszcze wpadnę.- (na przykład następnego dnia...) Pomijając dalszy trening wróciłem do domu. Chłodny jeszcze napój położyłem koło głowy mojego hyunga. Mimo, że uchodziłem za ten zły typ faceta, głównie z powodu mojego stylu i moich szalonych przyjaciół to wcale taki nie byłem. Przez kilka godzin uczyłem się na najbliższe zajęcia. Gdy skończyłem powtarzać angielski spojrzałem na ekran mojego telefonu. Jej uśmiechnięta twarz cały czas tam była. Zjadłem ciepły obiad, którego przyrządzenie zajęło mi wiele czasu. Gdy skończyłem włożyłem resztki do lodówki dla mojego brata, który znów poszedł się szlajać. Gdy znów spojrzałem na zegarek zbliżała się piata. Na zewnątrz cały czas padało. Ubrałem jedne z moich najlepszych spodni i wyjściową kurtkę. Ostatni raz spojrzałem na zegarek. Bylem gotowy. Rozłożyłem mój zielony parasol i ruszyłem w stronę sklepu. Gdy dotarłem na miejsce nie mogłem się ruszyć. Moja ukochana witała się z jakimś wysokim mężczyzną. Uśmiechała się do niego ciepło. Chciałem aby ten uśmiech zachowała tylko dla mnie. Gdy mężczyzna pogłaskał jej twarz, a ona zachichotała upuściłem mój parasol. Dziewczyna chwyciła go pod ramię, a on otworzył dla nich duży parasol. Ruszyli razem w dół ulicy śmiejąc się i rozmawiając. Nie zwróciła na mnie uwagi. Gdy najeżający samochód ochlapał mnie brudną cieczą wróciłem na ziemię. Szybko podniosłem moją osłonę przed deszczem i ruszyłem do sklepu. Szybkim ruchem ręki zerwałem kolorowe ogłoszenie. Trzymając je w ręku wszedłem do sklepu. Wewnątrz był już tylko właściciel, który zamiatał podłogę.
-Dzień dobry, w czym mogę służyć.- staruszek nie przerywał swojej czynności.
-Ja w sprawie ogłoszenia.- wtedy na mnie spojrzał. Zmierzył mnie od stóp po głowę.
-Wiek?
-21.
-A więc możemy porozmawiać.- mężczyzna wrócił do swojej czynności. Nie wiedząc co robić podszedłem do niego bliżej. Z tej niezręcznej sytuacji uratował mnie radosny głos tuż przy wejściu.
-Annyeong ajusshi! Jak ty traktujesz klientów?!
-Hyunsik a ciebie manier nikt nie uczył?!
-Arasso, arasso mianhamnida.- jego głos był ciepły, zupełne przeciwieństwo właściciela- jak masz na imię? Wiek? wydajesz się być w podobnym wieku co ja.
-Kim Won-shik, i mam 21 lat.- odpowiedziałem lekko strapiony. Nigdy wcześniej nie spotkałem tak zrelaksowanego człowiek (no może Hyuk, on też niczym się nigdy nie stresuje)
-Jak mówią na ciebie przyjaciele.
-Ravi...
-Uuu fajnie... A więc Ravi, możesz mówić mi hyung, ja mam 22 lata, a nazywam się Lim Hyun-sik, ale po co formalności... możesz mówić do mnie po prostu Hyunsik jak mój dziadek.
-W pracy masz mnie nazywać szefem!
-Tak, tak... przepraszam bardzo... Ravi, Ravi, Ravi... wydajesz się spoko. Przyjmujemy go?
-W tej sprawie zostawiam Ci wolna rękę. Może nie wszystko Ci wychodzi, ale pracowników dobierasz dobrze.
-Przyjęty!- krzyknął radośnie. Staruszek wraz ze swoją miotłą zniknął na zapleczu, a mój nowy hyung otoczył mnie ramieniem.- daleko mieszkasz? Możesz zacząć pracę już dziś?
-... Jasne- moje zatrudnienie było dla mnie co najmniej dziwne. Po wymienieniu grzeczności przeszliśmy do konkretów. Z powodu deszczowego dnia było mało klientów, więc Lim oprowadził mnie po małym sklepiku, pokazał gdzie co leży i wyjaśnił moje zadania.
-Oprócz mnie i -ściszył głos- dziadka- znów zaczął mówić normalnie- pracuje tu jeszcze Mina, Ilhoon i Yoon Bo-mi była jeszcze Suzy, ale musiała zrezygnować... a szkoda, fajna z niej była laska.Jest to twój pierwszy dzień więc musimy Ci wybrać ubranko robocze. Chodź ze mną. Szefie wracamy za chwilę.- silny chłopak pociągnął mnie na zaplecze. Oprócz magazynów były tu jeszcze jedne drzwi. Hyung wyjaśnił mi, że prowadzą do jego i szefa mieszkania. Gdy wszedłem do pokoju Hyunsika, zamknął drzwi.
-Rozbieraj się!
-Co?- cofnąłem się o krok.
-No nie bądź taki! O czym ty sobie pomyślałeś? Muszę zdjąć wymiary...- gdy ja się cofałem on coraz bardziej się przybliżał. Ostatecznie trafiłem na ścianę, a chłopak zarzucił swoje ramiona na moja szyję.
-A nie mogę po prostu podać rozmiaru mojej koszulki...
-Nie da rady kotku... wszystkie koszulki są szyte na miarę... nie wstydź się, przecież oboje jesteśmy facetami. Mam ci pomóc.- poczułem jego ciepły oddech na moim policzku. Przełknąłem ślinę.
-Obejdzie się.
-Oh...- powiedział z udawanym smutkiem (a może i nieudawanym) Odsunął się ode mnie i odwrócił na pięcie. Przewalając kupy ubrań szukał czegoś bardzo intensywnie.- znalazłem.- w swojej prawej ręce trzymał żółty centymetr krawiecki.- no to chodź tutaj.- gdy znów się do mnie odwrócił jego oczy zrobiły się wielkości spodków od herbaty.-ulalala... niezłe ciałko, ćwiczysz?- znów drastycznie zmniejszył dzielący nas dystans.
-Trochę...- starałem się uspokoić drżenie mojego głosu. Nie byłem przyzwyczajony do takiej bliskości innego faceta. Nagle się do mnie przytulił, byłem tak zaskoczony, ze nie byłem nawet w stanie go odepchnąć.
-Nie ruszaj się. Muszę zdjąć miarę...- na moje szczęście szybko się odsunął.- widzisz dziewczyny mają podkoszulki, ale my musimy mieć koszule.
-Dlaczego?...
-Moja tajemnica, hehe...- znów zaczął mi się przyglądać.- może powinienem poprosić dla ciebie o przeźroczystą koszulę...
-Byłbym wdzięczny gdyby była zwykła... - z powrotem zacząłem się ubierać.
-Jak tak na ciebie patrzę to mam ochotę uszyć ci spodnie, ale tym razem pomogę ci je zdjąć.- z chytrym uśmiechem zbliżał się do mnie kocimi ruchami.
-Obejdzie się bez.- szybko go ominąłem i wyszedłem z jego małego pokoju. Gdy szedłem korytarzem w stronę sklepu usłyszałem jeszcze jego chichot.
-Wróciłeś.- właściciel sklepu z kamienną twarzą wpatrywał się w wejście.
-Tak...- w jego obecności czułem się jak mały i słaby.
-Na dziś możesz wrócić do domu. Jutro przynieś swoje CV. Zaczniesz pracę od jutra. Zmiana zaczyna ci się o 10, a kończy o 21... pierwszą zmianę będziesz miał z Miną... ona powinna ci wszytko wyjaśnić.
-Tak jest!- nisko się ukłoniłem. Już wychodziłem gdy usłyszałem nawoływanie Hyunsika
-Raviiii.... nie pożegnasz się ze mną?
-A tak. Pa hyung!
-Nie tak!- szybkimi susami do mnie doskoczył, a następnie złożył delikatny pocałunek na moim policzku.- do jutra!- puścił do mnie oczko, a następnie stanął koło dziadka.- no już idź!
-Do... Do widzenia.- ukłoniłem się nisko, a następnie opuściłem budynek. Do domu wracałem biegiem, od razu chciałem ją spotkać. W mieszkaniu nie zwracałem kompletnie uwagi na brutalną rzeczywistość, która mnie otaczała. Żyłem dla niej, dla ponownego spotkania z nią. Przed snem wpatrywałem się jeszcze w jej zdjęcie. Z radością oddałem się objęciom morfeusza.

---

Nad ranem obudził mnie sygnał wiadomości od Hongbina. Z radością zgodziłem się na wspólny trening.
Gdy biegliśmy ramie, w ramie czuliśmy się wolni. Może i nie mieliśmy skrzydeł aby uciec, ale mogliśmy się oderwać od szarej codzienności. Do naszych domów wracaliśmy już spokojniej. Gdy mój przyjaciel dowiedział się, że znalazłem pracę był naprawdę szczęśliwy. W Hongbinie zawsze miałam wsparcie. Byliśmy w tym samym wieku, więc najlepiej się rozumieliśmy. Pożegnaliśmy się w radosnej atmosferze. To dodało mi odwagi przed zbliżającym się spotkaniem.
Gdy zbliżałem się do sklepu Hyunsik i jakiś chłopak właśnie z niego wychodzili. Mój hyung mnie zauważył. Gdy tylko się do nich zbliżyłem, on od razu się na mnie rzucił. Lekko go odepchnąłem co zatrzymało kolejną falę czułości.
-Tak się wita swojego starszego kolegę?- wydął policzki, a następnie uczepił się ramienia drugiego chłopaka.- Ilhoon to jest twój nowy hyung, Ravi to jest Ilhoon o którym Ci wczoraj mówiłem.- ukłoniliśmy sie sobie, ale żaden z nas się nie odezwał- od dziś jesteście współpracownikami! Ravi my już idziemy. Bye baby!- po raz drugi puścił do mnie oczko. Chwycił młodszego pod ramie i ruszyli w dół ulicy. Odprowadziłem ich wzrokiem po czym znów spojrzałem na drzwi. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem. Pewnymi krokami ruszyłem na zaplecze. Na małym taborecie leżała starannie poskładana koszula, a na niej karteczka- "Dla kochanego Raviego". Niepotrzebną makulaturę wyrzuciłem. Gdy zapinałem guziki koszuli do pokoju weszła moja piękna. Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie, a następnie wielki rumieniec.
-Prze... przeprasza!- szybko zatrzasnęła drzwi. Gdy skończyłem ona cały czas stała przy drzwiach.
-Już można.
-Okey...- nie spojrzała mi w twarz.
Gdy stanęła obok mnie cały czas się na mnie nie patrzyła.
-Co tu robisz?
-Pracuję.
-Czemu?
-Bo potrzebuje pieniędzy.- skłamałem.
-Czemu tu?
-Bo mam blisko.
Przez resztę dnia nie odzywała się do mnie, ale kilka razy przyłapałem ją jak mi się przyglądała. Gdy skończyła się nasza zmiana, postanowiłem na nowo do niej zagadać. Dziewczyna stała zamyślona przy drzwiach, gdy do niej podszedłem od razu odskoczyła -Czekasz na kogoś?
-T...Tak.
-Możemy poczekać razem.- znów się do niej przysunąłem. W tym momencie znów pojawił się on. Zacisnąłem ręce w kieszeni.
-Mina, kto to jest?
-Kolega z pracy.- nawet na mnie nie spojrzała.- pa  Ravi.
-Taaa... pa.- znów stała do mnie plecami, znów odchodziła.

---

Nie chciałem wracać do domu. Deszcz, który na nowo zaczął padać, zmieszał sie z moimi łzami. Bezsilnie zapukałem do drzwi przyjaciela. Wszyscy już tu byli i na mój widok szybko zareagowali. Kochani idioci. Moja rodzin.

---

Obudziłem się z kującym bólem głowy. Na kolanach doszedłem do łazienki. Wszystko co zjadłem wczoraj wylądowało w białej toalecie Hongbina. Gdy spojrzałem w lustro prawie się wywróciłem. Moje włosy były idealnie pomarańczowe. Nie było ani jednego czarnego pasemka... Obijając się o ściany i meble wróciłem do salonu. Cała reszta cały czas spała. Nawet najmłodszy Hyuk przytulał pustą już butelkę po winie. Niezdarnie przykryłem ich znalezionymi kocami. Wziąłem swoje rzeczy i ruszyłem do przedpokoju. Nie wiedząc czemu doszedłem do sklepu. Przy samym wejściu Hyunsik i Ilhoon złapali mnie pod ramie. Dalej nie wiele pamiętam. Gdy znów się obudziłem leżałem w znajomym już pokoju mojego hyunga. Bez pytania wziąłem prysznic i wróciłem do sklepu. Właściel, jak to ma w zwyczaju, nawet na mnie nie spojrzał i kazał wracać do pracy. Gdy ciężki dzień się skończył wszyscy pracownicy mnie otoczyli. Moje włosy były głównym tematem.
-Tak wogóle... to ile wypiłeś?
-Z 5 piw... wino... wódka... nie pamiętam...- nie rozumiałem ich reakcji. Taka dawka to dla mnie normalka.
-Oppa...- Yoon Bomi złapała mnie za dłoń. Pracujesz już z nami trochę, a jeszcze nie miałeś przyjęcia powitalnego!
-Dokładnie! Zapomnieliśmy... macie czas w sobotę? Zamkniemy sklep i robimy imprezę!
-Ale nie w domu.- dziadek Hyunsika włączył się do rozmowy.
-Tak dzia... szefie kochany.

---

Tego dnia spóźniła się do klubu. Do nikogo się nie odzywała tylko piła. Nikt jej nie przeszkadzał. Wszyscy świetnie się bawili. Bo dwóch godzinach Hyunsik i Ilhoon opuścili klub. Yoon wyszła, ale nie wiem kiedy. Zostaliśmy tylko my.

---

Noce Seulu nocą są piękne. Nie obchodziło mnie, że ludzie się na nas patrzą i wytykają palcami. Byłem szczęśliwy. Tak cholernie szczęśliwy
-Kocham życie! Pieprzyć tego dupka co mnie zostawił.- to był pierwszy i ostatni raz kiedy słyszałem wulgaryzmy z pięknych ust Miny.
-Zapomnij o nim! masz mnie!
-Tak Ravvvvi! Kocham Cię idioto!
-To ja cię kocham! Już od jakiegoś miesiąca! heehehehe.- odwróciłem się do dziewczyny, która się zatrzymała. Mimo, ze byłem cały czas pijany, zachowywałem jasność umysłu.
-Co powiedziałeś...
-Że cię kocham...
-Ale...- zbliżyłem się do niej, zarzuciłem na jej szyję mój wełniany szalik. Przytuliłem ją w pasie i przyciągnąłem blisko.
-Jesteś najpiękniejsza.... Twoje oczy, nos, usta, policzki.... kocham to wszystko!- nasz pierwszy pocałunek był najpiękniejsza rzeczą jaka mnie spotkała.

Wybiła północ, ale czar się nie skończył. O nie! To był początek nowej bajki. A światkami naszych obietnic były gwiazdy i księżyc. Nocne niebo rozjaśnione sztucznymi ogniami. Początek tego roku stał się początkiem nowego życia.




Nowe opowiadanie!  
Jak wam się podoba?
Wydaje mi sie, że je zepsułam T^T
No nic... 
Nowego Roku!
 
 

6 komentarzy:

  1. Śmieszne ^_^ ale to dla tego, że romansidło, a ja na takich to się śmieje jak głupia nawet nie wiem z czego ;-; Lubię Twoje opo i kolejne jest genialne :3 Mam jeszcze małą prośbę
    Jeśli będzie nowy post to napiszesz mi na moim nowym asku @BlackAngelDeath26

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba ^^ Mam nadzieję, że kolejne opowiadanie również Ci się spodoba ^^ Jasne ;)

      Usuń
  2. Nie zepsułaś! Przepraszam za tak późny komentarz, ale wiesz.. nie miałam czasu bo imprezowałam B) xD
    To opowodanie było takie urocze! I jeszcze bohaterowie (y) moja kochana Yoon Bomi! Co z tego, że była wspomniana tylko raz.. xd
    Uwielbiam to opowiadanie i czekam na Twoje kolejne!

    OdpowiedzUsuń