środa, 25 lutego 2015

Współlokator.

-Jackson.
-Jackson!
-JACKSON DO CHOLERY!- zdenerwowany blondyn potrząsnął przyjacielem.
-Czego teraz chcesz JaeBum? Nie widzisz, że już kończę poziom…- nim chłopak skończył mówić ekran zgasł, a cała rozgrywka przepadła.- Co do…?! Musiałeś to zrobić?- młodszy z wyrzutem  patrzył na przyjaciela trzymającego wtyczkę od telewizora.
-Jak widzisz tak. Mam ważne ogłoszenie.
-Żenisz się? Nie? To co jest ważniejsze od pobicia mojego rekordu? Czy ty wiesz…- starszy znów nie pozwolił mu dokończyć wypowiedzi.
-Będziemy mieć nowego współlokatora.- wyższy powiedział ze spokojem.

-Powtórz.- Chińczyka już nie obchodziła gra.
-Wiem, że słyszałeś, nie udawaj idioty. Mark jest spoko. Szybko się dogadacie…
-Nie wydaje mi się.- niższy szybko wstał i ruszył w stronę przedpokoju. Nie słuchając już swojego hyunga wyszedł na zewnątrz. Snując się bez celu bo ulicach stolicy mijał matki z dziećmi, wiecznie zabieganych biznesmenów, zakochane pary, ale nie zazdrościł im. Dla niego nic nie miało większego znaczenia. Żył dla samego życia, ale nic nie rozbił ze swoim czasem. Znudzony monotonnym widokiem brudnych wieżowców usiadł na murku, obok ruchliwego skrzyżowania. Oprócz spania i grania w gry lubił obserwować  ludzi. Często go irytowali i nudzili gdy chcieli rozmawiać, ale nie wtedy gdy tłoczyli się na ulicy. Kobieta, która złamała obcas, płaczące dziecko, kłócąca się para, chłopak zaciągany siłą w bezludną uliczkę… Jackson gwałtownie wstał ze swojego miejsca. Ledwo unikając wypadku przebiegł na czerwonym świetle na drugą stronę. Nie wysilał się na przeprosiny dla kierowcy, nie chciał zgubić podejrzanej bandy. Bardzo ostrożnie schował się za niewielkim murkiem. Z tej odległości doskonale widział i słyszał całą grupę. Pięciu wysokich, dobrze zbudowanych młodzieńców, niektórzy z tatuażami i jeden chłopak ze łzami w oczach. Jasnowłosa ofiara  w szkolnym mundurku brutalnie została popchana na betonową ścianę. Chłopak syknął z bólu, a następnie osunął się na ziemię. Napastnicy nie przestawali nacierać. Kopali na oślep po brzuchu, twarzy, nogach. Nie licząc wyzwisk i przekleństw niewiele mówili więc ukryty obserwator nie znał przyczyny napadu. Gdy usłyszał charakterystyczny, ale cichy dźwięk łamanej kości nie mógł wytrzymać. Opuszczając swoją bezpieczną kryjówkę natarł na nieznajomych. Dość szybko powalił trzech z pięciu. Nie powstrzymując swoich zdolności chłopak raz po raz zadawał bolesne ciosy. Gdy wszyscy już leżeli Jackson podszedł do poszkodowanego. Chłopak ledwo utrzymywał świadomość. Miał przeciętą wargę i podbite oko, ale nie to było najgorsze. Jego lewa dłoń coraz bardziej puchła. Z powodu wielu obrażeń jasnowłosy nie mógł utrzymać się na własnych nogach. Szatyn po chwili namysły wziął nieznajomego na plecy. Nie znał tożsamości chłopaka, ale patrząc na jego strój mógł stwierdzić, że są w podobnym wieku. Nie mając pieniędzy na taksówkę Jackson niósł pobitego na plecach do najbliższego szpitala. Nie zwracał uwagi na ciekawskie spojrzenia. Nie lubił być w centrum zainteresowania, ale jaki miał wybór? Po 20 minutach męczącego marszu w słońcu, chłopak mógł nareszcie odpocząć. Lekarz widząc stan nieznajomego od razu się nim zajął. Po zakończeniu biurokracji Jackson opuścił budynek nie przejmując się już nieznajomym. Powolnym krokiem wrócił do za małego domku. Nie chciał nowego współlokatora, ale wiedział,  że JaeBum nie robił takich rzeczy bez przyczyny. Zrezygnowany przekroczył próg mieszkania. Przyjaciel przywitał go krzykiem niezadowolenia, ale gdy zobaczył jego twarz- zamilkł. O nic nie pytał tylko opatrzył rany chińczyka. Zmęczony chłopak resztę dnia spędził przed telewizorem. Koreańczyk nie zwracał na niego uwagi tylko sprzątał cały dom. Po dziesiątej dzwonek przy drzwiach się odezwał. Ranny nawet nie zawracał sobie głowy aby spojrzeć na gościa.
-Jackson, kilka zadrapań nie zwalnia cię od przywitania twojego nowego współlokatora.- w głowie chłopaka zaświecił się czerwony alarm. Gwałtownie się podniósł i wrogo spojrzał na przybysza. Gdy ich spojrzenia się spotkały, jego gniew osłabł. W drzwiach stał chłopak w szkolnym mundurku.- Mark to jest Jackson, Jackson to jest Mark.
-Miło mi…- jasnowłosy wyciągnął niepewnie zdrową rękę.
-Mnie też.- chińczyk ignorując go ruszył do łazienki. Po dość długim prysznicu, gdy już się uspokoił, wrócił do swoich współlokatorów. Gdy tylko się pojawił JB przywitał go ciosem w brzuch.
-Mogłeś się myć kiedy już ustalimy u kogo Mark będzie spać.
-A to nieoczywiste.- chłopak zarzucił ręcznik na ramię.- twój gość, twój problem.
-Ty mały…
-W porządku. Jeśli ci to nie przeszkadza zaniosę swoje rzeczy do ciebie…
-Jasne hyung.- chłopak otworzył drzwi do swojego pokoju.- a z tobą policzę się później.- Jackson został uderzony drugi raz w to samo miejsce. Tej nocy chińczyk nie mógł przez długi czas zasnąć. Cały czas męczyła go jedna myśl: „Czego ci facecie od niego chcieli.” Nad ranem obudził go przyjemny zapach dochodzący z kuchni. W samych bokserkach ruszył do najcieplejszego pomieszczenia w mieszkaniu. Przy zlewie zastał nowego lokatora. Chłopak radośnie na niego popatrzył, ale spuścił wzrok gdy zauważył nagi tors znajomego. Jackson nie zwrócił na to uwagi. Pijąc sok, podszedł trochę bliżej do chłopaka.
-Gdzie JB?
- Nie wiem… powiedział, że musi gdzieś wyjść.- zapadła niezręczna cisza, którą przerwała lecąca woda z kranu. Nie wiedząc co ze sobą zrobić chińczyk ruszył w stronę swojej sypialni.
-Zaczekaj!- szatyn się odwrócił.- nie chciałbyś może ze mną zjeść?- Jackson ucieszył się  skrycie.
-Jasne… Czemu nie.- usiedli naprzeciw siebie lecz wciąż panowała niezręczna cisza.- a więc… długo znasz JB?
-Um… kilka miesięcy? Może rok… a ty?
-Odkąd jestem w Korei… już nawet nie pamiętam kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy… Słuchaj- chińczyk próbował zebrać myśli- jeśli chodzi o wcześniej… to z twoją ręką w porządku?- szybko zmienił pytanie.
-Tak dziękuję… gdyby nie ty mogło być gorzej…
-Uhym… nie ma sprawy.
 
Po pierwszym pranku wspólnego mieszkania relacje chłopców ociepliły się. Inicjator całego zdarzenia cieszył się, że wojna już się zakończyła. Wspólne posiłki, wypady na miasto, oglądanie meczy- te proste czynności zapełniały wolny czas całej trójki. Ze względu na swoją dorywczą pracę JaeBum często zastawiał pozostała dwójkę samą. Z powodu swoich chińskich korzeni oboje szybko znaleźli wspólny język. Nigdy nie wypytywali o swoje prywatne życie, a i tak czuli, że są ze sobą coraz bliżej. Pewnego wieczoru Jackson zauważył, że to co czuje do Marka to coś więcej niż przyjaźń. Nie był pewien co to jest. Z jednej strony chciał coraz więcej wiedzieć o chłopaku, ale bał się że spłoszy go natrętnymi pytaniami dlatego milczał. Blondyn nie zwracał na to uwagi. Zawsze uśmiechnięty był na każde zawołanie młodszego. Po pewnym czasie chińczyka irytowały zalotne spojrzenia dziewczyn skierowane  w stronę jego przyjaciela. Denerwował się o każdy szczegół.  Sam nie wiedział o co mu chodzi. Mark przestraszony zmianą nastroju przyjaciela postanowił poprawić mu humor. W czasie gdy JB odwiedzał rodziców, dwóch obcokrajowców zorganizowało sobie wieczór filmowy. Półmrok, popcorn, bliskość dwóch ciał, mało ciekawy horror i serce chińczyka zabiło mocniej. Starszy raz, po raz zakrywał twarz, ale młodszemu to nie przeszkadzało. Przez cały czas obserwował swojego hyunga. Gdy film się skończył nawet nie wiedział gdzie rozgrywała się akcja. Był to psychiatry, szkoła, dworzec… nie ważne, liczył się tylko jego przyjaciel.
Tej nocy Mark nie mógł zasnąć. Straszne obrazy z filmu powracały za każdym razem gdy chłopak chciał zamknąć oczy. Blondyn czuł się osamotniony gdy nie słyszał chrapania swojego  przyjaciela. Zbierając ostatnie resztki swojej odwagi ruszył do pokoju Jacksona. Zapukał raz, drugi ale nikt mu nie odpowiadał. Po chwili namysłu postanowił wejść. Po omacku znalazł łóżko. Chłopak na nim już dawno spał. Mark niepewnie wszedł pod kołdrę i położył się na ramieniu chińczyka. Ciepło młodszego i jego naga skóra sprawiały, że chłopak wariował. Już przy pierwszym spotkaniu zachwycił się Jacksonem, ale z czasem to narastało. Równy oddech chińczyka po chwili sprawił, że sen dopadł również drugiego chłopaka. 

-Hej gołąbeczki, nie ma mnie jedną noc, a wy już szalejecie?- JaeBum szczęśliwy po spotkaniu z rodzicami zaczął budzić przytulonych do siebie młodych mężczyzn. Niezręczna cisza po tamtym zdarzeniu towarzyszyła dwójce przyjaciół przez dość długi czas. Starali się dogadywać jak zwykle, ale nie dawali rady. Mark wiedział co czuje do Jacksona, Jackson nie był pewien co czuje do Marka. Niestety, nie wiedzieli co czuje ten drugi. Zmęczony atmosferą w domu szatyn samotnie ruszył na swój spacer po mieście. Inni, a jednak ci sami ludzie ciągle śpieszący się do swojej pracy, rodzinny, drugiej połówki uspakajali chłopaka. W dobrym już humorze postanowił wrócić i porozmawiać z Markiem.  Pogwizdując przeszedł koło szkolnego boiska do koszykówki. Szedł by dalej ale coś przykuło jego uwagę. Cofnął się kilka kroków i z bezpiecznej odległości obserwował kilku osobową grupkę tłoczącą się w cieniu. Ze złymi przeczuciami zbliżył się jeszcze trochę. Gdy wszystko już mniej więcej widział, zauważył znajome sylwetki. Prześladowcy Marka znów byli razem. Ich cała uwaga skierowana była w stronę skulonej ofiary. Chińczyk modlił się aby to nie był jego ukochany. Niestety prośby nie zostały spełnione.  Leżący chłopak chronił niedawno wyleczoną kość lewej ręki. Jackson nie wiedział dlaczego on znów z nimi jest, ale wiedział, że nie może go zostawić. Tym razem zadziałał zbyt impulsywnie i zaatakował bez zastanowienia. Powalił pierwszego napastnika, ale z resztą miał problem. Kilkanaście ciosów powaliło go na twardą glebę. Cała piątka zostawiła swoją pierwszą ofiarę i skupiła się teraz na nieproszonym gościu. Najprawdopodobniej Jackson wyszedł by z tego z dużo poważniejszymi obrażeniami gdyby nie zbliżający się nauczyciel. Wszyscy napastnicy w mgnieniu oka rozproszyli się w swoją stronę, a Mark, który doszedł już do siebie pomógł podnieść się chińczykowi. Nie do końca świadomy chłopak pozwolił prowadzić się starszemu. Nie wiedział dokąd idą, ale wiedział, że to nie do ich wspólnego mieszkania. Po kilkunastu minutach marszu zatrzymali się przed niezbyt przyjaznym domem. Mark ostrożnie otworzył drzwi i wprowadził swojego przyjaciela. Położył go na twardym materacu, a sam zniknął w innym pomieszczeniu.
-Co to za miejsce?- chińczyk spytał słabym głosem.
-Moje wcześniejsze lokum… nie ruszaj się tak.- starszy delikatnie rozprowadził maść po zadrapaniach swojego wybawcy.- ajć… zranili twoją przystojną twarz. Po co dałeś się tak pobić?- młodszy chwycił dłoń swojego hyunga.
-Nie mogłem cię tam zostawić. Nie wiem o co chodziło, ale gdy widziałem jak jesteś bity moje ciało cierpiało bardziej niż teraz.- starszy spuścił wzrok.
-Ale i tak…
-MUSIAŁEM.- chłopak umocnił uścisk- Mark nie wiem co to jest, ale czuję, że bez ciebie umieram. Gdy nie ma cię w pobliżu mój wzrok sam ciebie szuka. Chce być jak najbliżej ciebie…- dłoń chińczyka powoli robiła się wilgotna od łez jego przyjaciela.- hyung… uljima…- młodszy chciał wytrzeć jego łzy, ale ten mu nie pozwolił.
-To są łzy radości… kocham cię.- nim Jackson zdążył coś odpowiedzieć, starszy złączył ich usta w ciepłym pocałunku. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Młodszy szybko zapomniał o bólu i pogłębił pocałunek. Mimo, że oboje od dawna to czuli teraz mogli, to poczuć. 
Tej nocy JB sam spał w za małym mieszkaniu, w ciasnym bloku na szarej ulicy Seulu. 

 Jak wam się podoba? Moje trzecie yaoi >n< wyszło trochę krócej niż chciałam, ale chyba jest okey...
Chciałam jakoś fajnie to zakończyć, a wyszło jak zwykle słodko...
No nic... mam jeszcze dużo do napisania >m<
Do następnego opowiadania.

8 komentarzy:

  1. Woo Jackson taki kochany!!!!! ;3
    Podobało mi się, chociaż nie shipuję MarkSon.. taa.. typowy Anakin.. nigdy nie sipuje to co wszyscy shipują.. xD
    Tylko jak dla mnie mogłabyś rozwinąć ten wątek z Markiem i z tymi bójkami i wyjaśnić czemu to wszystko zaszło i wgl.
    Zdarzyło Ci się też napisać kilka powtórzeń i tu masz takie jedno najbardziej gryzące 'Ciepło chłopka i jego naga skóra sprawiały, że chłopak wariował'. Lepiej by było np. 'Ciepło młodszego i jego naga skóra sprawiały, że chłopak wariował'.
    Ale to mało znaczące błędy, podobało mi się i jestem z Ciebie dumna siostra! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoczko, też ich nie shipuje x3
      Właśnie wiem, że wyszło to za krótkie i nierozwinięte, ale za każdym razem jak chciałam wszystko wyjaśnić to nie miałam do tego siły i wychodziły jakieś mdłe dialogi Y0Y
      Dziękuję~już poprawiłam ^^
      Jej dziękuję za wsparcie <3

      Usuń
    2. Przynajmniej tutaj zgadzamy się co do shipów.. xD
      To masz racje.. jak nie wychodzi to lepiej nie pisać na siłę :>
      Zawsze możesz liczyć na moje wsparcie sis! :D

      Usuń
  2. To takie słodkie >w< Ech... To pewnie będzie krótki kom bo jest pierwsza w nocy ;-; Wreszcie przeczytałam i jestem zadowolona, chociaż chętnie bym się dowiedziała dlaczego oni go pobili ;-; Napisz dla mnie drugą część tego! :d Dobranoc, doi następnego postu i dużo weny (*3*)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mnie poprosiłaś o drugą część to, aż mi przyszedł pomysł *^* pomyślę jeszcze o tym ^^
      Dziękuję.

      Usuń
    2. Zapraszam do mnie na trochę innego Marksona ;) http://polskieyaoi.blogspot.com/2015/09/normal-0-21-false-false-false-pl-x-none.html

      Usuń
  3. Genialny tekst! Aż mi się ciepło zrobiło na serduszku.:) Zapraszam do mnie na trochę innego Marksona http://polskieyaoi.blogspot.com/2015/09/normal-0-21-false-false-false-pl-x-none.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba.
      Jak znajdę czas to chętnie przeczytam ^^

      Usuń