sobota, 4 lipca 2015

Miłość splamiona atramentem.



Chłodna bryza z nad morza delikatnie muskała twarz z trzydniowym zarostem i spękane usta wysokiego mężczyzny odzianego w białą koszulę i stare dżinsy. Przemierzając piaszczystą plażę cieszył się chwilowo dobrą pogodą, którą zaraz mogła przegonić gwałtowna burza wisząca w powietrzu. Brunet się tego nie obawiał, nie szukał schronienia nie biegł do ciepłego domu bo wiedział, że w raz z deszczem na ziemię schodzą anioły. 
-Pan Park Chanyeol? To naprawdę pan?- mężczyzna otworzył powoli oczy i spojrzał na młodą dziewczynę stojącą obok niego.
-Nie spodziewałem, że ktoś mnie rozpoznaje.- odpowiedział uśmiechając się lekko jak to miał w zwyczaju witać swoich czytelników.
-Żartuje pan? Obecnie jest pan w czołówce najlepiej sprzedających się pisarzy, pana książki są nie do przebicia. Przeczytałam wszystkie, ale i tak najbardziej lubię pana debiutancką powieść. Kocham postać Bunn’ego. Mogę spytać się skąd wziął pan pomysł?
-Życie…- wyszeptał cicho z nutką smutku w głosie, a pierwsze krople deszczu spadły na wysuszoną, popękaną ziemię.

 



Wysoki chłopak szybko przeskoczył popękany mur starej szkoły. Nauczyciele, prokurator, znajomi… wszyscy mówili mu aby wytrzymał tu jeszcze ten ostatni rok, wszyscy go namawiali i udawali, że obchodzi ich jego los, ale on już się nie łudził.  Nie miał zamiaru denerwować innych i siebie. Powinni mi być wdzięczni, zakichani idioci. Unikając ciekawskich spojrzeń przechodniów jak najszybciej skręcił w pobliską, boczna uliczkę. Znał plątaninę ulic na pamięć, nie wahał się przed kolejnymi zakrętami. Gdy dotarł na miejsce bez zastanowienia wszedł do obskurnego budynku podupadającego pubu nad którym wisiał stary poniszczony przez czas szyld z kiczowatą nazwą.
-Kris, zarzuć coś mocnego.- krzyknął od drzwi zdejmując swoją skórzaną kurtkę.
-Tak w środku dnia?- barman zaśmiał się pod nosem.
-A czy ja się ciebie pytam jak coś robisz? Ty i te twoje dziw…- starszy nie dał mu skończyć.
-Jasne, rozumiem- podniósł ręce wysoko do góry w geście poddania.- coś mocnego.
-Kiedy wbija reszta?- brunet siedział już na wysokim krześle przy barze.
-Pewnie koło siódmej, zresztą jak zawsze. Twój drink książę.- Chińczyk z kpiącym uśmiechem podał kolorową ciecz uciekinierowi. Chłopak rozkoszował się chwilą kiedy słodka ciecz powoli spływała po jego gardle z każdą sekundą drażniąc je coraz bardziej swoim zmieniającym się smakiem, dając odczucie złudnego ciepła. Koreańczyk po samotnej grze w bilard i godzinnym spacerze wzdłuż tak dobrze mu znanych ścian lokalu wrócił na swoje poprzednie miejsce i z irytacją obserwował chińczyka, który ze spokojem czyścił szklane kieliszki, szklanki i inne temu podobne naczynia.
-Witam załogę!- frontowe drzwi otwarły się z impetem, a do środka wraz ze świeżym powietrzem wszedł wysoki chłopak pokryty miejscowo tatuażami i kolczykami.- tęskniłeś kochanie?- do bólu słodkim głosem przywitał barmana po czym złożył na jego ustach namiętny pocałunek, który trwał by na pewno dłużej gdyby nie przerwał go chłopak siedzący przy barze.
-Cześć Tao, ciebie też miło widzieć po tak długim czasie- odezwał się sarkastycznie.
-O, to ty.- Chińczyk obdarzył chłopaka znudzonym spojrzeniem, a jego krótka wypowiedź całkowicie wywróciła z równowagi wagarowicza.
-Ja ci dam „O, to ty”!- krzyknął rozdrażniony, udając ton swojej ofiary, którą na pewno by pobił gdyby ta nie schowała się za swoim kochankiem, a do baru nie weszli by kolejni „klienci”.
-Yeolku skarbeńku, uspokój się troszkę bo zranisz jeszcze cenną twarz Taośka, albo co gorsza swoją.- prawię o połowę niższy chłopak poklepał olbrzyma po plecach.- Tao… a ty, okazałbyś trochę więcej emocji.
-O, to ty!- Chińczyk podniósł lekko głos nadając mu sztucznej słodyczy, uśmiechnął się sztucznie i klasnął w dłonie dla lepszego efektu.- tak lepiej Suho?- dodał już swoim zwyczajnym, znudzonym tonem, który zmieniał tylko w obecności swojego ukochanego lub osoby która wpadła mu w oko.
-Zdecydowanie kochasiu. Yifanie najdroższy zarzuć Adios Mother Fucker, miałem dziś męczący dzień- Koreańczyk bezsilnie opadł na wolne krzesło po złożeniu swojego zamówienia.
-Nie ty jeden… zwariuje z tymi przeklętymi idiotami- kolejny „maluszek” podszedł do swoich przyjaciół poluźniając krawat- nawet Yeol jest od nich mądrzejszy- ignorując groźne spojrzenia bruneta, który właśnie bawił się pusztą szklanką, usiadł przy wypolerowanym blacie.
-W takim razie co podać?- Chińczyk zadał pytanie mimo, ze znał już odpowiedź. Podając znudzonemu Junmyeonowi jego niebieski drink już zabierał się do komponowania napoju dla swojego przyjaciela.
-To co zwykle- odpowiedział uśmiechając się lekko- Kaia i Sehuna jeszcze nie ma?
-Mówili, że muszą zrobić coś w szkole.- drugi chińczyk sprawnie przygotowywał przekąski do alkoholu.
-Szkoła? Hahaha- wysoki brunet przyłączył się do reszty, przysuwając swoje krzesło bliżej paczki.
-Chanyeol, nie wszyscy ciągle wagarują jak ty.-  Kyungsoo zmierzył uważnie swojego starszego kolegę wzrokiem, po czym wrócił do swojego kolorowego drinka. Nikt nie zwracał uwagi na pełne wrogości szepty bruneta, który cały czas turlał pustą szklankę między dłońmi.  Czas leciał, ale nikt już się nie odzywał. Można by powiedzieć, że wszyscy znali się od zawsze i wystarczyła im tylko wzajemna obecność do pełni szczęścia. Nikt nie musiał zadawać bezsensownych i oklepanych pytań o samopoczucie bo im wystarczył tylko kontakt wzrokowy aby wiedzieć kiedy się martwić.  Spokój w barze zakłóciło przybycie pozostałych dwóch uczniaków.
-Nareszcie jes…- Suho urwał w połowie swoje przywitanie gdy zobaczył poobijane twarze obojga kompanów.- kto wam to zrobił?- zapytał zmartwiony.- kim jest ten drań?- dodał coraz bardziej wściekły. Wszyscy, z wyjątkiem Chanyeola, który nagle przestał bawić się szklanką, otoczyli poobijany duet.
-To są prawy, które załatwiają w szkole.- krzyknął rozbawiony z nad baru.- wasi grzeczni uczniowie.- dodał kpiąco. Chcąc nie chcąc wszyscy musieli przyznać mu rację, nikt z ich paczki nie mógł być uznawany za wzór cnót. Kyungsoo oraz Suho zaprowadzili dwójkę poszkodowanych na zaplecze gdzie opatrzyli ich rany, Chanyeoli i dwójka chińczyków zajęła się barem. Kris tworzył drinki, Tao przyrządzał przekąski, a Koreańczyk czyścił stoły. Z powodu oberwania chmury i fatalnego samopoczucia całego „personelu” pub został zamknięty wcześniej niż kiedykolwiek. Nikt nie zwrócił na to uwagi gdyż w tygodniu lokal i tak miał mało klientów. Najpierw kilka partyjek w pokera później bilard. Koło dziewiątej n a zewnątrz rozpętała się burza. Wiatr trzaskał okiennicami i zrywał czapki z głów, deszcz niczym wojsko, brutalnie napierał na wysuszoną ziemię i zakurzony chodnik. Szóstka przyjaciół nie zwracała na to uwagi, całą ich uwagę skupiał bilard. Tylko Chanyeol szybko schował się za barem, nikt się nie przejął, wszyscy wiedzieli, że chłopak od dziecka boi się burzy, a za samym deszczem nie przepadał. Gdy zawierucha trochę się uspokoiła usłyszeli głośne pukanie do drzwi.
-Zamknięte!- krzyknął rozdrażniony Chińczyk, który miał właśnie skończyć rozgrywkę. Nieznajomy nie przejął się wołaniem właściciela, pukanie nie ustawało.- Yeol otwórz te drzwi bo nie wytrzymam do cholery!- brunet wysunął lekko swoją głowę z ukrycia aby rozeznać się w sytuacji.
-Tao może to zrobić- odpyskował po czym na nowo się ukrył. Mimo swojej niechęci wysoki blondyn podszedł do drzwi, nie chciał aby jego ukochany się denerwował. Gdy otworzył drzwi jego nastawienie się zmieniło, a grupa usłyszała tylko głośne gwizdanie pełne aprobaty. Znając dziwaczne upodobania Chińczyka nikt nie wiedział kogo się mogą spodziewać, nawet brunet opuścił swoją bezpieczną strefę aby zobaczyć przybysza. Cała szóstka porzuciła swoje zajęcia i otoczyła Tao, który swoim ciałem zasłaniał im widok. W drzwiach stał niski szatyn o wielkich ochach, mlecznej karnacji- może to przez to światło padające od latarni. Na jego ubraniu nie było suchej nitki, a z jego włosów ciekły stróż lodowatej wody. Usta chłopaka były sine z zimna, a on sam cały czas się trząsł. Wszyscy patrzyli na niego oniemiali. Kyungsoo jako pierwszy odzyskał zdrowy rozsądek.
-I co tak stoicie? Wpuście go do środka!- rozkazał swoim starszym kolegom po czym sam szybko pobiegł na zaplecze. Rozbudzony Chińczyk pomógł nieznajomemu dojść do stolika, wszyscy, oprócz Yeola, usiedli dookoła niego. Kyungsoo pojawił się po chwili z dwoma ręcznikami. Nieznajomy niemo podziękował po czym zaczął wycierać swoje włosy i tors. Wszyscy obserwowali go z zachwytem, nawet Sehun, który uważał się za najpiękniejszą istotę na ziemi.  Brunet przyglądał się całemu zdarzeniu z oddali. Nie lubił nowych wchodzących do jego świata, nawet jeśli miało to być tylko na chwilę (chyba że byli sprzedawcami w całodobowym- im wybaczał). W całym tym zamieszaniu tylko on usłyszał charakterystyczny dźwięk czajnika po zagotowaniu wody. Odrywając wrogi wzrok od przybysza ruszył na zaplecze by zalać herbatę, którą młodszy przygotował wcześniej.  Niosąc czerwony kubek w pożółkłe, kiedyś białe kropki, znalazł się mimowolnie przy nieznajomym. Ten ukłonem głowy podziękował za ciepły napar, który w tym momencie był dla niego zbawieniem. Gdy odzyskał już siły ciepło, mógł w końcu rozpocząć rozmowę.
-Dziękuję wam… nazywam się Byun Baekhyun.- wyszeptał.
-A więc Baekhyunie, co tutaj robisz?- Kyungsoo zadał wszystkich męczące pytanie. Chanyeol został już w grupie.
-Wracałem do domu, nieuważnie skręciłem w obcą mi uliczkę, później zaczęły gonić mnie jakieś psy, a gdy zaczął padać deszcz zapukałem do pierwszego budynku w którym było słychać ludzi…
-To nie bezpieczna okolica, nie bałeś się Bunny?- Suho chwycił jego, jeszcze zimne dłonie i popatrzył mu głęboko w oczy. Byun zaskoczony taką bezpośredniością szybko uwolnił się z jego uścisku by po chwili wpaść w szeroko rozwarte ramiona Tao.
-Bunny mu pasuje… jest taki słodki!- krzyknął rozradowany. Zmieszany chłopak wpadał z rąk do rąk jak towar na wyprzedaży, dopiero Yeol ukrócił rozrywkę swoich towarzyszy. Chwycił gościa za nadgarstek i pociągnął go w swoją stronę, przez co ten uderzył lekko w jego dobrze zbudowany tors.- Yaaa, Yeol, nie bądź taki zachłanny!- Chińczyk ostro skrytykował kolegę.
-Zachłanny? To wy się nim bawicie jak jakąś zabawką.- szybko odsunął od siebie zszokowanego chłopaka, po czym poprawił swoją koszulkę.
-Wracając do tematu… mówiłeś, że wracałeś do domu. Musi ci się śpieszyć.- Kyungsoo przerwał niezbyt przyjemną wymianę zdań między  „olbrzymami”.
-T… Tak…- odpowiedział zaczerwieniony chłopak.
-Nie jest to zbyt bezpieczna okolica i nie znasz drogi… ktoś musi cię odprowadzić- Kris zaczął myśleć na głos.- Chanyeol?- wszyscy popatrzyli na bruneta.- znasz najlepiej okolicę i wiesz jak wszędzie stąd dojść.
-Nie ma mowy! Nie będziesz za mnie decydował- chłopak przybrał bojową postawę.
-A więc zróbmy losowanie!- po namyśle głos zabrał Suho- osoba z najkrótszym patyczkiem odprowadza Bunny’ego. Chanyeol modlił się w duchu aby nie wypadło na niego. Nie czuł zbyt wielkiej sympatii do nowo poznanego Koreańczyka. Pierwsza zapałka, druga, trzecia… los chciał inaczej niż Yeol, który wyciągnął złamany patyczek.
-Cholera.- zaklął pod nosem.
-Jak widzisz, to twoje przeznaczenie- najstarszy zaśmiał się głośno, reszta się do niego przyłączyła. Deszcz ustał, a Koreańczyk nie chciał tracić więcej czasu. Ubrał swoją skórzana kurtkę i wyszedł na zewnątrz. Z powietrzu unosił się jeszcze zapach wilgoci. Zdezorientowany Baekhyun szybko ukłonił się pozostałej szóstce i pobiegł za brunetem.
-Gdzie mieszkasz?- nieśmiały chłopak szybko podał Yeolowi swój adres po czym w ciszy ruszył za nim, bał się odezwać chociaż słowem. Szybki marsz nie służył niższemu, który po kilku minutach dostał mocnej zadyszki i nie mógł iść dalej.- to już blisko… bądź facetem.- po tych słowach wyższy znów ruszył przed siebie. Baekhyun próbował go dogonić, ale zamiast tego wpadł w głęboką kałużę i poślizgnął się na wilgotnym błocie. Gdy Chanyeol usłyszał głośne chlupnięcie z akompaniamentem uderzenia szybko się odwrócił.  Na widok niezdarnego chłopaka jego serce trochę zmiękło. Zdjął swoją ulubioną kurtkę po czym uklęknął plecami do zaczerwienionego towarzysza. – wsiadaj. Nie mam całej nocy.- niższy długo zastanawiał się nad tą decyzją, poganianie wyższego go przekonało. Bardzo ostrożnie uwiesił się szyi chłopaka po czym dość niezgrabnie wdrapał się na jego plecy. Gdy brunet się prostował, zaczerwieniony chłopak zamknął mocno swoje powieki które na nowo otworzył gdy usłyszał ciepły głos swojego towarzysz.- trzymaj moją kurtkę. Nie może się ubrudzić.- niższy posłusznie chwycił skórzane odzienie. Resztę drogi przebili w milczeniu, Baekhyun słyszał tylko kołatani swojego serca. Noc była spokojna, nieliczne, te mocniejsze gwiazdy wybiły się na niebie, wiał delikatny wiaterek, pozostałość po poprzedniej zawierusze.- jesteśmy.- wyższy znów uklęknął gdy znaleźli się przed mleczną willą w jednej z bogatszych dzielnic Seulu.
-Pan Kim jeszcze nie śpi.- powiedział lekko przestraszony.
-Pan Kim?- spytał zdziwiony chłopak.
-Widzisz to okno na parterze w którym świeci się światło? To jego gabinet… musi jeszcze pracować, a gdy zobaczy mnie w takim stanie o takiej godzinie zrobi mi potworną awanturę…
-Może po prostu zapomniał zgasić lampę?
-On taki nie jest - powiedział łzawym głosem po czym dodał już bardziej do siebie- Jakby wejść do pokoju bez zamieszania…
-Gdzie śpisz?- Yeol nie mógł już dłużej przyglądać się tej scence godnej pożałowania. Uważnie popatrzył na wskazane okno po czym przyjrzał się okolicy.- za mną.- szybko przeskoczył ogrodzenie po czym podał dłoń do swojego towarzysz, pomógł mu przedostać się na teren posesji. Wybierając najbezpieczniejszą drogę szybko dotarli do chłodnego muru domu.  Przyciskając swoje ciała do chropowatej powierzchni minęli okno należące do pana Kim. Raz, dwa, trzy… nikt nie zareagował, mogą iść dalej. Podejście pod okno Baekhyuna trwało chwilę, ale dla przestraszonego chłopaka była to wieczność- ja cię podsadzę, a ty wejdziesz do środka, w porządku?- niższy z ufnością przytaknął głową. Tej nocy po raz drugi wchodził na plecy nowo poznanego kompana. Trochę niezdarnie i niepewnie chwycił się wystającej cegły, gdy Chanyeol chwycił go mocniej za nogi już bardziej pewny swoich ruchów zaczął podciągać się na swoim parapecie by po chwili wczołgać się do swojego pokoju przez otwarte okno. Gdy był już w środku wystawił swoją potarganą czuprynę na zewnątrz.
-Dziękuję.- wyszeptał. Wyższy odsalutował mu niczym jak w wojsku po czym pobiegł do ogrodzenia domostwa które szybko i sprawnie podskoczył. Pomachał jeszcze raz chłopakowi w oknie lecz ten tego nie widział przez nocne ciemności.  Gdy Baekhyun rzucił się na swoje łóżko, uświadomił sobie, że cały czas posiada kurtkę bruneta. Szybko podbiegł do okiennicy, lecz „olbrzym” zniknął już w otchłani nocy. Chłopak znów podchodząc do łóżka zdejmował po woli buty, skarpetki, spodnie… zostając w samych bokserkach, podkoszulku i skórzanym odzieniu ułożył się na swoim posłaniu. Z każdą sekundą rozkoszował się mocnym zapachem wody kolońskiej, o nieznanej mu nazwie. Od samego początku ten zapach go hipnotyzował. Nie zauważył kiedy sen go zmorzył po dniu pełnym wrażeń.


 

Cienkie zasłonki z łatwością przepuściły ostre promienie słoneczne wprost na zaspaną twarz bruneta. Chłopak próbował jeszcze raz zasnąć naciągając swoją poduszę na głowę, lecz na marne. Wczoraj wyrzucił z mieszkania kolejnego faceta swojej matki, nie pamiętał gdzie zostawił kurtkę- miał nadzieję, że u Krisa, a ze szkoły przyszło pisemne upomnienie. Już dawno postanowił nie kończyć edukacji, ale po wczorajszych wydarzeniach, po kolejnych drinkach jego rodzicielka na nowo postanowiła „bawić się w dobrą mamę” i przez kilka kwadransów płakała i namawiała swojego jedynego syna  aby znów wrócił do klasy, do czasu aż padła ze zmęczenia na brudną kanapę. Chłopak w samych bokserkach ruszył do salonu, kopiąc puszki leżące na jego drodze. Mimo, że lekcje już dawno się zaczęły postanowił na chwilę zawitać do instytucji państwowej zwanej szkołą, dla świętego spokoju. Nie pamiętał gdzie odłożył mundurek, dlatego ubrał tylko czystą koszulę i świeże spodnie. Przygotował skromne śniadanie dla swojej opiekunki i ruszył na lekcje. Gdy tylko minął bramę placówki od razu zepsuł mu się humor. Ignorując zaciekawione spojrzenia młodszych uczniów ruszył do swojej sali wpadając na chwilę do pracowni obok by przywitać swoich zdziwionych kompanów. Sehun i Kai nie wierzyli własnym oczom
-Przyszedł do naszej księżniczki? Szybki jest.- zapytał przyjaciela stojącego obok, lecz ten tylko wzruszył ramionami, wiedział że brunet jest nieprzewidywalny.  Nie zwracając uwagi na szepczących „kolegów” z klasy zajął swoje dawne miejsce pod oknem- zawsze myślał, że jest ono typowe dla takich jak on. Jego rozmyślania przerwał niepozorny chłopak z grubymi okularami.
-Przepraszam panie Park… ale zmienialiśmy miejsca po ostatnim semestrze i to jest moje.- wydukał używając jak najgrzeczniejszej mowy.- twoje jest tam.- wskazał ruchem ręki na środek klasy. Chanyeol zmierzył chłopaka wzrokiem po czym nic nie mówiąc zmienił swoje położenie. Nie interesowało go gdzie ma siedzieć. Chciał mieć tylko święty spokój. Włożył do uszu czarne, tanie słuchawki   kupione za grosze w kiosku i udawał, że nic nie słyszy. Zawiesił swój wzrok na wskazówkach zegara które niezmiennie poruszały się tak samo.  Nauczyciel wszedł do klasy, przewodniczący wstaje- hmy… ma znajomy głos, ukłon, lekcja rozpoczęta. Yeol nie przyglądał się innym uczniom, nie chciał mieć z nimi żadnej relacji.
-Kogo my tu mamy?- nauczyciel od angielskiego majestatycznym krokiem podszedł do ławki bruneta.- szanowny pan Chanyeol łaskawie się pojawił.- powiedział z przekąsem- idealnie na sprawdzian- dodał z wyższością. Kartki rozeszły się po klasie, długopisy poszły w ruch. Tylko Yeol nic nie pisał. Cały czas obserwował zegar. Kwadrans przed zakończeniem klasówki przelotnie spojrzał na pytania, na spokojnie zaznaczył odpowiedzi. Gdy zadzwonił dzwonek, ułożył się do snu. Ktoś dotknął delikatnie jego ramienia, lecz on odstraszył intruza ruchem ręki.  Nastała ostatnia lekcja, lekcja literatury. Chanyeol od zawsze kochał poezję, wcześniej tylko z powodu tych zajęć chodził do szkoły.
-Witam was moi kochani. Zajmijcie swoje miejsca- kobieta w podeszłym wieku, lecz o wiecznie młodym uśmiechu weszła do klasy.- cieszę się, że pan Park wrócił. Musiał pan naprawdę długo chorować.- po klasie rozeszła się fala cichego śmiechu. Nauczycielka poczekała, aż uczniowie znów się uspokoją.- Skoro znów tu jesteś, wyrecytujesz nam coś pięknego? Zapraszam cię na środek- kobieta uśmiechnęła się po czym odsunęła się na bok. Chłopak niechętnie wykonał polecenie swojej mentorki. Wszyscy z zaciekawieniem obserwowali poczynania tak zwanego: największego idioty. Nikt nie spodziewałby się po nim znajomości dzieł narodowych poetów. Chłopak jeszcze raz spojrzał na nauczycielkę, która ruchem głowy zachęciła go do rozpoczęcia recytacji. Wziął głęboki oddech po czym rozpoczął.
- Yun Dong-ju, „Straszny czas”*

Kim jest ten co mnie woła
To cień który przychodzi by zazielenić suche liście
Ja jeszcze tu oddycham
Mnie który nie mogę ręki unieść do góry ni razu
Mnie który nie mam nawet nieba aby zakreślić je uniesioną ręką
Gdzie jest niebo które mnie przygarnie
Niebo które mnie wzywa
W poranek mojej śmierci po skończonej pracy
pewnie bez smutku opadać będą suche liście
Nie wołaj mnie

Tego dnia po raz pierwszy rozejrzał się po klasie, która oniemiała z wrażenia., wtedy znów go zobaczył. Chłopak z poprzedniego dnia siedział w pierwszym rzędzie przy oknie i z otwartymi ustami, szklanymi oczami przyglądał się brunetowi, który szybko ukłonił się uradowanej nauczycielce i wrócił na swoje miejsce. Przez resztę lekcji wpatrywał się w bladą twarz i szaro-brązowe oczy chłopaka z wczorajszej nocy. Gdy dzwonek ogłosił koniec zajęć tego dnia, Yeol czekał na swoim miejscu, aż czarnowłosy chłopak zbierze swoje książki i przybory szkolne. Wstał ze swojego miejsca gdy chłopak kierował się do wyjścia.
-Yoł!- zawołał niskim głosem- miałeś wczoraj jakieś problemy?- zapytał głosem jakim obdarzał swoich długoletnich przyjaciół.
-uhym… dziękuje- uśmiechnął się promienni. W ciszy doszli do szatni. Powoli przebierali swoje obuwie, żaden nie wiedział jak kontynuować dyskusje.- przypomniałem sobie! Mam twoją kurtkę.- wyższy radośnie popatrzył na swojego towarzysz.
-Dzięki Bogu… Już się bałem, że gdzieś mi zaginęła…- chłopak wziął skórzane odzienie ruchem ostrożnym i delikatnym, tak jakby trzymał niemowlę.
-Czy… czy mógłbym znów wpaść do tego klubu?- Baekhyun nieśmiało wymamrotał swoją zachciankę. Nie chciał być zbyt nachalny.
-Jasne, że możesz Bunny!- do dwójki rówieśników dobiegł rozradowany Kai i jak zwykle elegancki Sehun, który w żadnym wypadku nie interesował się nowym chłopakiem. Mijając czarnowłosego chłopaczka nachylił się do ucha Yeola.
-Powiedz, że się dziś też spóźnimy…
-Znowu?- Chanyeol zajęczał jak małe dziecko zmuszane do rodzinnej wizyty.- wrócicie w jednym kawałku? – ściszył ton tak aby usłyszał go tylko chłopak o platynowych włosach.
-Jasne, że tak.- zaśmiał się krótko.- więc my idziemy- pociągnął chłopaka o ciemniejszej karnacji w swoją  stronę.- nie zajmie nam to długo.-  gdy ta dwójka pobiegła dalej, w szatni między pozostałym duetem znów zapadła niezręczna cisza. Baekhyun bez słowa podążył z Yeolem, który swoje kroki kierował do pubu o kiczowatej nazwie. Gdy weszli do środka przywitał ich zapach alkoholu i kurzu.
-Yoł!- wyższy od razu poczuł się jak w domu. Ruszył na zaplecze gdzie porzucił swoje rzeczy, a następnie usiadł przy blacie.
-Ooo! Nasz Bunny!- Tao radośnie podbiegł do skołowanego chłopaka.
-Przyszedł za mną, jesteśmy w tej samej klasie.- wyjaśnił wyższy który już popijał pierwszego, niezbyt mocnego drinka- okazało się, że jesteśmy w tej samej klasie.
-Byłeś dzisiaj w szkole? – Kyungsoo  zapytał z nutką zdziwienia w głosie.
-Yhym, wszyscy serdecznie mnie witali- odpowiedział sarkastycznie.- Aaa, gdy wychodziłem Sehun wspomniał, że spóźni się z Kaiem… znów mają coś do załatwienia.
-Nie wyżyte dzieciaki- Kris westchnął pod nosem.- co ci podać Bunny?- od razu zapytał chłopaka, którego Tao przyprowadził do blatu.
-Wodę…- wyszeptał, cały czas onieśmielony.
-Eee, żartujesz? Masz tu najlepszego barmana w Seulu, a chcesz zwykłą wodę?- Tao nie był zbyt zadowolony odpowiedzią gościa.- Kochanie zarzuć na początek coś słabeg…
-Ja nie piję.- czarnowłosy przerwał mu w połowie.
-Jak wolisz…- Chińczyk stracił zainteresowanie chłopakiem i szybko pobiegł przytulić swojego ukochanego. Klienci zaczęli się schodzić. Yeol szybko pociągnął swojego kolegę z klasy do stolika w roku sali. Ten bez protestów usiadł na wskazanym miejscu.
-Teraz nie warto być przy barze… zaraz by cię ktoś zaczepił.- rozpoczął rozmowę ściszonym tonem. – czasem zdarzają się nieprzyjemni klienci.
-Kris jest właścicielem?
-Yhym… Tao mu pomaga.
-To są wasze prawdziwe imiona?
-Co masz na myśli?
-No bo… mnie od razu nazwali Bunny, więc jestem ciekawy czy to jak do siebie mówicie też jest formą przezwisk.-  mówił już śmielej. Przy brunecie czuł się dużo swobodniej niż przy pozostałej szóstce.
-Skoro cię to interesuje… Kris- nazywamy go tak bo tak jest wygodniej, naprawdę nazywa się Wu Yi Fan, ale nikt tak na niego nie mówi.  Tao i Sehun  to zdrobnienia ich prawdziwych imion Huang ZiTao i Oh Sehun. Kai i Suho… hmy w sumie to jak u Krisa jest nam tak wygodniej. Zadowolony?
-A jak do ciebie mówią?- uważnie przyglądał się ruchom szczęki i grdyki chłopaka gdy ten brał kolejny łyk chłodnego napoju.
-Po prostu Chanyeol, czasem Yeol… opcjonalnie Wirus.
-Wirus?- zapytał zaskoczony. Przystojny mężczyzna naprzeciw niego na pewno nie mógł być porównywany do zarazy, zwłaszcza po dzisiejszej recytacji.
-Yhym…- wymamrotał w trakcie opróżniania szklanki.- ooo już idę!- krzyknął w stronę baru.- poczekaj tu.
Baekhyun uważnie przyglądał się wszystkim klientom i personelowi. Nawet nie zwrócił uwagi gdy do jego stolika przysiedli się spóźnialscy.
-Bunny! Jednak przyszedłeś.- Kai radośnie przywitał chłopaka, Sehun nawet na niego nie spojrzał.
-Ooo- odpowiedział zmieszany. Niezręczna cisza otaczała stolik w kącie sali. Ludzie dookoła pili, śmiali się, tańczyli, a trójka Koreańczyków nie wiedziała co powiedzieć dalej.- mogę się o coś was zapytać?- Baekhyun niepewnie zaczął.
-Jasne!- Kai od razu się ożywił i odłożył na bok zapałki którymi się bawił.
-Dlaczego Chanyeol jest nazywany Wirusem?- dwójka przyjaciół popatrzyła na chłopaka, a później na siebie. Nie wiedzieli jak mają na to odpowiedzieć. W końcu Sehun postanowił zabrać głos.
-Ta historia chyba nie należy do najdłuższych. Kilka, może kilkanaście lat temu wszyscy mówili na niego Happy Virus ze względu na jego pogodny charakter i wieczny uśmiech. Po pewnych wydarzeniach stracił iskrę w oczach, jego kąciki opadły, a z poprzedniego przezwiska został tylko Wirus.- mężczyzna przy barze przywołał dwóch uczniaków, którzy zostawili Baekhyuna z jego myślami.
-Ej!- brunet pomachał mu ręką przed oczyma- co ty taki zamyślony? Chodź, bo znów będziesz musiał zakradać się przez okno.- niższy bez zastanowienia ruszył za Chanyeolem. Chłodny wiatr mierzwił im włosy i muskał zaczerwienione policzki.- ajć serio… nie oglądasz prognoz pogody? Czemu tak lekko się ubrałeś?- nie czekając na odpowiedź chłopaka zarzucił mu swoją skurzaną kurtkę na jego wąskie ramiona. Niższy od razu zatopił się w kojącym zapachu. Znów szli w całkowitej ciszy, tak jak poprzedniego dnia lecz teraz czuli że są sobie trochę bliżsi.- jesteśmy.- Yeol zatrzymał się przed wielką posiadłością po czym z wielkim zapałem zaczął oglądać swoje zniszczone tenisówki.
-Przyjdziesz jutro do szkoły?- szarooki chłopak z nadzieją w głosie i szczerością w oczach przyglądał się brunetowi.
-Jasne…- odpowiedział zmieszany. Pierwszy raz poczuł, że komuś naprawdę zależy.- idź już- wymamrotał pod nosem.
-Jasne…- niższy szybko oddał kurtkę i już chciał wejść na posesję gdy przypomniał sobie o jeszcze jednym- jakiej wody toaletowej używasz?
-Angel Voice- odpowiedział zmieszany chłopak.- czemu pytasz?
-Nic takiego. Miłej nocy.- Baekhyun pomachał swojemu towarzyszowi po czym szybkim krokiem ruszył do domu. Tego wieczoru Chanyeol po raz kolejny wyrzucał kochanków swojej matki z mieszkania, a Baekhyun rozkoszował się zapachem bruneta na swojej koszulce i czekał, aż jego służący przyniesie mu pełen flakonik perfum o anielskiej nazwie. 

 

Chanyeol zaczął regularnie chodzić do szkoły. Miał nowy plan dnia- szkoła, lunch z Baekhyunem, przesiadywanie w barze, nocny spacer z Baekhyunem. Uświadomił sobie, że jego całe obecne życie obracało się w około chłopaka z którym  na początku nie chciał mieć żadnych relacji. Teraz każdego ranka gdy otwierał oczy cieszył się, że wylosował najkrótszą zapałkę. Dni w szkole mijały spokojnie, wszyscy powoli przyzwyczajali się do obecności bruneta. Baekhyun i Yeol stawali się sobie coraz bliżsi choć tak naprawdę nigdy nie mówili o rzeczach istotnych. Wybrzmiał dzwonek ogłaszający początek lekcji angielskiego. Nauczyciel leniwie i niechętnie zaczął rozdawać sprawdziany.
-Kim Chul… 56%, dwa… Park Yon… 90%, pięć… … … Byun Baek… 98%, pięć, najlepszy wynik w klasie- chłopak uśmiechnął się sam do siebie, anglista nie przerywał czytania ocen-… … i na sam koniec pan Park Chanyeol- niezaliczone.
-Co!- chłopak gwałtownie wstał ze swojego miejsca.- nie możliwe.
-Rzeczywiście… masz wszystkie odpowiedzi poprawne, ale nie wierzę w twoje umiejętności. Obecnie masz idealne miejsce na ściąganie.
- You are stupid idiot! I learned all of this when I was ten years. English is my second language.- szybko podszedł do tablicy w którą uderzył pięścią. Kreda spadła na wypolerowaną posadzkę, a nauczyciel podskoczył zaskoczony idealną wymową ucznia. Chanyeol nie czekał na przeprosiny. Szybko wybiegł z klasy i ruszył do swojej dawnej kryjówki- dach szkoły. Baekhyun od razu poszedł go szukać gdy tylko zadzwonił dzwonek. Dopiero po chwili bezsensownej bieganiny pomyślał o miejscu zakazanym dla uczniów. Omijając drewniane tabliczki z zakazem wejścia pchnął wielkie metalowe drzwi. Przyjemny,  popołudniowy wiatr przywitał chłopaka swoimi ciepłymi objęciami.
-Chodź na lekcje- stanął naprzeciw bruneta, zasłaniając mu tym samym słońce.
-Nie mam zamiaru. Nikt nie traktuje mnie poważnie.- starszy nie nalegał, wiedział że nie wygra, po prostu usiadł obok swojego przyjaciela.  Dzwonek ogłosił kolejną lekcję, a żaden z nich się nie ruszał. Kolejne minuty mijały.
-Wiesz, że właśnie teraz jestem na moich pierwszych wagarach?- oparł swoją głowę o ramiona zaskoczonego chłopaka.- wyrecytujesz mi coś jeszcze?
-Ale tylko fragment… - chwilę się namyślił- Kim Soweol, „Mgła jedwabna”- zaczął powoli recytować, wypowiadając każde słowo bardzo uważnie:

Ten czas, kiedy jedwabna mgła okrywa śniegowe pola,
takich chwil się nie zapomina.
Kiedy płakałem ze szczęścia, bo cię spotkałem,
kiedy traciłem zmysły z tęsknoty za tobą.
Ten czas, kiedy jedwabna mgła okrywa śniegowe pola,
w samotności żyć nie potrafię.
Ta chwila, gdy na gałęzi wilgotnej od śniegu
młoda....

Urwał w połowie.- To tyle.- położył się na plecach i zamknął oczy. Starszy był niepocieszony. Również się położył lecz na brzuchu, a swoją głowę ułożył na klatce piersiowej chłopaka.
-Odkąd cię poznałem moje życie cały czas się zmienia. Opowiedz mi o swojej rodzinie.- cały czas uważnie przyglądał się młodszemu.
-To długa historia…- zaczął niepewnie.- moja mama była kochanką mojego ojca.- pierwsze zdanie wypowiedział z wielkim trudem i wstydem, gdy poczuł ciepłom dłoń czarnowłosego chłopaka splecioną z jego, otworzył się jeszcze bardziej.- mój ojciec nie mógł mieć dzieci ze swoją żoną, moja matka dała mu mnie. Gdy byłem mały nie rozumiałem co się dzieje, nie wiedziałem czemu nie mogę nazywać ojca tatą, a matki mamą. Był pan prezes i „sprzątaczka”. Żona mojego ojca była bardzo miłą kobietą. Mimo, że wiedziała, że jestem synem kochanki zawsze poświęcała mi dużo uwagi, ojciec zapewnił mi najlepszą edukację, ona uczyła mnie wierszy. Gdy miałem 10 lat, żona mojego ojca zaszła w ciążę, my już nie byliśmy potrzebni, mogliśmy zostać w domu tylko z powodu drugiego dziecka, które moja mama nosiła w sobie. Niestety pewnego dnia taksówka którą jechała wpadła w poślizg na mokrej szosie i wpadła do rowu. Wszyscy przeżyli lecz moja matka poroniła. Mój ojciec kupił nam małe mieszkanko w biednej dzielnicy, z dala od niego i wyrzucił nas, jak stare zabawki. Jego żona mimo jego zakazów, cały czas mnie zapraszała i uczyła wierszy- kochałem ją. Niestety i to los mi odebrał. Umarła w czasie porodu- dziecko przeżyło więc i my nie mogliśmy wrócić. -  w tym momencie poczuł wilgoć na swojej koszuli, otworzył oczy i zauważył zapłakanego Baekhyuna. Szybko usiadł i chwycił twarz chłopaka w swoje dłonie.- jaaa nie miałem, aż tak ciężkiego życia. Nie płacz.- wytarł spływające łzy rękawem swojego ubrania. Starszy szybko się uspokoił, nie chciał obarczać Chanyeola swoim płaczem. Wbrew woli chłopaka usiadł między jego nogami i oparł swoje plecy o dobrze zbudowaną klatkę młodszego.
-Już nie będę płakał, ale musimy tak siedzieć.- zadecydował ukrywając swój rumieniec- teraz ty możesz się o coś zapytać?
-Kim jest pan Kim?- brunet bez zastanowienia zadał pytanie.
-Moim ojczymem. Moja mama wyszła za niego po śmierci mojego ojca.
-Jak umarł?...
-Na morzu. Był rybakiem.
-Przykro mi…- Chanyeol nie wiedział co powiedzieć.
-Nie trzeba.- starszy odpowiedział radośnie- ty też wiele wycierpiałeś. Czemu nie lubisz deszczu?- padło kolejne pytanie.
-Zawsze w czasie deszczu coś złego się działo, moja mam poroniła, zona mojego ojca umarła… nie lubię gdy niebo płaczę, czuję się wtedy żałośnie.
-Wiesz co zawsze powtarzał mi mój ojciec? Deszcz to piękna pogoda bo wtedy na ziemię schodzą anioły. Myślę, że za każdym razem gdy padało, żona twojego ojca całowała twoje czoło i szeptała byś był silny, lecz ty tego nie słyszałeś, gdyż uciekałeś. Nie chowaj się przed tym.- znów zapadła cisza. Nie musieli nic więcej wiedzieć. Miały kolejne lekcje, a oni niezmiennie siedzieli przytuleni do siebie oglądając białe okręty chmur żeglujące po niebie. Nie czuli się niezręcznie, wręcz przeciwnie- było im dobrze. – wiesz… chciałbym jeszcze coś zmienić w swoim życiu… na przykład wygląd? – Starszy odezwał się cicho.
-A więc to zrób. Żyj swoim życiem tak jak chcesz.
-Pomożesz mi?
  

Idąc ramię w ramie przemierzali ulice zatłoczonego Seulu.  Głowę Baekhyuna zdobiły jasno brązowe mieniące się złotem włosy, Chanyeol zdecydował się na srebrzystą barwę. Dziewczyny obracały się za nimi i wskazywały ich palcami. Stanowili razem bardzo ładny obrazek. Nastał wieczór, a para doszła do domu Baekhyuna.
-Pamiętaj! Nie poddawaj się. Staw czoła problemom!- potargał nową fryzurę chłopaka.
-Ajć… naprawdę….- niższy szybo zaczął poprawiać włos- idę!- powiedział udając obrażonego.
-Nie smuć się księżniczko!- młodszy obdarzyło go największym, a zarazem najszczerszym uśmiechem od początku ich znajomości. Blondyn czół jak rumieniec oblewa jego policzki. Szybko wbiegł do domu, gdzie czekało go piekło.

  

Baekhyun od tygodnia nie pojawił się w szkole, nie dawał znaków życia. Chanyeol niczym duch przemierzał szkolne korytarze, nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Kolejny raz zamykając się w swoim świecie udając, że słucha muzyki. W pewnym momencie jego uwagę przykuła rozmowa dwóch przyjaciół Bunny’ego.
-Myślisz, że jego choroba znów dała o sobie znaki?
-Oby nie… może po prostu wyjechał z mamą na wakacje… wiesz jaka ona potra…-nie mógł skończyć gdyż Chanyeol podniósł jego kolegę za kołnierzyk.
-Jaka choroba? Hę?- zapytał zły na siebie jak i na Baekhyuna, że nic mu nie powiedział.
-Nie wydolność nerek…- wydusił z siebie chłopak. Gdy srebnowłosy go puścił z trudem łapał oddech. Yeol szybko wybiegł ze szkoły. Bez zastanowienia skręcał w kolejne uliczki, znał tą trasę na pamięć. Dotarł pod dom swojego przyjaciela, nie wiedział co ma zrobić najpierw. Nerwowo kręcił się przy bramie, która nagle się otworzyła. Zaskoczony chłopak podszedł bliżej by wpaść na starszego mężczyznę ubranego w kraciasty sweter, brązowe spodnie i stare klapki.
-Pan Kim?- chłopak niepewnie spojrzał na mężczyznę.
-Ooo, widzę  że wiesz kim jestem, więc pewnie to ty sprowadziłeś mojego syna na złą drogę!- krzyknął roztrzęsiony.- myślałem, że jakaś dziewczyna zawróciła mu w głowie, ale nie spodziewałem się takiego nicponia! Wynoś się stąd! Wynoś i nie pokazuj mi się więcej na oczy! Zostaw naszego Baekhyuna w spokoju.- grożąc chłopakowi pięścią, zaczął przeklinać i wyzywać Yeola, który szybko uciekł z miejsca awantury. Teraz rozumiał czego bał się jego przyjaciel.
Chłopak przestał chodzić do szkoły, nie widział w tym sensu. Bez przerwy wysiadywał w ich ulubionym miejscu. Miał nadzieję, że Baekhyun go odnajdzie.
Pewnego dnia gdy chłopak chciał już zbierać się do domu, przyszła gwałtowna burza. Przestraszony Yeol szybko cofnął się do tyłu, upadł na twardy beton i zasłonił uszy rękoma. Po chwili poczuł otaczające go ciepło, ktoś go przytulał. Otworzył oczy i zauważył swojego przyjaciela. W pierwszej chwili miał wrażenie, że ma omamy, delikatnie dotknął policzek i czerwone usta starszego. Ten tylko odwzajemnił bliskość i wyszeptał mu do ucha:
-Już jestem. Nie bój się.- młodszy bez namysłu wpadł w drobne ramiona chłopaka. Znajdowali się w opuszczonym magazynie, który wcześniej był kolejnym krokiem buntu starszego. Teraz siedzieli spokojnie na betonowej posadce i wzajemnie się ogrzewali. Chanyeol przerwał ten stan.
-Jesteś mokry… rozchorujesz się.- bez pytania zaczął powoli rozbierać blondyna. Najpierw odpinał drobne guziki jego przemokniętej koszuli, później doszedł do paska za ciasnych spodni.  Starszy drżał pod wpływem dotyku młodszego. Gdy stał już prawie nagi, Chanyeol zdjął swoją skórzaną kurtkę i ubrał w nią swojego towarzysza. Usiadł nakazując ruchem głowy to samo starszemu. Ten zawstydzony wykonał polecenie lecz w bezpiecznej odległości od srebrnowłosego.-nie tam. Tutaj.- młodszy szybko przybliżył się do drobnego ciała Baekhyuna by otoczyć je swoim ciepłym uściskiem. Siedzieli w ciszy przysłuchując się spadającym kroplom.
-Wiesz…- Chanyeol przerwał ciszę- deszcz jest naprawdę piękny, zesłał mi ciebie.- powiedział bardziej do siebie niż do Baekhyuna. Twarz starszego oblał czerwony rumieniec. Odwrócił się twarzą do swojego przyjaciela.
-Też tak myślę- po tych słowach złączył ich wargi w delikatnym lecz namiętnym pocałunku. Młodszy szybko go odwzajemnił. Nikt nic nie mówił, nikt nie robił nic więcej. Nawzajem smakowali swoich ust, nie brzydzili się sobą, to przyszło tak nagle. Pochłonięci uczuciem nie zauważyli kiedy z nieba zniknęły ostatnie deszczowe chmury. Niechętnie się od siebie odsunęli, ich oczy płonęły.- muszę iść.- starszy ze zrezygnowaniem spuścił wzrok. – ale ma do ciebie jedną prośbę… rozwiń swój talent, zacznij pisać, spraw bym stał się nieśmiertelny dzięki twoim dziełom.- oszołomiony chłopak mógł tylko potrząsnąć głową na zgodę. Pomógł ubrać się Baekhyunowi po czym pożegnał go s ich kryjówce, odprowadzanie go pod dom było zbyt ryzykowne.
-Weź tą kurtkę. Zwrócisz mi ją  następnym razem- młodszy powiedział z uśmiechem na twarz. Długo obserwował drogę na której zniknął jego ukochany.
Tej nocy zaczął pisać o pięknej miłości, o ich namiętności, deszczowym spotkaniu… O miłości między pisarzem, a jego muzą, o miłości splamionej atramentem. Prze kolejne dni nie opuszczał mieszkania, pisanie całkowicie go pochłonęło.
Nareszcie skończył. Pierwszą osobą o której pomyślał był jego ukochany. Spakował do teczki rękopis  szybko pobiegł w stronę białego domu Baekhyuna. Nie bał się już pana Kim. Będzie co ma być. Minął wielki park wypełniony śmiechami dzieci i nawoływaniami matek. Już tylko kilka kroków dzieliło go od posiadłości rodziny chłopka. Czarny samochód zaparkowany przy bramie domostwa od razu przykuł wzrok chłopka. Doskonale znał ten model, to w takim samochodzie po raz ostatni widział żonę swojego ojca. Przerażony podbiegł do posesji, samolubnie prosząc by odszedł ktoś inny, ktoś, byle nie on. Płacząca kobieta trzymająca fotografię w delikatnych dłoniach- to pewnie matka Baekhyuna, teraz tylko zobaczyć złotą czuprynę chłopaka niosącego zdjęcie zmarłego… tylko o to prosił. Jego serce zabiło mocniej gdy z mieszkania wyszedł pan Kim, a za nim czterej mężczyźni ubrani w zachodnie, czarne garnitury nieśli trumnę. W oczach chłopaka pojawiły się łzy. Siłą chciał dostać się do skrzyni lecz mężczyzna go odepchnął. Nawet na niego nie krzyczał lecz obdarzył go spojrzeniem  pełnym nienawiści. Samochód odjechał zostawiając zapłakanego chłopaka na środku kamiennej drogi. W pewnym momencie podeszła do niego pokojówka z skórzana kurtką na rękach. Chanyeol wziął ją bez pytania. Chwiejnym krokiem ruszył przed siebie.

∇∇∇

Stojąc  na brzegu morza, odprowadzając dziewczynę wzrokiem, przypomniał sobie te chwile. Ostatni raz spojrzał na spienione fale i ruszył przed siebie recytując na głos ostatnie zdania swojej pierwszej książki.
„Słowa których nie zdążyłem wypowiedzieć. Słowa które najbardziej  chciałem powiedzieć. Kocham Cię. Kocham Cię mój Bunny gdziekolwiek jesteś mój ukochany.”

 Czytam > komentuje= doceniam pracę.

I co myślicie? Właśnie przeczytaliście moje najdłuższe opowiadanie (5795 wyrazów) MUSICIE mi powiedzieć co myślicie bo ja już sama nie wiem O_o wydaje mi się, że zepsułam koniec TuT
Przepraszam,że nie dodawałam kolejnego rozdziału serii z VIXX czy CNB lub ostatniej część "Bracia" Lecz ten BaekYeol pochłonął mnie całkowicie *u* Czekam na wasze opinie~~ Pozdrawiam. 

(dla osób które nie komentują z tylko sobie znanych powodów stworzyłam "skalę" w której możecie ocenić moje opowiadania. Mam nadzieję, że tyle możecie dla mnie zrobić~~) 

Wiersze z opowiadania znajdziecie >> TU << 


10 komentarzy:

  1. Chciałam przeczytać i skomentować wcześniej, ale to jest takie długie, a ja taka zmęczona, że zasnęłam.. wybacz xD
    Wowo bardzo mnie się podoba ten ff! *-*
    Serio.. jeden z lepszych.. powiem Ci, że ma on w sobie coś intrygującego.. ale nie jestem w stanie Ci powiedzieć co to.. ;p
    I nie zepsułaś tego zakończenia! Jest idealnie ;3
    Gratulacje siostra! :D

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, spoczko >m<
      Cieszę się, że Ci się podoba~~
      Miło mi >m<

      Usuń
  2. Tak, zepsułaś zakończenie T.T On miał żyć i być z Chanem T.T Jak się tak czyta to nie czuć, że na tyle słów!
    Naprawdę piękne opowiadanie, cudowne i wspaniałe.
    Nic więcej nie napiszę, bo ten upał mnie zabija T.T Weny (*3*)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz TuT
      W połowie zastanawiałam się czy jednak zostawić Baeka przy życiu... ale wtedy opowiadanie straciłoby sen...
      Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa <3

      Usuń
  3. Ja się spodziewałam happy endu i wgl a tu takie zaskoczenie. Mimo ro i tak mi się strasznie podoba. Mało co nie płakałam ale ok. Świetnie piszesz <33 czekam aż znowu coś napiszesz ^^ weny 💙;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominuję Cię do napisana kolejnej części 'Wędrownego Opowiadania' :D
    Pierwsza część:
    http://cnbluestory.blogspot.com/2015/07/alter-ego.html
    I zasady:
    http://cnbluestory.blogspot.com/p/wedrowne-opowiadanie.html
    Podejmujesz się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak *-* w mojej głowie świta już jakiś pomysł *^*

      Usuń
  5. Boże takie piękne i takie smutne... ryczę jak dziecko T.T Kurde masz talent do pisania dla mnie jedno z najlepszych opowiadani jakie czytałam :) życzę ci weny i mam nadzieję że jeszcze napiszesz coś z BaekYeolem. Jeszcze raz super opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze mówiąc, to płakałam na końcu T.T uwielbiam yaoi z BaekYeolem ❤ miałam nadzieję że będzie to happy end, ale,tak też mogło być. Życzę weny

    OdpowiedzUsuń