Słońce już od dłuższego czasu góruje na niebie w
powietrzu unosi się przyjemna woń wilgotnego lasu. Trzymając drobną dłoń swojego
przyjaciela przemierzacie kolejne fragmenty nieznanej wam drogi. Niczym para
odkrywców z zaciekawieniem i pasją mijacie kolejne drzewa. Wreszcie dotarliście
do waszego celu. Mała polana w środku puszczy, doskonale znaliście to miejsce z
map. Żadna droga tu nie prowadziła, to miejsce było tylko wasze. Już na zawsze.
„Wake up, wake up my
princess!...” z twojego pięknego snu wyrwał cię irytujący głos wydobywający się
z kiczowatego budzika. Codziennie rano przyprawiał cię o ból głowy, ale nie
miałaś serca by go wyrzucić. Każdego dnie przypominał ci o twojej najlepszej przyjaciółce,
rodzinie i rodzinnym mieście.
Gdy tylko
skończyłaś studia porzuciłaś wszystko co dobrze znałaś by przeprowadzić się do
całkowicie obcego ci miasta, stolicy Korei Południowej, a wszystko za sprawą
twojej pierwszej miłości. Wszyscy doskonale wiedzieli, że robisz szalone
rzeczy, ale tego nikt się nie spodziewał. Spakowałaś wszystkie ważne dokumenty,
ulubione bluzki i pierwszym możliwym lotem poleciałaś do Seulu. Gdy tylko
wysiadłaś z samolotu straciłaś całą pewność siebie, nie wiedziałaś od czego
masz zacząć. Z trudem udało ci się znaleźć mieszkanie, a cudem okazało się
znalezienie pracy. Miały dni, tygodnie, miesiące, a życie w Korei stawało się dla ciebie coraz prostsze. W swojej pamięci cały czas trzymałaś obraz uśmiechniętego
chłopaka, choć prawie go nie znałaś.
Miałaś wtedy może 5 lat? Jak zwykle pojechałaś
z rodziną na wakacje do małego zajazdu na obrzeżach ogromnego, mieszanego lasu. Wtedy pierwszy raz go spotkałaś. Chłopczyk
niewiele starszy od ciebie wraz ze swoimi rodzicami i starszym bratem
zatrzymali się w tym samym ośrodku. Spędzaliście razem każdą wolną chwilę. Mimo, że
wtedy tego nie rozumiałaś z czasem doszłaś do wniosku, że był on twoją pierwszą
miłością. Mieliście między sobą tajemnice i obietnice o których wiedzieliście
tylko wy. Gdy pierwszy raz się żegnaliście obiecał, że wróci- dotrzymał słowa,
lecz gdy następnym razem złożył tą samą obietnicą- nie powrócił. W tamtym
czasie przyrzekłaś sobie, że pewnego dnia go odnajdziesz. Byłaś wtedy młoda
lecz zapał został z tobą do dziś. Wiedziałaś o nim pięć rzeczy: był stu
procentowym Koreańczykiem, na nazwisko ma Lee, ma starszego brata, znamię na
prawym przedramieniu i był zawsze uśmiechnięty. Z tą wiedzą przemierzałaś
kolejne ulice Seulu z nadzieją, że pewnego dnia na niego wpadniesz.
Przed samym wejściem do biura poprawiłaś jeszcze swój identyfikator. Dzisiejszego dni mieliście przywitać nowego szefa działu. Nikt go nie znał, był jedną wielką tajemnicą. W biurze panował większy ruch niż zwykle, każdy porządkował swoje miejsce pracy by jak najlepiej wypaść przed nowym pracodawcą.
Przed samym wejściem do biura poprawiłaś jeszcze swój identyfikator. Dzisiejszego dni mieliście przywitać nowego szefa działu. Nikt go nie znał, był jedną wielką tajemnicą. W biurze panował większy ruch niż zwykle, każdy porządkował swoje miejsce pracy by jak najlepiej wypaść przed nowym pracodawcą.
-[twoje imię] radzę ci uporządkować te papiery.- z
wdzięcznością uśmiechnęłaś się do swojego przyjaciela Choi Jong Hyuna, który
szybko zabrał część dokumentów. W ostatniej chwili schowałaś pozostałe arkusze.
Gdy zamykałaś szufladę, szklane drzwi do biura otworzyły się, a do środka wszedł obcy
wam mężczyzna w otoczeniu sekretarza Kim i naczelnej Chan. Cały personel
zgodnie ukłonił się gościowi, który ruchem ręki nakazał swobodę. Krótkie
przedstawienie, brak zbędnych słów. Bez pytania ruszył do swojego nowego
biurka. Świeżo upieczony kierownik na wszystkich zrobił wrażenie. Przez cały
dzień z ukrycia obserwowałaś jego leniwe lecz bardzo precyzyjne i eleganckie
ruchy.
-Poproszę kubek kawy.- nowy pracodawca nawet nie podniósł
wzroku znad licznych tabel i kolorowych danych. Ostrożnie szturchnęłaś przysypiającą
sekretarkę, która szybko poderwała się gotowa do działania. Po paru minutach
parująca ciecz znalazła się na biurku mężczyzny. Bez podziękowań zanurzył swoje
usta w gorzkim napoju. W biurze zapanowała grobowa cisza. Wszyscy obserwowali
zmieniającą się mimikę szefa.
-W tej chwili zabierz to gówno z przed moich oczu.-
wysyczał oschle wycierając usta. Roztrzęsiona dziewczyna z pojawiającymi się
łzami w oczach zabrała plastikowy kubek z biurka pracodawcy.- nigdy więcej nie
parz mi czegoś takiego.- pierwszy raz popatrzył na swoją pracownicę, która
ledwo powstrzymywała swój płacz. Reszta dnia minęła w spokoju. Nikt nie miał
odwagi odezwać się do nowego pracownika.
Po raz kolejny zostałaś trochę
dłużej w pracy. Ostateczne porządkowanie dokumentów zawsze spadało na ciebie,
nie przeszkadzało ci to, ale nie mogłaś też powiedzieć, że to kochasz. Gdy już
się zbierałaś do wyjścia twój przyjaciel zapukał do drzwi.
-Nie poszedłeś jeszcze?- zapytałaś zaskoczona. Chłopak
pokręcił przecząco głową.
-Nie, czekałem na ciebie. Teraz coraz szybciej robi się
ciemno więc to niebezpieczne aby tak piękna kobieta wracała sama do domu.- jego
słowa cię zawstydziły. Bez sprzeciwu pozwoliłaś mu schować teczki do szafy
naprzeciwko. Już mieliście wychodzić gdy wpadliście na nowego szefa.
-Wychodzicie?- spytał mimochodem.
-Tak proszę pana.- ukłoniłaś się lekko.
-Tia, jasne…- krzywo spojrzał na chłopaka trzymającego
twoją torbę.- wracajcie bezpiecznie.- powiedział bardziej do siebie niż do was.
Gdy opuściliście swoje miejsce pracy nareszcie mogliście odetchnąć. Spacerując
ramię w ramię rozmawialiście o wydarzeniach z dani dzisiejszego. Choi Jong
niechętnie wspominał o nowym szefie.
-Dziwny jest ten Lee Chan-hee… gbur jeden… oby szybko go
przenieśli.
-Yhym… Biedna Ammy… myślisz, że jutro będzie już w
porządku?
-Na pewno.- w tym momencie wasze drogi się rozchodziły.
Chłopak chciał cię odprowadzić pod samo mieszkanie, ale ty się nie zgodziłaś.
Nie chciałaś go obciążać. Samotnie ruszyłaś w stronę pustego mieszkania.
Następnego dnia poszłaś do
pracy wcześniej niż zwykle. Nie chciałaś podpaść nowemu pracodawcy. Nim wszyscy
przyszli wyjęłaś aktualne dokumenty i porobiłaś kopie dla reszty zespołu. Gdy
wracałaś od ksero minęłaś firmową kawiarenkę. W środku była tylko jedna osoba,
która przykuła twoją uwagę. Na środku nie otwartego jeszcze bufetu stał twój
szef, który najwyraźniej wykonywał poranną gimnastykę.
-Przepraszam?- weszłaś nieśmiało do środka. Na twój widok od razu się
wyprostował i poprawił koszule.
-Co ty tu robisz?- spytał zmieszany.
-Wracałam do biura po zrobieniu ksero… a pan? Nie wrócił
pan do domu?
-Miałem dużo pracy. Daj pomogę ci.- chcąc ukryć swoje
zażenowanie zabrał część dokumentów i szybko ruszył do gabinetu. Razem
układaliście papiery na wszystkich biurkach. Jego sposób bycia w pewien sposób przypominał ci twojego
małego przyjaciela.- Zrobisz mi kawy?- powrócił jego oschły ton. Cały czas
myśląc o swojej pierwszej miłości do gorzkiego napoju dodałaś zawrotną ilość
cukru. Nim zdążyłaś zaparzyć nową kawę, Chan-hee sięgnął już po kubek. Z
przerażeniem obserwowałaś jego zmieniającą się mimikę. Zamiast niezadowolonego
kaprysu zauważyłaś delikatny uśmiech.- Właśnie taką lubię.
Incydent z rana tchnął w twoje
serce nową nadzieję. Od teraz patrzyłaś zupełnie inaczej na swojego pracodawcę. Z
każdym dniem przyglądałaś mu się coraz dokładniej i codziennie zauważałaś, coraz
więcej podobieństw między twoim małym przyjacielem, a oschłym szefem. Z jednej
strony cieszyłaś się, że jest szansa, iż odnalazłaś zaginioną pierwszą miłość,
a z drugiej nie mogłaś zrozumieć dlaczego tak bardzo się zmienił.
Od pamiętnego dnia na twoje
barki spadł obowiązek parzenia kawy.
Pewnego razu nie mogłaś się powstrzymać. Musiałaś dowiedzieć się czy chłopak ma „to” znamię na prawym przedramieniu. Gdy w biurze byliście już tylko wy postanowiłaś odegrać niewinną scenkę. Wiedziałaś, że szef nigdy nie podwinie rękawów z własnej woli, zawsze miał nienagannie ubraną koszulę, nawet w wielkie upały. Niosąc filiżankę świeżo zaparzonego napoju rozejrzałaś się po wydziale. Idealnie. Nie ma żadnych ważnych papierów w pobliżu, a kable od komputerów wyszły na wierzch. Dzisiejszy napój nie był tak ciepły jak zwykle. Inicjując potknięcie wylałaś całą zawartość kubeczka na ręce pracodawcy. Mimo, że plan był bez skazy, nie powiódł się. Mężczyzna w ostatnim momencie schował dłonie pod blat. Nie wiedziałaś co robić. Szybko podałaś mu swoją chusteczkę i wybiegłaś na korytarz. W myślach przeklinałaś swoją głupotę i pochopność. Do domu wracałaś ze spuszczoną głową. Było ci wstyd bałaś się następnego dnia.
Pewnego razu nie mogłaś się powstrzymać. Musiałaś dowiedzieć się czy chłopak ma „to” znamię na prawym przedramieniu. Gdy w biurze byliście już tylko wy postanowiłaś odegrać niewinną scenkę. Wiedziałaś, że szef nigdy nie podwinie rękawów z własnej woli, zawsze miał nienagannie ubraną koszulę, nawet w wielkie upały. Niosąc filiżankę świeżo zaparzonego napoju rozejrzałaś się po wydziale. Idealnie. Nie ma żadnych ważnych papierów w pobliżu, a kable od komputerów wyszły na wierzch. Dzisiejszy napój nie był tak ciepły jak zwykle. Inicjując potknięcie wylałaś całą zawartość kubeczka na ręce pracodawcy. Mimo, że plan był bez skazy, nie powiódł się. Mężczyzna w ostatnim momencie schował dłonie pod blat. Nie wiedziałaś co robić. Szybko podałaś mu swoją chusteczkę i wybiegłaś na korytarz. W myślach przeklinałaś swoją głupotę i pochopność. Do domu wracałaś ze spuszczoną głową. Było ci wstyd bałaś się następnego dnia.
Niechętnie wyszłaś z
mieszkania, wolnym krokiem zmierzałaś do biura. W pewnym momencie ktoś do
ciebie podbiegł, ale ty nie zwracałaś na nikogo uwagi.
-Halo…?- Choi Jong Hyun, nazywany przez znajomych również
Changjo, złapał cię za rękę.- coś się dzieje?
-Nie…- pokręciłaś przecząco głową.- po prostu nie czuję
się dziś najlepiej.- martwiąc się o swoją wpadkę nie mogłaś zasnąć.
-Może dziś powinnaś odpocząć?
-Nie wydaje mi się aby dzisiaj wypadało.- wiedziałaś, że
musisz stawić czoła swoim lękom. Ze swoim przyjacielem u boku czułaś się o
wiele lepiej, bez strachu przekroczyłaś próg biura. Unikając kontaktu
wzrokowego z szefem po cichu usiadłaś na swoim miejscu. Tego dnia nie odzywałaś
się do swojego pracodawcy, nie chciałaś go drażnić. Taka atmosfera panowała
przez około tydzień. Razem z Changjo szłaś i wracałaś z biura. W pracy unikałaś
szefa. Myślałaś, że wszystko się uspokoiło lecz pewnego dnie gdy wracałaś z
toalety po swoje rzeczy mężczyzna zatrzymał cię na korytarzu.
-[twoje imię] co się z tobą dzieje? Chodzi o ten incydent
z kawą?- uważnie ci się przyglądał, spuściłaś wzrok.
-Nie wiem o co panu chodzi…- chciałaś się uwolnić.-
zachowuję się jak zwykle.
-Nieprawda! Ty…- w tym momencie twój przyjaciel stanął u
twojego boku i szybkim ruchem ręki zdjął dłoń Lee Chan-hee z twojego ramienia.
-Przepraszam jest jakiś problem?- przyciągnął cię bliżej
siebie.- jeśli nic się nie dzieje to pozwoli pan, że wrócimy do domu.- nie
czekając szybko się odwrócił i ruszył przed siebie ciągnąć cię za rękę. Nie
zdążyłaś zareagować. Nigdy go takim nie widziałaś.- nie powinnaś z nim zostawać sam na sam.- gdy wyszliście na zewnątrz gdzie
chłodny wiatr targał wasze włosy nareszcie się zatrzymał. Chwycił cię za ramiona
i spojrzał ci głęboko w oczy.- obiecaj mi, że nie będziesz się z nim spoufalać.
-Jeśli to nie „on” to nie będę. Obiecuję.- uśmiechnęłaś
się ciepło po czym biegiem ruszyłaś do domu. Nie wyjaśniłaś mu kim jest „on”.
Po kłótni z szefem, twój
przyjaciel stał się bardziej śmiały względem ciebie. Wiedziałaś co do ciebie
czuje, ale nie mogłaś odwzajemnić jego uczuć. Cały czas czekałaś.
Nim się spostrzegłaś nastały
twoje urodziny. Dzień był deszczowy, a
pod naporem pracy zapomniałaś o rocznicy. O wszystkim przypomnieli ci twoi
współpracownicy. Pracę skończyliście wyjątkowo szybko, świętować postanowiliście
w pobliskim barze. Pogoda na zewnątrz poprawiła się, słońce wyszło za chmur. Changjo wyszedł jako pierwszy by zająć stolik
i wszystko przygotować. Ty i reszta pracowników w akompaniamencie dowcipów i chichotów czekaliście na
spóźnialską sekretarkę.
-Już jestem- gdy usłyszałaś
jej cichy głos szybko się obróciłaś, uśmiechając się szeroko. Ku twojemu
zdziwieniu u jej boku stał wasz szef.
-Słyszałem, że masz urodziny. Wszystkiego najlepszego.
-Ne… Kamsahamnida.- odpowiedziałaś niepewnie. Nikt się
już nie odzywał.
-To idziemy?- najwyraźniej tylko wasz pracodawca nie był
skrepowany. Cały czas myśląc co powiesz Changjemu prowadziłaś wszystkich do
baru. Nie wiedziałaś co masz robić.
-O już jeste…!- mina twojego przyjaciela zrzedła gdy
tylko do lokalu wszedł wasz szef.- co on tu robi?- spytał szeptem.
-Nie wiem. Przyszedł
z Ammy.- powiedziałaś lekko płaczliwym tonem. Chłopak przeklinał jeszcze pod
nosem, ale nie zwracałaś na niego już uwagi. Musiałaś zająć się gośćmi.
Zabawa zaczęła się niewinnie, lecz po paru minutach
alkohol płynął strumieniami. Szklanka, za szklanką, butelka z butelką.
Improwizowane karaoke, taniec, gry, zabawy z liceum. Wszyscy zapomnieli o
wzajemnych sporach. Po dwóch godzinach tylko nieliczni byli jeszcze trzeźwi. Po
kolejnym kieliszku Changjo nieznacznie się do ciebie przysunął. Alkohol powoli
przyćmiewał mu umysł, przestał panować nad słowami.
-Love shot, love shot!- reszta współpracowników szybko zaczęła
go wspierać. Nie byłaś pewna czy ktoś jeszcze jest trzeźwy.
-Koniec tej zabawy dzieciaki.- Lee Chan-hee szybko między
wami usiadł.- wszyscy jesteście już pijani, a jutro musicie wstać do pracy.- po
Sali rozszedł się jęk niezadowolenia.- dobra, dobra… jeśli teraz się wszyscy
zwiniecie, jutro możecie zrobić sobie dzień wolny. Ale tylko raz. Zgoda?- gdy
szef zaproponował swoją ofertę bez namysły zapisałaś go na listę całkowicie
pijanych. Na trzeźwo nigdy by nie wypowiedział takich słów.
-Tak!- wszyscy w zawrotnym tempie zebrali swoje rzeczy,
silniejsi pracownicy wyciągnęli na zewnątrz opornego Changjo. Gdy i ty chciałaś
już wychodzić, mężczyzna złapał cię za nadgarstek.
-Chcesz się jeszcze napić?
Bez
pytania ruszyłaś z nim do kolejnego baru. Nowy lokal różnił się od poprzedniego.
Miał bogato zdobione wnętrze, szklane, eleganckie stoliki, ciemno czerwone
ściany i ozdobne lampy, które dawały nikłe światło przez co cale pomieszczenie
było lekko pokryte w mroku. W ciszy usiedliście przy wolnym stoliku w kącie
pabu. Alkohol w tym miejscu był zdecydowanie z wyższej półki.
-Nie martw się, ja płacę. W końcu są twoje urodziny.- te
słowa cię uspokoiły. Z lekkim uśmiechem podałaś mu swój kieliszek. Po kolejnej
lampce wina twój język się rozplątał. Powoli zaczęłaś swoja opowieść.
-Wiesz…- przeszłaś na swobodny język co lekko zaskoczyły
twojego szefa.- tak szczerze to specjalnie oblałam cię kawą.- najwyraźniej
mężczyzna chciał coś powiedzieć lecz mu nie pozwoliłaś.- nie, to nie z
nienawiści czy niechęci, chciałam coś sprawdzić. Od pewnego czasu przypominasz
mi przyjaciela z dzieciństwa, ale nie takiego zwykłego. Spotykaliśmy się dwa
razy. W wakacje. Mieliśmy się spotkać po raz kolejny lecz złamał dane mi słowo.
Czy jest szansa, że to ty?- twój głos nabrał zmęczonego tonu, a oczy się
zaskrzyli.
-Nie wiem co powiedzieć…
-Odpowiedzieć. To ty?
-Tak mi wstyd.- schował twarz w dłoniach- zawsze chciałem
dotrzymać słowa, znów cię zobaczyć, lecz moi rodzice już nie chcieli. Byłem
wtedy młody. Nie mogłem nic sam zrobić. Wybaczysz mi?- chwycił cię za dłonie i
czekał na twoją reakcję. Mówił tak szybko, że nie byłaś pewna czy dobrze usłyszałaś.
Nie byłaś pewna czy to nie alkohol płata ci figle.- ale wiesz… zawsze o tobie
myślałem, czekałem, marzyłem o ponownym spotkaniu.
-Ja też…- wasza rozmowa stała się dużo luźniejsza, zaczęliście
wspominać dawne, krótkie chwile. Mimo, że zawsze dużo oczekiwałaś po tym spotkaniu
po latach, nie czułaś się zawiedziona. Swobodna atmosfera sprawiała ci radość.
Gdy późną nocą wracaliście już do domu, chłopak doprowadził cię pod drzwi.-Dobranoc-
wyszeptałaś.
-Śpij dobrze.- uśmiechnął się ciepło.
-Teraz na pewno będę.- już chciałaś wchodzić do środka
gdy nagle zatrzymał cię jeszcze na chwile.
-Obawiam się, że nie będę w stanie powiedzieć tego na
trzeźwo, a więc powiem to teraz. Czy jest szansa, że poczekasz na mnie jeszcze
rok… może dwa lata- dodał po krótkim
namyśle.- nie chcę cię znów stracić.
-Jasne, że poczekam. W tym jestem dobra.0 twój delikatny
śmiech szybko wypełnił pusta ulicę. Tej nocy złożyłaś obietnicę, o której nie
wiele sama wiedziałaś.
Gdy
wróciłaś do pracy po jednodniowej przerwie, w biurze panował chaos. Wszyscy byli
zabiegani, a telefony cały czas dzwoniły.
-Co się dzieje?- spytałaś niepewnie.
-Znów zmieniają nam szefa.- Suzy jako jedyna
odpowiedziała na twoje pytanie rzucone w przestrzeń.- dawno nie mieliśmy tyle
pracy… lepiej zajmij swoje miejsce.
Po południu do pracowni przyszedł wasz szef.
-Usiądźcie na chwilkę.- powiedział ze spokojem. Gdy
wszyscy się uspokoili rozpoczął swój monolog.- wiem, że jedni lubili mnie mniej
inni bardziej. Cieszę się, że mogliśmy razem spędzić tyle udanych chwil. Mam
nadzieję, że teraz traficie na lepszego współpracownika. Obyście dalej tak
pracowali. Fighting!
Gdy wszyscy wrócili do swoich zajęć ty szybko pobiegłaś
za mężczyzną.
-Znów uciekasz?- od razu go zaatakowałaś.- czemu mi to
robisz? Wczoraj cię odnalazłam, a ty znów znikasz?
-Wczoraj obiecałaś, że poczekasz. Nie martw się. Tym
razem na pewno wrócę.- delikatnie ucałował twoją dłoń po czym znów ruszył swoją
drogą. Tobie pozostało jedynie oglądać jego oddalające się plecy.
** PÓŁTOREJ ROKU PÓŹNIEJ**
-No chodź… daj wyciągnąć się na kolację…- pozostawałaś
ślepa i głucha na słodkie zachowania swojego przyjaciela. Nie chciałaś dawać mu
nadziei odkąd „go” odnalazłaś. Mimo, że dni zamieniały się w tygodnie, tygodnie
w miesiące, a drzewa już nie raz zmieniły swój kolor ty cały czas czekałaś. Mimo,
że nie jedna osoba wyzwała by cię od szalonych idiotek ty na to znieważałaś.
Jedyne co miałaś na nadzieja i wiara, że dotrzyma słowa.
-Wybacz jestem już umówiona.- skłamałaś.- może Ammy ma
wolny wieczór- puściłaś oczko do chłopaka po czym opuściłaś wieczór. Od pewnego
czasu wałęsanie się po ulicach sprawiało ci przyjemność. Możliwość wzięcia
głębokiego oddechu przemyślenia wszystkiego.
Tego dnia nie chciałaś wcześniej wracać do pustego
mieszkania. Mijając kolejne sklepy wstąpiłaś do pierwszej lepszej kawiarni.
Czytając menu doszło do twoich uszu zamówienie klienta obok. „Dodatkowy cukier,
podwójna śmietana”. Na twojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
-Co cię tak bawi?- usłyszałaś znajomy głos.
-Po prostu…- spojrzałaś na adresata pytania i zaniemówiłaś.
Lee Chan-hee uśmiechał się szeroko i przyglądał ci się uważnie.
-Długo czekałaś?- spytał troskliwie.
-Głupek.- szybko wtuliłaś się w jego ramiona. Już nie
musiałaś czekać.
Z uśmiechem na
twarzy, z chłopakiem u boku i kubkiem kawy w ręku ruszyłaś przed siebie w
nieznanym ci kierunku, przemierzając kolejne przeciwności. Od tamtego czasu jakoś polubiłaś przesłodzoną kawę.
Czytam > komentuje= doceniam pracę
Jakoś ostatnio nie mam weny, a opowiadania moim zdaniem trochę... kuleją. Co myślicie?
Mam dużo pomysłów, ale słowa się nie trzymają się kupy. Ech... mam nadzieję, że wyrazicie swoją opinie. Bardzo mi na tym zależy.
Na jakie ff czekacie?
Bardzo mi się spodobał ten one shot ;3
OdpowiedzUsuńAle wgl nie ogarniam Teen Top.. tylko L.Joe ogarniam B| ale to nic.. i tak dobrze mi się czytało, a fabuła (szczególnie zakończenie) są takie słodkie ;3