piątek, 31 lipca 2015

Nowa przestrzeń (Rozdział dwunasty)



Sen. To wszystko, to jeden wielki sen. Nie ma się czego obawiać. Nic złego nie może ci się stać. Leo, Ken, Ravi, Hyuk, Hongbin, Cha Hakyeon, Shizaki… to wszystko to jeden wielki sen. Zaraz się zbudzisz i wszystko będzie po staremu… rodzice, szkoła- całe twoje życie.

Przebudziłaś się lecz nie otworzyłaś jeszcze swoich oczu. Czułaś jak twoje ciało owiewa chłodny wiatr, a plecy dotykają czegoś twardego i chropowatego. Twój żołądek dawał o sobie znać, nie pamiętałaś kiedy ostatni raz miałaś coś w ustach. Ostrożnie rozchyliłaś swoje powieki.  Dookoła ciebie rosły wysokie drzewa, a nad głową świeciły tysiące gwiazd- nie widziałaś księżyca. W niewielkiej odległości od twojego legowiska płonęło małe ognisko wokoło którego kręciła się jakaś postać. Usiadłaś, a po całym twoim ciele rozszedł się nieznośny ból. Czułaś każdą cząstkę swojego ciała. Nie zważając na cierpienie powoli zbliżałaś się do nieznajomego, trzymając w drżącej dłoni czarny płaszcz, którym byłaś okryta. Mężczyzna  był czujny. Gdy tylko się ruszyłaś odwrócił się by na ciebie spojrzeć.  Widząc twój stan, bezszelestnie do ciebie podszedł byś mogła oprzeć się na jego ramieniu. Razem usiedliście przy dogasającym ogniu. Bez słowa wzięłaś od niego drewnianą miskę wypełnioną pożółkłą, parującą masą.
-Jedz. Musisz być głodna po tym wszystkim- nawet na ciebie nie spojrzał. Cały czas go obserwując wzięłaś łyk nieznanej ci potrawy.  Krem miał dziwnie znajomy smak lecz nie umiałaś go nazwać. Czułaś jakbyś jadała tą potrawkę w dzieciństwie. Ze smakiem zjadłaś resztę. Gdy skończyłaś, z rozmarzoną miną oblizałaś usta. Robiło się coraz chłodniej, a ty coraz bardziej przysuwałaś się do sylwetki chłopaka i palących się patyków.
-Leo?- zaczęłaś niepewnie cały czas obserwując unoszący się popiół i iskry.- czemu ja? Mogę ci zaufać? Pomożesz mi wrócić do domu?- spojrzałaś na niego wzrokiem wypełnionym  nadzieją. Mężczyzna nie odpowiadał. Wstał ze swojego miejsca, podniósł czarny płaszcz z ziemi, otrzepał go, a następnie okrył twoje drżące ramiona.
-Nigdy nie pozwolę aby stała ci się krzywda…- odgarnął niesforne kosmyki włosów z twojej twarzy.- musisz mi zaufać- spojrzał ci głęboko w oczy, trzymając twoje zmarznięte dłonie w opiekuńczym uścisku. Pomógł ci wstać, a następnie starannie zapiął guziki czarnej narzuty. Nie wiedziałaś co masz robić. W ciszy przyglądałaś się jak gasi resztki ogniska, zaciera ślady, zbiera swoje rzeczy. Gdy skończył znów wyciągnął swoją dłoń w twoją stronę. Mocno ją chwyciłaś. W milczeniu przedzieraliście się przez gęste gałęzie niższych drzew i wysokich krzaków. Droga ta była dla ciebie wielkim wysiłkiem, z trudem nadążałaś za chłopakiem.  W pewnym momencie mężczyzna dał ci znak abyś się zatrzymała. Sam podszedł do krawędzi urwiska i uważnie przyglądał się czemuś na dnie.
-Musimy skoczyć.- wyszeptał. Spojrzałaś na niego przerażona. „Nigdy, nigdy, nigdy”  Czułaś jak twoje nogi robią się coraz miększe, a w głowie wszystko zaczyna wirować. Odzyskałaś jasność umysłu gdy twoja dłoń znów złączyła się w ciepłym uścisku z ręką chłopka.- nie bój się. Dzieli nas naprawdę mała odległość. – nie wiedziałaś co odpowiedzieć. Widziałaś przed sobą tylko ciemne sylwetki starych drzew. Nie umiałaś dostrzec nic więcej, ale wierzyłaś słowom chłopaka. Lekko przytaknęłaś głową, dając zezwolenie na skok. Noc stawała się coraz ciemniejsza, a ty coraz słabiej widziałaś chłopaka. Mimo to wydawało ci się, że na jego twarz wkradł się lekki uśmiech. – skaczemy na trzy. Raz, dwa, trzy…- bez zastanowienia skoczyłaś przed siebie. Po sekundach lotu, które sprawiały wrażenie godzin, wylądowałaś na czymś miękkim i sprężystym.- ostrożnie.- próbowałaś dostrzec chłopaka lecz teraz całkowicie nic nie widziałaś. Z każdej strony otaczała cię ciemność. Twoje serce zaczęło bić w szalonym tempie, a oddech stawał się coraz bardziej nierówny. Wszechobecną ciszę przerywał szmer płynącej w oddali wody. Usiadłaś na niepewnym gruncie i przyciągnęłaś swoje kolana do klatki piersiowej. Czekałaś, aż Leo wróci. Wydawało ci się, że każda minuta trwa co najmniej godzinę. Coraz bardziej wątpiłaś i obwiniałaś się za swoją naiwność. Gdy łzy bezradności powoli zaczynały napływać do twoich oczu poczułaś czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
-[twoje imię] wszystko w porządku?- rozpoznałaś głos chłopaka. Bez namysłu wtuliłaś się w jego silne ramiona.- nie płacz.- wyszeptał.-  wybacz, że kazałem ci czekać lecz musiałem znaleźć dla ciebie trochę światła. Niestety nie jesteś kotem jak ja.- W tym momencie delikatnie się od ciebie odsunął i wyjął z małej sakiewki trzy świecące kamienie.- jeśli zrobimy to w ten sposób- przymocował kamyczki do twojej dłoni- będziesz mogła iść bez większych problemów.- szybko otarłaś łzy i z pomocą chłopaka udało ci się stanąć na prostych nogach. Dzięki nowemu źródłu światła mogłaś dostrzec podłożę. Ku twojemu zdziwieniu nie było to bagno jak myślałaś lecz wielki, szare kwiaty. Mimo, że przypominały dobrze ci znane chryzantemy to ich barwa była na pewno inna. Nigdzie nie mogłaś dostrzec różu, oranżu, żółci. Nie zdążyłaś o nic się spytać gdyż chłopak już szedł do przodu. Ostrożnie skakałaś z kwiatka na kwiat. Czułaś się jak na wielkiej trampolinie. Twój delikatny śmiech powoli rozchodził się w nocnej ciszy. Szybko dogoniłaś Leo, który znów chwycił twoją dłoń. Teraz razem biegliście w tylko jemu znanym  kierunku. Czas płynął, a przed wami cały czas rozciągnął się ten sam widok. Powoli dopadało cię zmęczenie, nie zauważyłaś kiedy twoje stopy straciły podparcie, a ty zaczęłaś powoli spadać w dół. Przed bolesnym upadkiem uchronił cię czujny chłopak, który złapał cię w locie i zamortyzował twój upadek. Z przerażeniem popatrzyłaś na jego twarz wyginającą się w bólu. Szybko z niego zeszłaś i pomogłaś mu wstać.
-Jesteś cała?- spytał cicho.
-Ja?! Patrz na siebie. Leo… ty krwawisz!- nim zdążyłaś zareagować chłopak osunął się na twardą ziemię. Uklęknęłaś przy jego boku i drżącymi dłońmi wycierałaś cienkie stróżki krwi spływające po jego skroni.  Okryłaś go czarnym płaszczem, modląc się w duchu aby chłopak szybko się ocknął. Nie zwróciłaś uwagi gdy zmorzył cię sen.  Gdy znów otworzyłaś oczy nie klęczałaś na twardej ziemi pod szarymi kwiatami, lecz leżałaś na miękkim łóżku przykryta ciężką, ciepłą pierzyną. Pomieszczenie w którym się znajdowałaś przypominało ci jamę wykopaną w ziemi. Chropowate ściany, niski sufit podtrzymywany drewnianymi palami.
-Leż grzecznie.- niski mężczyzna z kręconymi wąsami i króciutkimi rudymi włosami szybko do ciebie podszedł i zmienił ci chłodny okład.- nieźle zaszaleliście.- odkrzyknął po czym zniknął w drugim pomieszczeniu. Przypominając sobie o rannym towarzyszu szybko ruszyłaś za karłem. Drugi pokój był zdecydowanie większy i wyglądał jak jadalnia. Na środku znajdował się wielki stół zastawiony różnymi fiolkami, garnkami i księgami. Ten widok przypomniał ci trochę pokój Raviego. Przy sowicie były zawieszone trzy klatki z czego wszystkie były puste. Bez pytania usiadłaś na małym taboreciku w kącie pomieszczenia i w ciszy obserwowałaś precyzyjne ruchy nieznajomego. Mimo, że chwile temu byłaś pełna energii czułaś jak twoje oczy powoli zamykają się ze zmęczenia. Karzeł wrzucił kolejne składniki do kotła, buchnął wielki płomień, a twoja głowa coraz bardziej ci ciążyła. Mężczyzna wyszeptał niezrozumiałe dla ciebie zdania po czym dodał ostatni składnik swojej mieszaniny. Usłyszałaś głośny huk i ledwo słyszalny syk. Znów zasnęłaś czując jedynie przyjemną woń róż w powietrzu.    


Czytam > komentuje= doceniam pracę
  
Nareszcie jest kolejny rozdział. 
I co myślicie? Mam nadzieję, że was nie zawiodę z kontynuacją. Przez to, że wcześniej tyle osób chciało aby to było dłuższe opowiadanie niż planowałam wpadłam na kolejne wątki x'3 mam nadzieję, że będzie okey. Liczę na wasze opinie. (możliwe, że jak się zbiorę do kupy to skończę to ff do października lub wcześniej xD )No to chyba tylej~~~ Do następnej notatki 



2 komentarze:

  1. Znowu totalnie nie ogarniam co się dzieje xD
    To wszystko co przytrafiło się głównej bohaterce w tym rozdziale to normalnie jak sen.. ale to nie jest sen prawda?
    Czekamna następny rozdział ^^
    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń