Napięłaś wszystkie swoje mięśnie i z całej siły
odepchnęłaś natarczywego chłopaka. Zmierzyłaś go wściekłym wzrokiem i pędem
ruszyłaś za Chińczykiem. Nie mogłaś go nigdzie dostrzec. Zbiegając ze stromych
schodów potknęłaś się o wystającą płytkę chodnikową i upadłaś na kolana. Końcem
rękawa wytarłaś spływające łzy. Chłopaka nie odpowiadał na twoje telefony.
Rano obudziło cię zamieszanie w kuchni. Wczorajszy dzień
nie należał do najlepszych więc miałaś nadzieję, że przynajmniej w niedzielę wypoczniesz- marzenia.
-Nasza królewna nareszcie raczyła się obudzić.- twoja
mama cała umorusana w mące, w poplamionym fartuchu biegała od jednego garnka do
kolejnej miski i tak w kółko.- dzisiaj
na obiad przychodzą goście. Ogarnij się i nakryj do stołu.- znów nachyliła się
nad jakąś egzotyczną potrawą, po czym znów na ciebie spojrzała jakby
przypomniała sobie o czymś bardzo ważnym- A! wyjmij tą japońską porcelanę od
dziadka… i ubierz coś lepszego niż dres.- po tych słowach znów zanurzyła się w
swoim kulinarnym świecie. Niechętnie wróciłaś do pokoju by zmienić ubranie. Gdy
zapinałaś suwak spódnicy cały czas zastanawiałaś się jak ważny musi być
dzisiejszy gość, że twoja mama kazała wyjąć jej największy skarb- japońską porcelanę
którą dostała w prezencie od zmarłego już teścia. Czyszcząc sztućce zauważyłaś
jak twój tata zakłada krawat, mimo że prawie nigdy tego nie robił. Odetchnęłaś
z ulgą. Z całego zamieszania wynikało, że odwiedzić was miał szef ojca. Resztę
czasu spędziłaś w swoim pokoju.
-[Twoje imię] chodź! Nasi goście już przyszli.- jeszcze
raz spojrzałaś na wyświetlacz swojego telefonu lecz jedynka przy twojej
ostatniej wiadomości do Laya wciąż nie zniknęła. Z ciężkim sercem zeszłaś na
dół. Ozdobiłaś twarz wyćwiczonym uśmiechem i dołączyłaś do swoich rodziców. Gdy
tylko drzwi się otworzyły czułaś jak twoje serce zaczyna coraz mocniej bić. Naprzeciw
stał nie kto inny jak pan Kim z rodziną.
-[Twoje imię] witaj! Pięknie dziś wyglądasz.- pani Kim
szybko podeszła by cię ucałować. Gdy skończyłyście się witać ruszyła z twoją
mama do kuchni. Wasi ojcowie szybko wymienili męski uścisk dłoni i ruszyli do
salonu. Zostałaś sam na sam z dwójką braci. Kai jak zwykle poprawił swoje
włosy, a następnie ruszył w twoją stronę pewnym siebie krokiem. Sprawnie
uniknęłaś jego uścisku. Wymijając Koreańczyka bez namysłu podeszłaś do Laya.
-Dlaczego nie odpowiadałeś na moje telefony? Musimy
pogadać.- próbowałaś zwrócić jego uwagę.
-Nie musimy.- popatrzył na ciebie z wyższą po czym dołączył
do waszych rodziców. Zachowanie Chińczyka całkowicie cię zaskoczyło. Nie
wiedziałaś co robić. Pierwszy raz poczułaś się tak zraniona. Byłaś tak
oszołomiona, że nawet nie zwróciłaś uwagi gdy Kai chwycił twoją dłoń i pociągnął
w stronę jadalni. Z jego uścisku uwolniłaś się gdy tylko napotkałaś rozbawione
spojrzenie swojej mamy. Bez słowa usiadłaś na swoim miejscu. Na początku
rozmowa przy stole obracała się głównie w rejonach zawodowych. Gdy temat zszedł
na dzieci wasza trójka jak najszybciej chciała odejść od stołu. Szkoła, lekcje,
nauczyciele… normalna rozmowa, ale gdy wasze rodzicielki doszły do incydentu na
początku obiadu chciałaś zapaść się pod ziemię. To ON trzymał cię za rękę,
chciałaś to wykrzyczeć całemu światu. On Cię trzymał- on ciebie, nie ty jego. Z
niepokojem obserwowałaś Laya, który jadł swój posiłek coraz szybciej.
Niespodziewanie odezwał się Kai.
-Skoro zeszliśmy na ten temat to muszę chyba to powiedzieć.- popatrzył
w twoją stronę- zakochałem się w państwa córce i chce się z nią umawiać.-
jedzenie stanęło ci w gardle i z przerażeniem spojrzałaś na Koreańczyka. Nie spodziewałaś
się takiego wyznania. Nim zdążyłaś coś powiedzieć wszyscy skupili swoją uwagę
na rozpromienionym chłopaku. Nikt nie chciał usłyszeć twojego zdania. W całym
zamieszaniu nie zauważyłaś kiedy Lay opuścił pomieszczenie. Miałaś ochotę uciec
jak najdalej.
-Skoro już zjedliście kochanie, to może zaprosisz Jongina
do swojego pokoju? My tu jeszcze sobie porozmawiamy o pracy.- nie chciałaś się
zgadzać, nie chciałaś aby ten chłopak wchodził do twojej prywatnej strefy.
-Oczywiście mamo.- niechętnie odeszłaś od stołu i ruszyłaś w stronę schodów, Kai ruszył za
tobą.
-A więc to tak wygląda twój pokój?- niechętnie wpuściłaś intruza
do środka.
-W co ty się bawisz?- od razu zażądałaś wyjaśnień.-
zakochałeś się we mnie? Bardzo zabawne.- chłopak nie zwracał na ciebie uwagi,
po kolej oglądał każdy przedmiot w twoim pokoju. – mówię do ciebie!-
pociągnęłaś go za ramię lecz zamiast sprawić żeby się odwrócił, chłopak chwycił
twój nadgarstek i pociągnął cię w swoją stronę. Dość mocno popchnął cię na
twardą ścianę. Jedną dłonią cały czas trzymał twoją rękę, a druga oparł koło
twojej głowy.
-Male pieski zawsze szczekają najgłośniej.- oceniająco
zmierzył cię wzrokiem- od dziś jesteś moją dziewczyną czy tego chcesz czy nie,
jutro cała szkoła będzie o tym wiedzieć więc ubierz się jakoś ładnie- mówił
inaczej niż zwykle. W jego głosie dało wyczuć się poczucie wyższości i
agresję.- ładny widok- wskazał głową na okno po czym opuścił twój pokój. Szybko
odwróciłaś się do szyby i zauważyłaś coś czego nie chciałaś. Lay zasłonił
zasłony w swoim pokoju. Czułaś jak między wami pojawia się coraz więcej
przeszkód.
Tego ranka udawałaś chorą. W żadnym wypadku nie miałaś
ochoty iść do szkoły. Twoja mama nie dawała za wygraną. Własnoręcznie
wyciągnęła cię z łóżka, nakarmiła i podała ci plecak. Chcąc, nie chcąc zostałaś
zmuszona do pójścia na lekcje. W momencie w którym weszłaś na dziedziniec
szkoły, twoje piekło na ziemi się zaczęło. Zażenowana spuściłaś wzrok na swoje
stare tenisówki. Plotki, plotki i jeszcze raz plotki. Dochodziły do ciebie z
każdej strony i od każdej osoby. Nim
doszłaś do klasy zdążyłaś usłyszeć już tysiące wersji dlaczego „cudowny książę
Kai zechciał umawiać się z taką godną pożałowania białą twarzą.” Gdy
przekroczyłaś próg sali przywitał cię głośne wiwaty i oklaski. Tylko Lay
siedział cicho. Nie wiedziałaś co robić. Kai szybko do ciebie podbiegł i objął
cię ramieniem. Nie mogłaś się ruszyć. Musiałaś przyznać jedno- Koreańczyk był
naprawdę silny.
-Mówiłem ubierz się ładnie- wyszeptał ci do ucha,
prowadząc cię do ławki jednocześnie sztucznie się uśmiechając do całej klasy.
-Ubieram się jak zwykle i nie wiem czemu miałabym się
ciebie słuchać- odpyskowałaś mu cicho. W czasie lekcji i przerw waszą dwójkę
cały czas otaczał wianuszek ciekawskich uczniów. Nie miałaś jak uciec. Próbowałaś
złapać Laya telefonicznie lecz na próżno. Chłopak unikał z tobą wszelkich
kontaktów.
☆☆☆
Dni miały, a cała szkoła przywykła do tego, że jesteś „dziewczyną
księcia Kaia” Za każdym razem gdy zaczynałaś temat, przerywał ci i kazał
spadać. Wasz „związek” był tylko na pokaz i użytek chłopaka. Lay przepadł jak
kamień w wodzie. Nie odbierał telefonu, nie odpisywał na wiadomości, nie
odsłaniał okna, nie chodził do szkoły, a gdy raz poszłaś do jego domu pani Kim
ze smutkiem powiedziała, że chłopak złapał grypę. Nie wierzyłaś w to. Chińczyk
nawet z gorączką chodził na lekcje.
Pewnego wieczora gdy jak zwykle bez celu wpatrywałaś się
w cienie na suficie usłyszałaś charakterystyczny dźwięk otwieranego okna.
Szybko się podniosłaś i zakradłaś do swojego parapetu. Ostrożnie wyjrzałaś na
zewnątrz. Miałaś rację, Lay w końcu otworzył swoje okno. Bez namysłu chwyciłaś
kilka kartek i na szybko zaczęłaś składać samolociki z papieru na których
pisałaś krótkie wiadomości. Na twoje szczęście to była bezwietrzna noc, a ty
miałaś dość dobrego cela. Na początku twoje wiadomości były wypełnione złością i
żalem. Wyzywałaś chłopaka od idiotów i tchórzy nie miałaś pomysłu na gorsze
wyzwiska. Kolejne samolociki przekazywały wiadomości wypełnione troską o jego
zdrowie i samopoczucie. Ostatnia wiadomość
zawierała jeden wyraz lecz
doskonale wyrażała wszystkie twoje myśli „Tęsknie”. Nim zdążyłaś wysłać kolejną
serię odrzutowców, chłopak na nowo zamknął swoje okno.
Następnego dnia Chińczyk
znów zaczął chodzić na lekcje. Nim
zdążyłaś do niego podejść Kai mocno chwycił cię za ramię.
-Gdzie ty niby idziesz?- wysyczał przez zęby.
-Do Laya. Mam dość tego całego teatrzyku.- próbowałaś
wyrwać się z jego uścisku lecz zamiast puścić chłopak chwycił cię jeszcze
mocniej i pociągnął w stronę wejścia na dach.
-Yah! Co ty sobie myślisz!- od razu zaczęłaś krzyczeć gdy
tylko Koreańczyk cię puścił- mam dość tej całej twojej zabawy. Mam swoje życie,
które ty powoli mi niszczysz!
-Niszczę?!- chłopak również zaczął krzyczeć.- doskonale
wiem, że się we mnie podkochiwałaś. Zrobiłem ci przysługę, a ty tak mi się odpłacasz?!
-Przysługę? Haha- zaśmiałaś się- moje głupie zauroczenie
tobą już dawno minęło, więc teraz możesz zlitować się nad inną dziewczynką.- twój
ton był pełen pogardy.
-Zamknij się!- chłopak coraz bardziej się do ciebie
zbliżał.- nie obchodzi mnie twoje zdanie, dopóki to wszystko działa! Nie myśl
sobie nie wiadomo co? Gdy tylko Lay straci tobą zainteresowanie z nami koniec!
-Przestane się nią interesować?- do waszej kłótni przyłączył
się Chińczyk- porąbało cię do reszty? Myślisz, że [twoje imię] to jakiś zakichany
misiek?! To się leczy!- mocno odepchnął Koreańczyka. Kai nie pozostał mu dłużny.
Chwycił blondyna za kołnierzyk i wysyczał mu prosto w twarz- zabiorę ci
wszystko co dla ciebie ważne.- nim Chińczyk zdążył mu odpowiedzieć, Jongin z
całej siły uderzył go w brzuch, a następnie w twarz. Odepchnął od siebie
obolałego brata i szybko wbiegł do środka szkoły. Powoli podeszłaś do leżącego
chłopaka. Odskoczyłaś gdy zobaczyłaś jak krew cieknie mu z kącika rozdartej
wargi.
-Pójdę po pielęgniarkę…- nie wiedziałaś co robić. Nim
zdążyłaś zrealizować swój plan, chłopak oplótł swoje smukłe palce wokół twojego
drżącego nadgarstka.
-Nie idź- wyszeptał. Niepewnie usiadłaś w miejscu w którym
stałaś, a chłopak powoli położył swoją obolałą głowę na twoich kolanach.
Nieświadomie zaczęłaś gładzić jego włosy. Dzwonek ogłaszający początek lekcji
nie zakłócił waszego spokoju. Niczym jak posągi Buddy wpatrywaliście się na
błękitne niebo.- dostałem twoje wiadomości.- ciszę przerwał chłopak leżący na
twoich kolanach. Niezdarnie zmienił pozycję by móc patrzeć na twoją twarz.- pewnie
po tym wszystkim jesteś ciekawa mich relacji z Kaiem... powiedzieć ci?-
zaciekawiona spojrzałaś mu w oczy, a na twojej twarzy powoli pojawiał się
różany rumieniec.
-Yhym- taka bliskość z chłopakiem cię onieśmielała. Chłopa znów zaczął obserwować białe okręty
chmur.
-Miałem wtedy… 5, a może 6 lat. Ojciec Kaia pracował w
firmie mojego taty w chinach, a jego mama była moją nianią. Mojej matki nie
pamiętam, chyba wyjechała do ameryki zaraz po moich narodzinach... tak czy
inaczej to nie jest ważne. Ważniejsze
jest to, że od małego wychowywałem się w rodzinie Kim. Może to z powodu mojego
ojca, ale zawsze traktowali mnie jak najlepiej. Kupowali mi prezenty na różne
okazje, organizowali moje urodziny… mogło by się wydawać, że Kai zszedł na
dalszy plan. Wszyscy zawsze go do mnie porównywali, to w szkole, to na
zajęciach, a jak wiesz nauka lepiej mi idzie niż jemu. Gdy mój ociec umarł
rodzice Jongina mnie przygarnęli, a on
wybrał mnie jako swojego największego wroga. Zaczynając na moich szkolnych zadaniach,
przechodząc przez zabawki, kończąc na przyjaciołach- wszystko mi zabierał lub
niszczył. Z tego powodu zawsze trzymałem się na uboczu. Gdy byłem w gimnazjum
moja matka wrodziła do chin, z tego powodu przez 3 lata mieszkałem z dala od państwa
Kim. Gdy moja mam znów wyjechała zrzekając się swoich praw rodzicielskich
rodzice Kaia postanowili mnie zaadoptować i sprowadzić do Korei. Miałem
nadzieję, że Jong-in wyrósł już ze
swoich humorków lecz się myliłem.- słuchałaś go w całkowitym skupieniu uważnie przyglądając
się jego zmieniającej mimice.- heh pierwszy raz mu się postawiłem.
-Dziękuję…- wyszeptałaś, a chłopak obdarzył ci ciepłym uśmiechem.
Tego dnia wracaliście do domu razem, trzymanie się za ręce nie było dla was
niezręczne. Bez dodatkowych słów wiedzieliście co do siebie czujecie.
☆☆☆
Gdy następnego dnia pojawiłaś się w szkole Kai zachowywał
się tak jakby wczorajsza kłótnia nie istniała. Tak jak zawsze chciał przywitać
cię całusem w czoło lecz tym razem Lay, który stał za tobą mu na to nie
pozwolił. Po szkole rozeszły się kolejne plotki. Znów byłaś w centrum uwagi. Na
twoje szczęście zbliżające się egzaminy odciągnęły od ciebie zbędną „sławę”. Twój
nowy związek nie miał czasu na rozkwitnięcie. Chodziłaś z Layem do szkoły,
razem spędzaliście przerwy, razem wracaliście, co jakiś czas urządzaliście
nocne pogawędki o wszystkim i o niczym, ale tak naprawdę nic się nie zmieniło
od początku waszej znajomości. Ta myśl coraz bardziej cię przybijała, traciłaś
pewność siebie. Wszyscy świętowali zakończenie egzaminów, wszyscy tylko nie ty.
Nie wiedziałaś co masz teraz ze sobą zrobić. Bez celu krążyłaś po budynku
szkoły, nieświadomie unikając spotkania z chłopakiem. Na ziemię sprowadziły cię
twoje przyjaciółki.
-Księżniczko… czas zaopatrzyć się w godną ciebie suknię.-
z wdzięcznością poszłaś z nimi do sklepu. Dawno tak dobrze się nie bawiłaś.
Największa szkolna impreza zbliżała się wielkimi krokami.
Od pamiętnego wydarzenia na dachu wiedziałaś kto będzie
towarzyszył ci na balu. Trzy dni przed całym wydarzaniem zadzwoniłaś do Laya.
Ledwo co zdążył odebrać.
-Ughym.. halo?- nie brzmiał zbyt dobrze.
-To ja.- powiedziałaś głupi- jesteś chory?
-Tak… złapało mnie potworne przeziębienie… ledwo mogę
mówić- odkaszlnął.
-Co z balem?...- zapytałaś samolubnie. Nastała chwila
ciszy.
-Wiem jaki to dla ciebie ważne…- zaczął niepewnie.- ale
nie wydaje mi się abym dał radę się pojawić… naprawdę cię przepra..
-Nic się nie stało. Zdrowiej.- przerwałaś mu po czym
szybko się rozłączyłaś nie wiedząc czy jesteś zła na niego czy na siebie. Przez
kolejne dwa dni wszyscy organizowali dekoracje i inne dodatki na przyjęcie- Lay
się nie odzywał.
Nastał wielki
dzień. Siedziałaś nieruchomo gdy twoja mama zapinała ci twoją granatową
kreację.
-Wyglądasz jak prawdziwa księżniczka- zasłoniła oczy
dłoniom by przypadkiem się nie popłakać. Delikatnie ją przytuliłaś. Cieszyłaś
się, że chociaż ona była szczęśliwa. Twój tata również był wzruszony.
Specjalnie na tą noc zamówił dla ciebie taksówkę mimo, że do szkoły miałaś
kilka minut drogi. Na początku nie poznałaś swojego liceum. Tego wyjątkowego
wieczora wszystko wydawało się magiczne. Zawstydzona, samotnie weszłaś na halę
sportową gdzie odbywała się główna część balu. Wydawało się, że wszyscy mają uśmiechniętych
partnerów i śliczne partnerki. Zagrała pierwsza piosenka, druga, trzecia… raz
zostałaś poproszona do tańca, lecz resztę czas spędzałaś samotnie w otoczeniu
kolorowych balonów.
-Wiedziałem, że Yixing to mięczak, ale żeby zostawić
śliczną dziewczynę samą w taki dzień?- niechętnie wzięłaś kubek wypełniony
słodkim napojem od Kaia.
-Powinieneś wiedzieć, że jest chory- odpowiedziałaś
oschle.
-Nie musisz być taka nie miła. Nie mam już zamiaru
rozwalić waszego związku, mój braciszek sam doskonale to robi.- puścił do
ciebie oczko.- oho, moje panie mnie wołają.- poprawił krawat po czym odmachał
grupce rozradowanych dziewczyn.- gdybyś jednak znudziła się Layem, zapraszam do
mnie. Jesteś naprawdę cudowną dziewczyną.- ucałował twoją dłoń po czym
tanecznym krokiem ruszył na środek parkietu. Kolejne utwory towarzyszyły
rozbawionym uczniom, a ty nie chciałaś być ta tej całej imprezie ani minuty
dłużej. Powoli zaczęłaś przepychać się do wyjścia gdy naglę wszystkie światła zgasły.
Nikt nie wiedział co się dzieje. Dwa duże reflektory skupiły swoje spojrzenia
na środku sceny gdzie ku twojemu zaskoczeniu siedział nie kto inny jak twój chory
chłopak. Na nowo zaczęłaś się przepychać lecz tym razem w odwrotną stronę. Na Sali
zapanowała cisza, którą rozproszyły pierwsze dźwięki gitary chłopka. Jego
delikatny wokal wypełnił pomieszczenie. Czułaś jak łzy radości napływają ci do
oczu. Wiedziałaś, że ta ballada była dla ciebie. Gdy chłopak skończył,
wszystkie światła spłynęły na ciebie. Niepewnie podeszłaś do sceny na której czekał
Chińczyk. Delikatnie chwycił twoją dłoń i pomógł wejść ci na podwyższenie. Gdy
cała publika wstrzymała oddech chłopak cały czerwony uklęknął przed tobą i
wręczył ci ogromną czerwona różę.
-Chciałem się o to spytać tamtego dnia… zostaniesz moją
dziewczyną?- ku zaskoczeniu wszystkich wybuchłaś głośnym śmiechem.
-Pabo!- pociągnęłaś go w swoją stronę i złączyłaś wasze
usta w niewinnym pocałunku. Gdy się od siebie odsunęliście wyszeptałaś.-
myślałam, że już wiesz.
Czułaś się jak główna bohaterka romantycznej dramy. Ostatni
taniec był wasz. Nareszcie poczułaś się jak prawdziwa księżniczka z cudownym
księciem u boku.
cz. II <☆
Czytam > komentuje= doceniam pracę
SKOŃCZONE!
I jak? Mam nadzieję, że nie zawiodłam was zakończeniem. Niezmiernie mi miło, że kilka osób dopytywało się o kontynuację- jest to naprawdę przyjemne i daje mocnego kopa haha. W piątek wyjeżdżam na 10 dni w las (obóz skautowy) i nie wiem kiedy pojawi się coś nowego... postaram się aby było to jak najszybciej. Czekajcie, może was nie zawiodę. >o<
Możliwe, że są jakieś błędy (zresztą jak zawsze T^T) więc bardzo przepraszam. Gdy skończę serię z VIXX (która będzie miała prawdopodobnie jeszcze koło 7 rozdziałów- specjalnie dla was staram się rozbudować akcję) jeszcze raz przejrzę wszystkie starsze opowiadania i postaram się je poprawić... bo chyba już piszę lepiej >m<
Liczę na wasze opinie! Pozdrawiam~~
Jfdhfrusjsxksjcrhdjkdncjdjfkchdifjdjdh. ... to jest SUPER!!!! ❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńHWAITING! !!
Cieszę się, że Ci się podoba ^^
UsuńKai mnie wkurzał -.- ale ok, przetrwałam z nim! :D
OdpowiedzUsuńKońcówka mega urocza i wgl ;3
Czekam na kolejny wpis ^^
http://cnbluestory.blogspot.com/
Dzięki ^^
Usuń